Oj, jak bardzo zmordowany wróciłem do domu. Ramię boli, nogi sztywne od zakwasów. Tak, niestety coraz częściej, wygląda mój powrót z tenisa. Dwie godziny dobrej i intensywnej gry trzy razy w tygodniu plus te moje pięćdziesiąt pięć wiosen na karku robi swoje. A i kilogramów mogłoby być mniej. Teraz zasłużony odpoczynek. Siadam wygodnie w fotelu i zaczynam pilotem przeszukiwać sportowe kanały. Tutaj powtórka meczu piłkarskiego. A tutaj jakiś mecz bokserski transmitowany ze Stanów. Zawodników nie znam, za boksem nie przepadam, przerzucam dalej. Kolejne kanały z bijatyką mniej lub bardziej ucywilizowaną. Na ringu, w klatkach i na matach tłuką się, kopią, od czasu do czasu leje się krew. Nie moja bajka. Szukam dalej. Kolejny kanał i duże zdziwienie. Oto zamiast tenisa, siatkówki czy skoków narciarskich widzę animowane ludziki, do których strzela jakiś pistolet czy karabin skierowany tak, jakbym to ja trzymał go w ręku. Dzieje się dużo, fajna animacja, ale zadaję sobie pytanie, gdzie ja jestem? Co to za program? Włączam menu i okazuje się, że wszystko ok. Jestem na jednym z moich ulubionych kanałów sportowych, a to, co oglądam, nazywa się e-sport. Z racji wieku gry komputerowe są mi już nieco bardziej obce, ale w związku z tym, że po pierwsze w obsłudze komputera wydaję się dosyć biegły, a po drugie wychowałem dwoje dzieci i oczywiście, że grałem z synem w FIFA, a jeszcze wcześniej w jakieś Pac Many i inne Tetrisy. Z wypiekami na twarzy wybijaliśmy przeciwników w grze, która, jak dobrze pamiętam, nazywała się Wolfenstein. Z córką komputerowo rozwiązywaliśmy problemy krecika, różnych wcieleń Barbie czy walczyliśmy z naturą podczas spływu pontonowego na XBoxie. Ale, żeby to nazywać sportem, to już naprawdę mocno naciągane. Jeszcze gry zręcznościowe na Xbox Kinect wywołują krople potu na czole od prawdziwego ruchu. Przy innych pot pojawia się jedynie w związku z emocjami lub za wysoką temperaturą w pomieszczeniu, w którym gramy. Nikt mnie nie przekona, że to sport. I nie przekonujcie mnie, że też są kibice, że też wywołuje emocje, a na najlepszych czekają wysokie nagrody i sława na wieki. Ja jednak polecam staroświeckie bieganie, rowery, siłownie i inne formy prawdziwego ruchu i fizycznego wysiłku. Bo dla mnie to właśnie będzie zawsze filozofią sportu.

 

Prestiż  
Kwiecień 2017