Trener personalny – związek idealny
Angelika Tomaszewska jest menagerem w klubie treningowym Strefa 3L – Long Life Lounge, a także doświadczonym trenerem personalnym. Wspólnie z innymi trenerami, fizjoterapeutami i dietetykami dba o zdrowie i kondycję swoich klubowiczów.

Rola trenera personalnego w treningu jest nie do podważenia i niezbędna by zacząć przygodę ze sportem. To osoba, dzięki której możemy zacząć nowe, lepsze i zdrowsze życie.
Kim jest trenerem personalny i dlaczego jego rola jest tak ważna?
Trener jest po to by pomagać, by poprawiać to co robimy niewłaściwie. Klubowicz nie musi się na tym znać. To nasze zadanie, po to jesteśmy. Trener ocenia stan zdrowia swojego klienta, jego zakres ruchu i możliwości. Decyduje, czy dana osoba może trenować. Umiejętnie dobiera ćwiczenia. Wszystkie osoby, z którymi pracuję w Strefie: trenerzy personalni, fizjoterapeuci, dietetycy są profesjonalnie przygotowani. Ten zawód to nieustająca nauka.
Relacja trener – klient jest bardzo ważna. Wiem to po sobie kiedy szukałam osoby, która mnie zmotywuje do pracy i mnie poprowadzi. Faktycznie to takie ważne?
Zdecydowanie. Żeby dobrze się pracowało z klientem ważna jest relacja jaka się między nami nawiązuje. Jest ona bliska, ale oczywiście do pewnej, czasem z góry ustalonej, granicy. Osoba, z którą będziemy trenować, powierza w nasze ręce swoje życie i zdrowie. Z tego też powodu trzeba bardzo uważać by nie zrobić jej krzywdy. Nasz podopieczny ma czuć się przy nas bezpiecznie i swobodnie. Często trenując z kimś, dotykamy go, pokazują w ten sposób jak prawidłowo należy wykonywać dane ćwiczenie. Osoba ćwicząca nie może odczuwać w tym momencie dyskomfortu, powinna mieć świadomość, że to tylko część treningu, pozbawiona jakichkolwiek podtekstów. Trener personalny jest trochę jak lekarz: patrzy na ciało jak na narzędzie, które trzeba naprawić i usprawnić.
Brzmi to trochę jak związek.
I tak jest, ponieważ bardzo ważne jest też pierwsze wrażenie. Są osoby, które potrzebują ciągłej motywacji do pracy nad sobą. Jeżeli podczas pierwszego spotkania nie zaiskrzy to nie ma szans, że ta osoba do nas powróci. Trener musi więc być również trochę psychologiem. Należy klientowi umiejętnie wytłumaczyć, że trening to proces rozłożony w czasie, a rezultaty przychodzą stopniowo. Oczywiście mogę pomóc schudnąć danej osobie 20 kg w ciągu półtora miesiąca, z rozpisaniem planu treningowego i diety, ale kosztem jego zdrowia. To może być efekt jo-jo albo coś znacznie gorszego. Takie podejście do treningu jest zwyczajnie nieracjonalne.
Co cię skłoniło, by zająć się trenowaniem profesjonalnie?
Zanim zostałam trenerem personalnym, byłam dziewczyną z 20 kilogramami nadwagi, która nie lubiła swojego ciała i wstydziła się chodzić na siłownię. Miejsce do ćwiczeń urządziłam w domu, ale z czasem zaczynało brakować mi miejsca. Musiałam w końcu się przełamać. Dopiero tam dowiedziałam się, że większość ćwiczeń, które wykonuję, robię źle. Nie posiadałam również świadomości własnego ciała. Przez to, że ćwiczyłam sama, robiłam sobie krzywdę. Nawet, wydawać by się mogło, wbrew pozorom najprostsze ćwiczenie jakim jest przysiad, wykonywałam niewłaściwie. Uważałam wtedy, ze tzw. machanie ciężarami, czy ćwiczenia na stacjonarnym sprzęcie to zwykłe podnoszenie obciążenia albo rekreacyjna jazda na rowerku. A tak naprawdę nieodpowiednio ustawiona grupa mięśniowa w trakcie treningu może wyrządzić nam krzywdę.
Co sprawia tobie w tym zawodzie największą przyjemność? Nam, ćwiczącym – efekty. A co cieszy trenera?
To, że naprawdę pomagamy. Bardzo miłe i dające satysfakcję z tego zawodu jest to, kiedy przychodzi klubowicz i mówi, że widzi u siebie progres i nie chodzi tu wyłącznie o wygląd zewnętrzny tylko, że lepiej się czuje, że jest silniejszy, że jego wydolność się zwiększyła i np. wejście po schodach na czwarte piętro przestaje być problemem, a wspólne bieganie z wnukami zaczyna być przyjemnością. Praca nad sylwetką jest ważna, ale nie tak trudna jak praca nad kondycją, która wymaga od nas naprawdę głębokiej wiedzy. Osobiście w tej pracy najbardziej lubię wyzwania i tzw. – jak to mówię żartobliwie – „ciężkie przypadki”, czyli osoby z nienajlepszym stanem zdrowia czy takie do których trudno dotrzeć. Uwielbiam pracować z takimi ludźmi, szczególnie kiedy wysiłek jaki w to wkładam, zaczyna przeradzać się w efekty. Kiedy ktoś, kto na początku jest na wszystko nastawiony negatywnie z czasem zaczyna tobie dziękować i okazywać radość ze wspólnej pracy, to jest to, co
w tym zawodzie lubię najbardziej.
Dziękuję za rozmowę.