Granice nie istnieją
Połączyła ich miłość do podróżowania. Alicja Stokłosa z partnerem, mimo jego niepełnosprawności, czerpią życie pełnymi garściami. Wspólnie podróżują po świecie i robią rzeczy, o których nam się nawet nie śniło.

Życie na małej wyspie na środku Oceanu Atlantyckiego może dać poczucie izolacji. Islandia jest piękna i oboje kochają ten kraj, ale mówią jednocześnie, że to zbyt małe miejsce. Wyjeżdżają, aby poznać innych ludzi, różne kultury, spróbować nowych potraw i doświadczać rzeczy niesamowitych. Alicja Wiktoria Stokłosa i Jon Gunnar Benjaminson, szczecinianka i Islandczyk, podróżują po całym świecie, poszukując nowych doznań i przygód. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie niepełnosprawność Janka, który od kilku lat porusza się na wózku inwalidzkim.
Ogień i woda
Alicja przyjechała na Islandię studiować odnawialne źródła energii. Problem w tym, że dziewczyna zawsze wolała ciepłe kraje. Może stąd jej ciągła chęć podróży, szczególnie na południe. Jon natomiast jest niepełnosprawny. Nie przeszkadza mu tu to jednak w codziennym życiu i poznawaniu świata. Choć ta para to ogień i woda, to jego zainteresowania idealnie pokrywają się z zainteresowaniami partnerki.
– Związek i podróże z mężczyzną na wózku nie przerażały mnie. Pamiętam, że bardziej mnie to zaintrygowało. Od dziecka uwielbiałam podróżować i zawsze wszystko miałam dokładnie przeanalizowane, co i gdzie zobaczę, jak będzie wyglądało przemieszczanie się z miejsca na miejsce – opowiada Alicja Stokłosa. – Z Jonem naszą pierwszą podróż poza granice Islandii mieliśmy dość dobrze zaplanowaną i wiedzieliśmy, co może nas spotkać. Na pewno gdzieś głęboko jest ta niepewność co i jak, ale we dwoje zawsze raźniej rozwiązać problem i myśleć trzeźwo. Polecieliśmy na moje wymarzone Hawaje. To była podróż do raju. Piękne, egzotyczne, tropikalne wyspy z przepysznym bananowym chlebem i orzeźwiającym mai tai. Byliśmy w rejonach wyspy Kauai, gdzie kręcono Jurassic Park oraz w dżungli z dziko rosnącymi palmami kokosowymi. Tam „kokosowy cowboy”, jak sam siebie nazywa mieszkaniec tego miejsca, może ci przygotować świeży sok do picia w zaledwie kilka sekund – wspomina Alicja.
Jon pochodzi z wulkanicznej wyspy, zupełnie innej od dżungli, którą pokryta jest wyspa Kauai. Tym bardziej było to dla niego niesamowite doświadczenie.
– Na Kauai byliśmy przywitani przez setki wolno chodzących kur, mogliśmy pływać z dzikimi żółwiami morskimi i doświadczyć zupełnie nowej kultury. Uwielbialiśmy każdą minutę tej podróży. Później polecieliśmy do Los Angeles. Wynajęliśmy samochód i przejechaliśmy całą drogę Pacific Coast Highway, aż do San Francisco, gdzie spędziliśmy kilka dni zwiedzając okolicę – opowiada. – Wspaniałym zakończeniem wielkiej podróży było Napa Valley, stolica wina w USA – mówi rozmarzona Alicja.
Bariery można złamać
Wygląda to bajkowo, zakochana para zwiedzająca beztrosko świat. Niestety, nie zawsze jest tak kolorowo, a planowanie wyjazdów niesie im ze sobą więcej organizacji niż przeciętnej osobie. Wymagania osób poruszających się na wózkach inwalidzkich są większe, a niespodzianki mogą pojawiać się także przy najlepiej zorganizowanej podróży.
– Zawsze trzeba zarezerwować wnoszenie mnie do samolotu. Niestety, pomimo międzynarodowych standardów lotniczych, co kraj, to obyczaj i często napotykają nas różnego rodzaju niespodzianki. Opóźnienie wniesienia czy niezarejestrowanie naszego zgłoszenia powoduje przedłużanie wejścia lub wyjścia z samolotu. Musimy szukać hotelu przystosowanego dla niepełnosprawnych, a to, co znajdziemy online nie zawsze jest zgodne z rzeczywistością. To jest chyba najtrudniejsze, ponieważ ludzie czasami naprawdę nie są świadomi moich potrzeb albo ogłaszają, że miejsce jest przystosowane, choć tak nie jest. Na przykład w łazience muszę mieć specjalny fotel, aby móc wziąć prysznic, a on jest często pomijany przez hotele. Jeśli chcę prowadzić samochód, muszę zamówić pojazd, który ma ręczne sterowanie i także jest specjalnie przystosowany. Niestety, nie wszystkie wypożyczalnie samochodów mają taki sprzęt – wymienia Jon.
– Rzeczywiście, to nie jest łatwe, ale jesteśmy dobrym zespołem i wiemy, jak to wszystko zorganizować – dodaje Alicja. – Poza tym ludzie są raczej pomocni. Pamiętam, jak byliśmy w Nowym Jorku i raz wyszliśmy z metra w złym miejscu. Mieliśmy problem, ponieważ nie było windy dla Janka. Poprosiliśmy dwóch policjantów o pomoc i oni naprawdę chętnie nieśli go stromymi schodami do góry.
Szczególnie w USA podróżnik odczuwa specjalny szacunek. Wszystko dlatego, że ludzie biorą go za poszkodowanego weterana wojennego. Tych jest tam naprawdę wielu.
Szalony lot na paralotni
Niepełnosprawność i bardzo intensywne życie zawodowe nie przeszkadzają im w spełnianiu marzeń o zwiedzaniu. Jon prowadzi firmę organizującą aktywne, zorganizowane wycieczki po Islandii – Iceland Unlimited, Alicja także ma własny biznes, a do tego pracuje w organizacjach rządowych zajmujących się innowacyjnymi technologiami energii geotermalnej. Ta aktywność zawodowa podsyca w nich jeszcze fascynację z robienia rzeczy, które wydają się niewykonalne. – Myślę, że najbardziej szaloną rzeczą, jaką zrobiłem w ostatnim czasie, był lot paralotnią nad miejscowością Vik, na południowym wybrzeżu Islandii. Dla mnie to było absolutnie zwariowane. Latać wśród ptaków, w kompletnej w ciszy, no może oprócz mojego krzyku na początku – śmieje się Janek. – Po prostu wspaniałe uczucie swobodnego latania. Po pierwszym starcie
sturlaliśmy się po stromym brzegu. Wtedy powinienem był powiedzieć sobie: „OK. To wszystko. Nie będę tego więcej robił”, byłem jednak tak nakręcony, że spróbowaliśmy jeszcze raz i udało się już bez zarzutu. Kocham to! – dodaje.
– Nie bałam się o Jona, bo wiem sporo o paralotniach. Osobiście nie latam, ale mam wielu znajomych, którzy to robią i wręcz go do tego namawiałam. To dość fajna, ekscytująca alternatywa dla sportów naziemnych – dodaje Alicja.
Nie ma rzeczy niemożliwych
Doświadczenie pary w podróżach nie sprowadza się jedynie do zwiedzania świata. Firmę turystyki aktywnej prowadzili przez pewien czas wspólnie. Żeby pomóc kompleksowo w najlepszym spenetrowaniu wyspy, sami musieli poznać jej walory. Jon, chociaż większość tajemnic Islandii poznał wcześniej, chętnie pokazał Alicji swój świat. Razem uprawiają wędkarstwo muchowe w rwących islandzkich rzekach, jeżdżą na skuterach ATV, wyjeżdżają Super Truckiem, czyli ogromnym jeepem, na piknik na lodowiec, penetrują środek wyspy i jej gorące źródła, w których mogą bez problemu się kąpać. Janek leciał nawet helikopterem nad buchającym lawą aktywnym wulkanem. Kto zatem wie lepiej, jaka jest tajemnica udanej podróży niż oni?
– Trzeba być otwartym na nowe doświadczenia. Swój ciężki nastrój zostaw w domu i spróbuj być dobrze nastawionym, pomimo pewnych trudności. Jeśli jesteś pozytywnie nastawiony, wszystko staje się znacznie łatwiejsze do pokonania.. I zawsze, ale to zawsze musisz być miły dla ludzi. Nigdy nie wiesz, co dana osoba przeszła w swoim życiu – wymienia Jon.
Poza tym, dobrze jest sobie dokładnie zaplanować podróż. – Przygotować się na to, co i jak chcemy zwiedzić, poczytać o danym miejscu i jego walorach przed wyjazdem. Ważne jest też odpowiednie spakowanie się, bycie elastycznym i otwartym na zmiany. Mierzmy jednak siły na zamiary – dodaje Alicja.
Jon dodaje: – Ja zawsze mam kilka rzeczy w moim bagażu podręcznym, które polecam. Moją najlepszą inwestycją były słuchawki redukujące hałas, zawsze mam je przy sobie w samolocie. Do tego dmuchane poduszki na kark i plecy, coś zaciemniającego na oczy. Przed lotem trzeba zjeść coś lekkiego, na przykład koktajl owocowy. Kiedyś przed lotem wypijałem sobie piwo, teraz już tego nie robię.
Każdy ma chwile, kiedy nie chce mu się podnieść z łóżka. Wyciągnięcie ręki po pilota czy książkę staje się ogromną trudnością przez lekkie zmęczenie albo czyste lenistwo. Tak jest w przypadku osób zdrowych. Ludzie, którzy mają pewne ograniczenia ruchowe, są bardziej spragnieni życia. Działając udowadniają sobie i innym, że można prawie wszystko i nie ma rzeczy niemożliwych. Aktywność z pewnością podnosi pewność siebie, ale jest też motywująca dla innych. Jon z Alicją budzą zainteresowanie przez swój wygląd i pasję, jednak najważniejsze jest to, że swoją postawą inspirują inne osoby.
– Istnieje wiele rzeczy, których nie mogę zrobić, ale nie koncentruję się na tym. Skupiam się na tym, co mogę zrobić i to jest najważniejsze – podsumowuje Jon.