Słodkie życie zwycięzcy "Bake Off"

Geograf z wykształcenia, pasjonat fotografii oraz podróży i… polski mistrz wypieków. Szczecinianin Marcin Błański wygrał 5. edycję programu telewizyjnego „Bake Off – Ale ciacho”. Przygodę z pieczeniem zaczął jako dziecko, ale z cukiernictwem zajmuje się od niedawna. Co ciekawe, trzy razy brał udział w castingu do telewizyjnego show, przy ostatnim bliscy odradzali mu kolejne podejście, ale Marcin nie chciał odpuścić. Postawił wszystko na jedną kartę i zrobił najlepsze wypieki, jakie przychodziły mu do głowy. Jak widać upór, motywacja oraz ciężka praca się opłaciły.

Autor

Prestiż
Karolina Wysocka

Uprzejmy, uśmiechnięty, niepozorny. Taki wydaje się na pierwszy rzut oka. Jednak jak słusznie zauważyli uczestnicy „Bake Off”, Marcin to „cicha woda”. Dzięki ciężkiej pracy i determinacji wspiął się na cukierniczy szczyt. A jak wyglądała jego droga? 

Rodzinne wypieki

Marcin jako dziecko chętnie przyglądał się, jak jego mama i babcia pieką ciasta. Słynęły z tego, że przygotowywały najlepsze słodkości na święta lub rodzinne uroczystości. – Jako dziecko, po szkole odwiedzałem babcię i przyglądałem się, jak zajmuje się pieczeniem. Później, sam zacząłem piec i w pewnym momencie zastąpiłem mamę w przygotowaniu słodkości na święta lub inne okoliczności. Robiłem to jednak inaczej, moja mama i babcia sięgały po proste, klasyczne przepisy, a ja chętnie szukałem inspiracji w Internecie, nowych smaków – podkreśla mistrz wypieków. A jaki jest jego ulubiony wypiek z dzieciństwa? – Z tym okresem kojarzy mi się ciasto drożdżowe, pieczone na różne sposoby, np. strucla, makowiec, ciasto z kruszonką. Było często robione w moim domu – odpowiada.

Droga na cukierniczy szczyt

Mimo tego, że bliscy i przyjaciele proponowali mu podążenie cukierniczą drogą, Marcin wybrał geografię. Obecnie pracuje w firmie zajmującej się wirtualnymi etykietami spożywczymi. Mimo tego, że nie kształcił się w zawodzie cukiernika, nie mógł zapomnieć o swojej pasji. Około półtora roku temu zajął się wypiekami z nowym zaangażowaniem i motywacją. Postanowił wziąć udział w telewizyjnym programie. – Początkowo nie myślałem o czymś takim. Któregoś dnia kolega zaproponował mi, bym spróbował swoich sił w programie. Powiedział, że to coś dla mnie – wspomina Marcin. Pierwszy casting okazał się porażką. Mimo ciekawych deserów, cukiernik-amator był zbyt zestresowany i nieśmiały. Marcin jednak wyciągnął wnioski z niepowodzenia, postanowił spróbować jeszcze raz. Znów się nie udało, ale nie poddał się po drugiej porażce. Jak widać, jest przykładem na to, że w przysłowiu „do trzech razy sztuka” znajduje się ziarno prawdy. – Chciałem czymś zaskoczyć jurorów, za każdym razem przygotowywałem coś innego. Z castingu na casting doskonaliłem swoje umiejętności – mówi mistrz wypieków. Za trzecim razem był bardzo zmotywowany. Przygotował swój popisowy deser: trzy monoporcje i… udało się. Dostał się do programu. To był początek drogi.

Jak cukierniczy mistrz wspomina udział w telewizyjnym programie? 

– To była niesamowita przygoda, powtórzyłbym ją drugi raz. Poznałem tam wspaniałych ludzi, o podobnych zainteresowaniach. Mieliśmy wspólny język, mogliśmy rozmawiać godzinami – podkreśla Marcin. Oczywiście, w programie była też rywalizacja i uczestnikom towarzyszył duży stres, ale cukiernik bardzo miło wspomina czas spędzony w telewizyjnym show. – To niesamowite przeżycie. Na pewno zapamiętam to do końca życia – mówi Marcin. Co wyniósł z programu? Nauczył się wielu przydatnych trików, a przepisy z „Bake Off” stały się dla niego inspiracją do tworzenia własnych słodkości. 

Nie zabrakło też trudnych momentów, ale Marcin umiał wyjść z nich obronną ręką. Widać, że dzięki programowi wiele się nauczył, zyskał pewność siebie i upewnił, że jest dobry w tym, co robi.

Słodki finał

Co wspomina najmilej? Oczywiście finał „Bake Off”! Uczestnicy cukierniczego show na koniec musieli przygotować tort antygrawitacyjny, czyli taki, który ma oszukać zmysł wzorku. Wypiek musiał jednak nie tylko efektownie wyglądać, ale też smakować. Finaliści mieli na to 6 godzin. Marcin podjął się trudnego zadania i nie postawił na coś sprawdzonego. Postanowił wykorzystać wszystkie swoje umiejętności oraz wiedzę, by stworzyć spektakularny wypiek. – Zrobiłem wtedy bardzo wymyślny tort dwupiętrowy. Połączenie różnych technik i smaków. Malina, jeżyna, róża, lawenda, a także ciasto kruche, biszkoptowe, ptysie, sernik, musy czekoladowe. Misz-masz, ale wszystko się świetnie połączyło. To był mój najlepszy wypiek – mówi z dumą zwycięzca programu „Bake Off – Ale ciacho”. Wszystkie torty finalistów były niezwykłe, ale dzieło Marcina zdecydowanie się wyróżniało. Jeden z jurorów przyznał, że wypiek przeniósł go do jednej z najlepszych paryskich cukierni. Trud szczecińskiego fana słodkości się opłacił. Podobno, to była najdłuższa narada jurorów w historii telewizyjnego show, ale Marcin wygrał i to w jakim stylu!

A co poradziłby osobie, która chce spróbować swoich sił w telewizyjnym programie? – Trzeba być odważnym i upartym. Mieć marzenia, realizować je. Pomaga samozaparcie i wsparcie bliskich, mnie szczególnie wspierała siostra. Poza tym, nie bać się, nawet jak coś pójdzie nie tak. Jestem na to najlepszym przykładem – mówi z uśmiechem Marcin, po czym dodaje: – Dużo ćwiczyć i próbować piec w domu nowoczesne ciasta, różne techniki. Robić słodkości dla znajomych, rodziny, na wszelakie okazje. W programie są sprawdzane różne umiejętności.  

Dolce vita po zwycięstwie

Mistrz cukiernictwa po wygranej w „Bake Off” nie próżnuje, nie spoczął na laurach, tylko dalej się rozwija. Pieczenie to dla niego sztuka kreacji. Stale doskonali się w wykonywaniu monodeserów, które są jego popisową słodkością. Wypróbowuje też nowe smaki, różne rodzaje ciast, a swoimi dziełami dzieli się na fanpage’u Bonbon Deserownia i Szczecińskim Bazarze Smakoszy. Jakie ma plany na najbliższy czas? Zamierza się kształcić i niedługo wybiera się na staż do znanego cukiernika. Marzy o własnej pracowni. – Chciałbym mieć punkt cukierniczy, ale nie byłaby to zwykła cukiernia. Na pewno piekłbym tam oryginalne słodkości, w tym monodesery. Chciałbym też uczyć inne osoby – mówi Marcin.

Czy ma jakieś przydatne triki cukiernicze? Zbliża się Wielkanoc, więc Marcin zdradza sekret udanego sernika, jednego z najpopularniejszych ciast na świątecznych stołach. – Żeby wyszedł idealny, trzeba go piec w niskiej temperaturze, około 140 stopni. Należy jednak piec go dłużej, by równo rósł i się nie spalił. Polecam też kąpiel wodną. Blaszkę z masą serową włożyć do większej blaszki, którą najlepiej zalać wrzącą wodą. Wtedy ciasto będzie delikatne i równo wyrośnięte. Warto, by serniki były też urozmaicone. Można dodać owoce czy ciekawe składniki, np. mango, herbatę matchę. Na górę wylać konfiturę lub pokryć sernik kremem cytrynowym. Oczywiście warto też ozdobić ładnie ciasto – podpowiada zwycięzca polskiej edycji „Bake Off”. Przy okazji, poleca wypróbować swój sernik z programu telewizyjnego. Przepis na ciasto z dodatkiem herbaty matchy i pomarańczy można znaleźć na portalu Smaker.

 

Prestiż  
Kwiecień 2019