E-sport to przyszłościowy odłam „sportu”. Choć jest dzisiaj naszą „kością niezgody”, uważam go za bardzo interesujący. Już dzisiaj budżety i liczba odbiorców nie odbiega, a czasem nawet przewyższa tradycyjne zawody sportowe. Jesteśmy na etapie, gdzie nie można już lekceważyć takich liczb jak 113 tysięcy widzów na trybunach oraz 34 miliony widzów w 26 krajach – a tyle ludzi oglądało zmagania podczas ubiegłorocznego finału Intel Extreme Masters w Katowickim Spodku. Konserwatywni fani sportu powiedzą, że to nie jest sport, ale z drugiej strony, patrząc na rozwój dzisiejszego świata, w którym nawet moi dziadkowie posiadają smartfony, taka jest kolej rzeczy. Już dzisiaj gamerzy, a nawet komentatorzy rozgrywek e-sportu są gwiazdami największego formatu. Na ich konta wpływają pieniądze nieodbiegające od wypłat dla sportowców ze światowej czołówki w wielu dyscyplinach sportu, często je zresztą przewyższając. Dla wielu młodych ludzi stoją oni na równi z Lewandowskim, Djokovicem czy Woodsem. Podczas zeszłorocznego Pekao Szczecin Open na turnieju pojawił się jeden z najbardziej znanych komentatorów e-sportu, Piotr „Izak” Skowyrski, który przyjechał do Szczecina z Jerzym Janowiczem. Kiedy pojawiali się na turniejowych kortach często to „Izak” był bardziej rozchwytywany i proszony o autografy niż sam Janowicz. A przypominam, że odbywało się to w miejscu, które odwiedzają ludzie grający lub pasjonujący się tenisem. Ten przykład najlepiej pokazuje, w którą stronę idziemy, i że e-sportu nie tylko nie można już lekceważyć, trzeba przejść z nim do porządku dziennego. Największe kluby piłkarskie, takie jak Real Madryt czy choćby Legia Warszawa, posiadają już swoje e-sportowe zespoły, w których każdy z e-zawodników posiada kontrakty. Jestem pewny, że to dopiero początek głębszych zmian i jeszcze wiele w tej materii nas zaskoczy. Nie jest już pytaniem, czy e-sport się rozwinie, pytaniem jest, jak szybko i do jak ogromnych rozmiarów. Mam jednak wrażenie, że pośród ludzi swoje miejsce znajdzie zarówno dyscyplina e-sportu, jak i tradycyjna forma rozgrywek na kortach czy boiskach. Tymczasem mimo podziwu dla tej dziedziny, zabieram kije golfowe i bez pada czy klawiatury jako „jeszcze” tradycjonalista idę trochę pograć na świeżym powietrzu.

 

Prestiż  
Kwiecień 2017