Piotr Krzystek

Kończymy realizowane inwestycje, na nowe nie ma pieniędzy

Jakie miejskie inwestycje nie powstaną w tym roku w Szczecinie, kto za to odpowiada, jak wygląda sytuacja finansowa miasta, dlaczego aquapark zostanie otwarty dopiero po wakacjach i co się dzieje ze Szczecińską Koleją Metropolitalną w rozmowie z Piotrem Krzystkiem – prezydentem Szczecina.

Autor

Dariusz Staniewski

Jak będzie wyglądać sytuacja finansowa Szczecina w tym roku?

Sytuacja budżetowa każdego samorządu w Polsce w 2023 roku będzie bardzo trudna. To wynika z gwałtownie rosnących wszystkich kosztów. Widzimy to w naszych domach, w naszych portfelach. Inflacja realna jest wyższa od tej, o której mówi nawet Główny Urząd Statystyczny. Bo koszty energii, żywności, paliwa rosną znacznie szybciej niż te wskazywane oficjalnie, czyli 16 czy 17 procent. Oczywiście, za tym idzie także presja płacowa. Musieliśmy dokonać podwyżek wynagrodzeń pracowników sfery komunalnej. I to też w wysokościach niezbyt ich satysfakcjonujących. Z drugiej strony mamy niższe przychody związane np. z udziałem w PIT, co jest podstawowym czynnikiem wzrostu możliwości miasta. Ten PIT w 2021 roku wynosił 700 mln złotych, w 2022 roku już był poniżej 700 mln, a w 2023 roku będzie poniżej 600 mln złotych. Tak naprawdę, to determinuje nasze możliwości realizowania zadań własnych. No i oczywiście bardzo mocno rzutuje na program inwestycyjny.

To będzie najgorszy rok dla inwestycji w mieście od wielu lat?

Jeżeli chodzi o możliwości finansowe, to tak. Natomiast kończymy wiele inwestycji. Musieliśmy dokonać wielkiego wysiłku, żeby zabezpieczyć finansowanie tego, co jest do sfinalizowania. Bo wiadomo, że mamy rozkopane drogi, więc musimy je skończyć i za to zapłacić, mamy w realizacji linie tramwajowe – musimy za to zapłacić itp. Na szczęście zamknęliśmy już temat zmodernizowanego stadionu. Został nam jeszcze do skończenia aquapark. Tak naprawdę będzie to rok zamykania tych procesów inwestycyjnych. To oznacza, że w następnych latach nasze możliwości będą bardzo, bardzo skromne. A powinniśmy mieć, przy dzisiejszych cenach, co najmniej pakiet inwestycyjny na poziomie 500 mln złotych. Na szczęście te wielkie inwestycje potrzebne Szczecinowi w zasadzie są zrealizowane. Mamy stadion, spalarnię odpadów, oczyszczalnię ścieków, filharmonię, halę widowiskowo – sportową. To wszystko zostało wybudowane. Teraz powinniśmy już wejść w fazę odtwarzania majątku i realizacji pojedynczych inwestycji, jak np. nowy budynek dla Teatru Współczesnego, most Kłodny, które są jeszcze do zrobienia.

Ale to są rzeczy, które stanowią dodatek, wartość dodaną w sferze infrastruktury, która jest nam potrzebna do funkcjonowania. Tych 500 mln zł potrzebnych na inwestycje, niestety, pewnie nie osiągniemy.

Chyba, że nastąpią jakieś zmiany w zakresie finansowania samorządów?

Zabiegamy o to jako samorządowcy. I to właściwie ze wszystkich grup samorządów, na każdym szczeblu. Bo rozmawiamy też z mniejszymi samorządami i związkami samorządowymi. I widzimy, że te problemy są nie tylko w dużych miastach, ale także w mniejszych jednostkach. Oczywiście te mniejsze samorządy czasami, łaską pańską, dostają jakieś dodatkowe pieniądze. Rząd lubi się tym chwalić, że je wspiera. Natomiast to nie są rozwiązania systemowe. To są jednorazowe strzały, które być może jakiś jeden problem rozwiązują. Ale tak naprawdę nie dają twardych podstaw do funkcjonowania. Każda inwestycja wymaga lat. Jeśli decydujemy się na budowę czegokolwiek, to musimy to zaprojektować, zaplanować finansowanie i wykonać. Trwa to zwykle w sumie od 3 do 5 lat. W takiej perspektywie musimy wiedzieć co nas czeka. Dziś, niestety, polski samorząd nie wie, co go czeka. Natomiast, jeżeli nic się nie zmieni, to czeka nas katastrofa. Bo lata 2024 i 2025 będą dużo trudniejsze niż rok 2023.

Mamy tzw. rok wyborczy. Czy nie ma żadnych pozytywnych sygnałów ze strony rządu, że może jednak zostaną wprowadzone jakieś zmiany wobec samorządów?

Trwają prace nad zmianami. Tylko w jakim kierunku one pójdą? Nie wiemy. Niestety, samorządowcy obawiają się, że będzie tylko gorzej. Pamiętajmy, że polskie państwo w ostatnim czasie mocno się zadłuża. Oczywiście są czynniki obiektywne w postaci np. pandemii, czy wojny w Ukrainie. Ale też wiemy, że ta skłonność do różnego rodzaju rozdawania pieniędzy jest spora i dzieje się to na kredyt. Gdyby te pieniądze pochodziły wyłącznie ze wzrostu gospodarczego, to oczywiście można byłoby sobie na coś takiego pozwolić. Ale my, jako państwo, zadłużamy się, nie tylko w budżecie. I co jest najbardziej niebezpieczne – do końca nie wiemy, jak wielkie są te kwoty, którymi choćby gospodarzy Bank Gospodarstwa Krajowego, czy inne podmioty oraz fundusze. Zresztą wielu ekonomistów podnosi, że skala zadłużenia tego długu publicznego jest w rzeczywistości wyższa niż ta, o której mówi Ministerstwo Finansów. A odnosi się to tylko do budżetu państwa. Sytuacja w sensie inwestycyjnym naprawdę na przyszłość nie jest kolorowa. Liczymy na to, że nastąpią pewne zmiany. Być może po wyborach okaże się, że ta filozofia rządzących będzie inna i wtedy te perspektywy będą troszeczkę lepsze.

Jest także problem z pozyskiwaniem środków unijnych.

Jeżeli nie będziemy mieli środków na wkłady własne, to fundusze unijne będą trudne do wykorzystania. Zresztą, tak czy owak, jesteśmy w takiej przerwie między funduszami – kończy się jedna perspektywa, rozliczamy ją właściwie do końca 2023 roku, a nowa jeszcze się nie zaczęła. Mamy więc taki moment przestoju. Pomijam już kwestie czy te środku unijne w ogóle trafią do Polski, bo wiemy, że kwestie praworządności dalej są przedmiotem debaty, podobnie jak „kamienie milowe” itd. Itd. To są skomplikowane procesy. Unia Europejska zwraca na to bardzo dużą uwagę, szczególnie w przypadku Polski i Węgier. Wiele tematów zabagniono, no i dzisiaj, niestety, mamy to, co mamy i musimy piankę z tego piwa spijać.

Jakich inwestycji w tym roku w Szczecinie na pewno nie będzie?

Rozpoczynamy tylko projekty, które są niezbędne. Szczególnie chodzi o oświatę, o niektóre inwestycje szkolne, np. kończymy taki obiekt na północy Szczecina. Takie działania będziemy podejmowali. Natomiast mamy inwestycje duże, których nie rozpoczniemy, np. budowy mostu Kłodnego. Bo dalej nie mamy środków finansowych. Nie jest rozstrzygnięta kwestia nowej siedziby Teatru Współczesnego, przed nami jest Trasa Północna, przedłużenie linii tramwajowej w kierunku Mierzyna, mamy kwestie drogi nadodrzańskiej, chodzi też o linię tramwajową w kierunku północnym, ale także o drogi. Wiemy, że te tereny uruchamiają się gospodarczo, więc taka presja na inwestycje drogowe też tam będzie. No i oczywiście szereg drobniejszych inwestycji, np. ulic do zmodernizowania, choćby tylko w samym centrum Szczecina. Takich tematów zawsze jest sporo. Dlatego ten budżet na poziomie 500 mln złotych corocznie powinien się pojawiać i być składany w części ze środków zewnętrznych. Przynajmniej 100 – 150 mln zł powinno pochodzić choćby z projektów unijnych.

Czekają nas także inwestycje związane z odnawialnymi źródłami energii.

To kwestia, która bardzo dotyka samorządy w tej chwili. Wiemy, że wysoka cena prądu oraz ciepła jest bolesna dla wszystkich odbiorców. Dla nas ważne jest to, żeby szukać własnych źródeł. Mamy spalarnię odpadów i dzięki niej oświetlamy ulice. Dzięki niższym cenom z tego źródła - bo prąd jest tam produktem ubocznym – energia nie musi kosztować 800 złotych za megawatogodzinę, a kosztuje poniżej 300 PLN. Chcemy to rozszerzać. Mamy też projekty na własne farmy fotowoltaiczne w Szczecinie. Będziemy nad tym pracowali. W tym roku pewnie tego jeszcze nie zbudujemy. Natomiast, być może uda się w przyszłym. Chcemy osiągnąć w Szczecinie może nawet paręnaście megawatów dodatkowo takiej mocy. Chociaż już sporo oszczędnościowych instalacji mamy, np. w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji, 50 takich instalacji znajduje się na obiektach oświatowych. ZWiK jest zresztą liderem w Polsce w pozyskiwaniu własnej energii. Sam produkuje blisko 30 procent energii, którą zużywa. To jest imponujący wynik. Mieliśmy, w swoim czasie, nad jeziorem Miedwie największą w Polsce farmę fotowoltaiczną. Szukamy więc oszczędnościowych rozwiązań. Myślimy też o projektach związanych z pompami ciepła, dużymi, przemysłowymi, które będą przy oczyszczalni ścieków Pomorzany i ZUO. Skala pozyskiwanej w ten sposób energii nie jest wielka, ale każdy taki element powoduje, że uniezależniamy się od dostaw z zewnątrz. No i są to rozwiązania proekeologiczne.

Co będzie ze Szczecińską Koleją Metropolitalną w 2023 roku?

Z naszego punktu widzenia ta inwestycja kończy się w tym roku. My swoje zadania wykonamy. Czekamy na PKP, aby zakończyła część trakcyjną, bo ona jest kluczowa. Potrzebujemy jej, bo to główny element SKM, żebyśmy w ogóle mogli uruchomić Kolej Metropolitalną i połączyć Police, Gryfino, Stargard i Goleniów ze Szczecinem. Natomiast trzeba pamiętać, że kończy się budowa fabryki polimerów w Policach i ten szlak kolejowy jest bardzo ważny z punktu widzenia Zakładów Chemicznych Police SA. Bo ta firma, dzięki tej inwestycji polimerowej, będzie znacznie większa niż do tej pory, więc liczba pociągów towarowych, które będą tamtędy jechały będzie znacznie większa.

To jest więc nie tylko robione pod SKM-kę, ale także pod ten transport przemysłowy. Myślę więc, że w przyszłym roku PKP powinna osiągnąć sukces w tej sprawie i wtedy my w 2025 roku moglibyśmy ruszać z Koleją Metropolitalną.

Myśli Pan, że szczecinianie będą chętnie korzystać z Kolei Metropolitalnej?

Ona będzie kluczowa dla naszych sąsiadów. Z punktu widzenia mieszkańców Szczecina ma ona trochę mniejsze znaczenie. Chociaż jestem przekonany, że wielu szczecinian odkryje jej zalety, szczególnie w transferze z północy na południe miasta lub Prawobrzeże. Myślę więc, że wiele osób będzie z tego korzystało. Ale chcemy rozwijać ten układ metropolitalny i pomagać w transporcie z zewnątrz, żeby do Szczecina wjeżdżało mniej samochodów, aby sprawność i czas przejazdu były atrakcyjne. Nasza cześć SKM jest na domknięciu, podejmujemy ostatnie działania. Myślę, że 31 grudnia tego roku będziemy mogli się już z tego rozliczyć.

Czy PKP poważnie podchodzi do tej inwestycji, czy raczej nie widać poprawy? Najwyższa Izba Kontroli opublikowała ostatnio raport dotyczący budowy SKM, który wskazuje, że to właśnie państwowa spółka PKP Polskie Linie Kolejowe odpowiada za gigantyczne opóźnienie tej inwestycji.

Trudno mi oceniać te relacje wewnętrzne, bo my nie mamy na to bezpośredniego wpływu. Oczywiście, prosimy i dopingujemy PKP oraz staramy się pomagać. Formalnie wygląda, że to jest do zrobienia w tej procedurze fazowania. My kończymy swoje, rozliczamy w ramach tej perspektywy unijnej.

Czy uda się otworzyć aquapark przed tegorocznymi letnimi wakacjami?

To mało prawdopodobne. Rozmawiamy z wykonawcą, który złożył wniosek o przedłużenie terminu realizacji o kolejne tygodnie. Przypomnę, że w lutym budowa powinna się zakończyć. Ale wiemy, że się nie zakończy. Będzie potrzeba jeszcze czasu, i to nie miesiąca czy dwóch, na prace wykończeniowe. Ta inwestycja była realizowana w trudnym okresie m.in. pandemii, która spowodowała zachwianie wielu dostaw, musieliśmy pewne terminy wykonawcy trochę wydłużyć. Wiele elementów dochodziło na budowę z opóźnieniem. Potem wojna w Ukrainie również spowodowała pewne zamieszanie. Trudno powiedzieć kiedy zakończą się prace odbiorowe. Natomiast termin 1 lipca jest mało realny. Raczej będzie to koniec wakacji, początek jesieni. To musi być sprawne, odpowiednio przygotowane, jest bardzo dużo różnych systemów do zweryfikowania i przygotowania całego zespołu, który będzie nad tym pracował. Na pewno zakończymy tę budowę w tym roku. Natomiast termin otwarcia jest trudny do precyzyjnego określenia.