Żarty się skończyły
Wojna zaczęła się tuż po śniadaniu. Na śniadanie miały być jajka na twardo. Na stole obrus, jajka gotowe w kieliszeczkach, powszechne „smacznego” i… „Stop!” – zawołał król Blefusku. Nożyki zastygły w powietrzu nad gotowymi do ścięcia czubkami jaj. Jedne były włożone do kieliszka grubszą stroną, inne zgoła przeciwnie. Nad stołem unosił się wielki znak zapytania. „Co stop?” – warknął król Liliputu. „Cóż znowu wymyśliłeś?”. „Od dziś Moja Wysokość ujednolica sposób ścinania czubków jajek na twardo. Pod rygorem surowych kar, jaja ścinamy od cieńszej strony! Tak postanowiłem ja i niech się stanie”– wymamrotał przez zawiązaną pod brodą serwetę król Blefuscu. Twarze gości zwróciły się w kierunku króla Liliputu w niecierpliwym oczekiwaniu na nieuchronną ripostę. „A w życiu tam. Od stu lat ścinam jaja z grubszej strony i tak pozostanie” – warknął ponownie król i… się zaczęło.
Na śniadanie zaproszonych było parę znanych osób. Jednak ani ranga, ani osobista powaga, a nawet popularność, nie powstrzymały gwałtownego strumienia przemocy. Wszak Czerwony Kapturek zawsze ścinał jajko od grubszego końca, a Wilk od cieńszego. Podobnie czynili to Wołk i Zajac, Bolek i Lolek, czy Jaś i Małgosia. W jednej chwili odżyły głęboko skrywane dawne urazy i żale. Kurtuazję letniego poranka trafił gwałtowny szlag…W ruch poszła zastawa, sztućce i co mniejsi goście.
„Proszę się uspokoić, sytuacja jest opanowana i wojny już w zasadzie nie ma” – skłamał na samym początku pożogi Pinokio, a okulary zsunęły się mu z gwałtownie rosnącego nosa. W zasadzie, od dawna nikt nie brał na poważnie jego słów. Nad jego głową przeleciał pusty garnczek po miodzie, ciśnięty przez wściekłego Puchatka. Drugi, pełny słoik Puchatek troskliwie osłaniał swym puchatym ciałem. Prosiaczek z cichym warkotem wgryzał się w nogę Ołowianego Żołnierzyka, a Królewna Śnieżka rzucała z zadziwiającą celnością Siedmioma Krasnoludkami w przycupnięte pod stołem Świnki Trzy. Konik Garbusek szarpał Muchomorka za tęczowy kubraczek, aż guziki strzeliły na wszystkie strony. Jeden z nich wybił Calineczce górną, lewą dwójkę. Nikt nie wiedział gdzie jest Żwirek? Później okazało się, że akurat w tym momencie musiał wyjść do toalety. Mama Muminka w pośpiechu zbierała ze stołu pozostałości zastawy. „To się da jeszcze posklejać” – mruczała pod nosem, jak zawsze pełna optymizmu. Smok Wawelski wywijając wazową łyżką gonił Krtka i Rumcajsa, wyzywając ich od czeskich przybłędów. W ich imieniu urągliwie odszczekiwał się Reksio. W powietrzu śmigały naczynia, sztućce, krasnale i przyczyna tego pandemonium – jajka. Pod stołem Gargamel opiekuńczym gestem przygarnął do siebie gromadkę Smerfów, ani myśląc o odwiecznym konflikcie ich interesów, jaki opisywały liczne książki i filmy.
„CISZA!!!” – przekrzykując bitewny gwar, Kopciuszek wdrapał się na zdemolowany wojenną zawieruchą stół. Wdrapał, ponieważ Kopciuszek w sobotę ogłosił, że od tego dnia jest bardziej chłopczykiem, niż dziewczynką.
„Cisza mi tu do jasnej cholery!” – powtórzył, dodając dwa słowa, których próżno by szukać w jego tak dokładnie opisanej biografii.
„Od dziś, na śniadanie wyłącznie jajecznica, a komu się nie podoba, ten wylatuje z naszej bajki. Zrozumiano?„– Kopciuszek potoczył po zebranych groźnym wzrokiem. Wszyscy zrozumieli, wiadomo bowiem, że z Kopciuszkiem nie ma żartów. Zrozumieli, że w zasadzie, to z nikim nie ma żartów, bo żarty się skończyły…
(Wojnę plemion Liliputu i Blefuscu pierwszy opisał Jonathan Swift. Nazwiska i pseudonimy gości biorących udział w opisywanym przez Szymona Kaczmarka śniadaniu, autor wziął z wątłej, lecz dzielnej pamięci własnej, a wszelkie podobieństwo osób i zdarzeń do rzeczywistości, jest jak najbardziej zamierzone)