Mam marzenia, ale niczego nie planuję
Szczecinianka Żaklina Gnarowska przywiozła z Sofii koronę II wicemiss Lady Universe. Piękna 22-latka przyznała, że nie dba szczególnie o swoją sylwetkę. – Pracuję, uczę się i brakuje mi na to czasu. Wiem, że uroda się kiedyś skończy. W życiu każdej kobiety przychodzi moment, że zaczyna się codzienność. Dlatego chcę mieć alternatywę i nie skupiam się wyłącznie na modzie – opowiada.

Za Tobą pierwszy międzynarodowy konkurs piękności. W Sofii zdobyłaś koronę II wicemiss Lady Universe. Startowało blisko 30 dziewczyn z całego świata. Traktujesz to jako największy dotychczasowy sukces?
Zdecydowanie tak. Reprezentowałam bowiem nie tylko siebie, ale przede wszystkim Polskę. Wcześniej brałam już udział w kilku krajowych konkursach piękności. Zaczęło się w 2012 roku, gdy wygrałam konkurs organizowany przez Małgosię Rożniecką, doskonałą modelkę i utytułowaną miss. Od czasu mojego debiutu miałam cztery lata przerwy. Wystartowałam pod koniec ubiegłego roku w konkursie Miss Polski. Teraz, niespodziewanie, Gosia wydelegowała mnie na konkurs w Bułgarii.
Skąd cztery lata przestoju?
Lubię zmiany. Stwierdziłam, że warto zająć się czymś innym. Wybrałam inną drogę. Zresztą cztery ostatnie lata to ciąg przypadkowych sytuacji. W moim życiu wydarzyło się mnóstwo niespodziewanych rzeczy. W pewnym momencie zatęskniłam jednak za sceną i za adrenaliną związaną z wybiegiem. Dlatego bardzo ucieszyła mnie propozycja udziału w tym konkursie.
Co się wydarzyło przez te cztery lata? Miałaś zostać technikiem dentystycznym.
Pochodzę z Połczyna Zdroju, ukończyłam technikę dentystyczną w Szczecinie. Pracuję z osobami niedosłyszącymi. Nigdy nie spodziewałam się, że moje życie tak się potoczy. Wyjechałam do Warszawy, gdzie znalazłam pracę jako protetyk słuchu. Pracuję z osobami niesłyszącymi i niedosłyszącymi. To jest teraz moje źródło utrzymania. Lubię to, co robię, ale jednocześnie nie zamykam się na inne rzeczy. Nie wiem, kim będę w przyszłości. Nie wiem też, gdzie będę mieszkała. Czasami tak mam, że siedzę w Warszawie i wydaje mi się, że chciałabym tu zostać. Innym razem nienawidzę tego miasta. Jestem daleko od moich bliskich, znajomych, przyjaciół. Mam ich sporo, a nie mam czasu nawet się z nimi spotkać. W Warszawie żyje się zupełnie inaczej. Dodatkowo rozpoczęłam naukę w tym kierunku, w którym obecnie pracuję. Weekendy więc też mam zajęte. Jeśli jest tylko możliwość, kursuję między stolicą a Szczecinem i Połczynem Zdrój. Potrafię odpocząć tylko w tych dwóch ostatnich miejscach. Wydaje mi się dlatego, że jeśli nic się nie zdarzy, co mogłoby mnie zatrzymać w Warszawie – wyjadę.
Odpowiada Tobie świat mody? Nie wydaje się, byś była mocno na nim skoncentrowana i wiązała z nim swoją przyszłość.
Wychodzę z założenia, że nie warto planować i obiecywać sobie zbyt wiele na przyszłość. Mam oczywiście jakieś marzenia, ale nie skupiam się na nich tak mocno, boję się rozczarowań. To, co dzieje się tutaj i teraz jest najważniejsze. Pracowałam już jako modelka, brałam udział w konkursach miss. Wiem na czym to polega, potrafię odnaleźć się w tym świecie. Wiem jednocześnie, że uroda przemija. Człowiek nie zawsze będzie młody i należy mieć alternatywę, bo w pewnym momencie i w życiu każdej modelki przychodzi czas, że zaczyna się codzienność. Bez blasku fleszy i pokazów.
Większość dziewczyn zajmujących się modelingiem na co dzień twierdzi, że to toksyczne zajęcie. Nie zawsze jest tak pięknie, jak to wygląda na wybiegu.
Według mnie zależy to od konkretnej osoby i tego, kogo przyciągamy. Zawsze miałam to szczęście, że przyciągałam fajnych ludzi. Poznawałam na konkursach i w pracy normalne dziewczyny. Z większą zawiścią się nie spotkałam. Na pokazach modelki współpracują ze sobą, jesteśmy drużyną. Może na wyborach miss jest trochę inaczej, ale nie pokazuje się tego po sobie. Minimalnie mogłam to wyczuć w Bułgarii, gdzie pojawiały się dziwne spojrzenia, wzajemne, potajemne ocenianie. Skala jednak nie była ogromna.
No i nie można poimprezować….
Konkurs miss porównałabym do obozu harcerskiego czy kolonii. Jest harmonogram tygodniowy, dni są konkretnie zaplanowane od godziny 8 do 20-21. W tym czasie są przymiarki, zdjęcia, posiłki, próby choreograficzne. W polskich konkursach nie ma za bardzo możliwości na imprezy. Bułgaria natomiast rządzi się nieco innymi prawami. Oni lubią świętować. Ludzie nie idą po pracy do domu, ale do lokalu na piwo czy obiad. Już po pierwszym dniu pobytu w Bułgarii miałam tak naprawdę dosyć imprez. (śmieje się – przyp. red.)
Modelka z pewnością musi bardziej starać się o utrzymanie sylwetki niż każda inna dziewczyna. Radzisz sobie doskonale.
Zawsze dbałam o siebie, ale też przyznam, że nie muszę za bardzo martwić się o figurę. Mogę jeść co chcę i kiedy chcę, bez konsekwencji. Oczywiście nie przesadzam z fast foodami. Pozwalam sobie na nie może raz w roku. Dużo pracuję, jak wspominałam – uczę się i nie mam czasu na większą pracę nad sobą. Wręcz za mało ćwiczę. No ale idzie wiosna i biorę się za siebie. Ten czas trzeba będzie wygospodarować.
Na koniec powiedz – jaka według Ciebie powinna być idealna miss? Na co dziewczyny powinny zwrócić uwagę?
Nie będę mówiła, że powinna walczyć o pokój na świecie, bo jest to śmieszny slogan. Bardziej bawi już wszystkich, niż traktowany jest poważnie. Miss, według mnie, powinna sobą coś reprezentować. Uroda jest kwestią sporną. Są różne gusta, każdy ma inne upodobania. Dobrze to było widać podczas konkursu w Bułgarii. Poznałam tam blisko 30 dziewczyn niemal z 30 krajów. Niby wszyscy ludzie są tacy sami, ale widać było różnice: w zachowaniu, wyglądzie, sposobie bycia. Udało mi się zostać II wicemiss, było to dla mnie spore zaskoczenie. Wiedziałam, że blondynki są tam bardziej egzotyczne. Trochę to odczuwałam, większość kandydatek miało ciemniejszą oprawę. Również reprezentantka Bułgarii, gospodarzy. Mimo to wielu jej rodaków kibicowało mi. Ten przykład doskonale pokazuje, jak ważna jest oryginalność.