Czułość, wrażliwość, praca w zespole
„Praca nad filmem zabiera trzy miesiące twojego życia. W tym czasie spędza się mnóstwo czasu z operatorem, dlatego trzeba go lubić”. Te słowa znakomitego brytyjskiego reżysera Alana Parkera pasują do naszych bohaterów. Zdecydowanie się lubią, a nawet przyjaźnią, co widać dobrze w ich twórczości, ostatnio docenionej na międzynarodowej arenie. Kinomotiv to niezależny kolektyw zajmujący się produkcją filmową założony przez Ewelinę Marcinkowską-Maniak, Piotra Gołdycha i Michała Bączyńskiego.

Mają na swoim koncie wiele realizacji: m.in. teledysków, reklam, reportaży, a także transmisji live. Współpracowali i współpracują m.in. z HBO, PISF, Asfalt Records, Prosto Label i Dobrze Wiesz, z Papaya Films/McDonalds, Red Bull, z Teatrem Współczesnym, Akademią Sztuki i Filharmonią im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie. Niedawno zdobyli nagrody w konkursie California Music Video Awards za teledyski dwóch szczecińskich artystów: „Algorytm” Konrada Słoki i „Carnegie Hall” Różanka. Mieszkają i tworzą w Szczecinie, angażując lokalny przemysł kreatywny.
Zacznijmy od nagród, które ostatnio, w pełni zasłużenie zgarnęliście – jakie to ma dla Was znaczenie?
Ewelina: Nagrody to bardzo miła forma docenienia naszej twórczości. Oczywiście w pierwszej kolejności chcemy, żeby zadowoleni byli artyści i klienci, z którymi pracujemy, ale wiadomo, że walidacja z zewnątrz jest pozytywnym kopem, szczególnie jeśli chodzi o niekomercyjne działania.
Jak doszło do powstania kolektywu Kinomotiv?
Ewelina: Powstanie Kinomotiv przyszło nam dość naturalnie, ponieważ pracujemy razem od ponad 10 lat. Każdy z nas ma różne kompetencje, co czyni tę współpracę przyjemną i dość bezproblemową. Co więcej przyjaźnimy się, więc o dużej ilości spraw jesteśmy w stanie swobodnie porozmawiać i mamy dla siebie wiele empatii oraz zrozumienia.
A dlaczego kolektyw a nie np. firma produkcyjna. Niezależność w tej branży pomaga czy raczej gromadzi więcej wyzwań?
Ewelina: Forma kolektywu daje nam dużo swobody. Jesteśmy w stanie dzięki temu obsługiwać lokalne butikowe firmy, ale jak jest potrzeba to zorganizować duży plan zdjęciowy poważnej produkcji filmowej czy przeprowadzić streaming online na 10 kamer. Staramy się zapraszać do współpracy zaprzyjaźnionych Twórców np. Adama Barwińskiego czy Kubę Litke, ale jesteśmy też otwarci na nowe twarze i talenty. Niezależność oczywiście nie zawsze ma tylko dobre strony, ponieważ rynek szczeciński dość mocno weryfikuje produkcje filmowe, dlatego musimy być elastyczni i dopasowywać się do jego potrzeb, a przy tym zachować tożsamość.
Jesteś kierowniczką produkcji. Skąd pomysł by być tą osobą, na której chyba spoczywa największa odpowiedzialność.
Ewelina: Od zawsze lubiłam „organizować” różne akcje i wydarzenia. Sprawia mi też przyjemność praca z ludźmi i to, że każdy projekt jest inny. Podczas preprodukcji poznaję bardzo dużo osób, dzwonię i jeżdżę po mieście – czasem potrafi to być męczące, ale jak zaczyna się wszystko „spinać” podczas zdjęć i potem widzę efekt końcowy to wszystkie te dni i godziny są tego warte. Jako producentka odpowiadam również za budżetowanie, planowanie produkcji, umowy, negocjacje z klientem i rozliczenia. Czasem przy mniejszych produkcjach organizuję rekwizyty, lokacje czy castingi, a jak trzeba podnieść przysłowiowy papierek z podłogi czy podać kawę na planie to również nie mam z tym problemu. Staram się uprzedzić nieprzewidywalne i gasić pożary. Najtrudniejszy jest stres związany z brakiem kontroli nad pewnym kwestiami np. pogodą, ale ciągle się uczę pokory wobec czynników zewnętrznych.
A jak to wygląda od strony czysto praktycznej? Jakie trzeba mieć umiejętności w tym zawodzie?
Ewelina: Czy potrafisz załatwić śnieg w środku lata? Znaleźć lokację idealną na szczycie góry lub w odległej miejscowości? Dogadać się z ochroną na bramce lub udobruchać starszą panią podczas hałaśliwej imprezy? Oczywiście mówię to z przymrużeniem oka. Kierownik produkcji musi być punktualny, umieć dogadać się z ludźmi, załatwić rzeczy niemożliwe, czasem być nianią lub psychologiem, mieć empatię, ale też stalowe nerwy. Oprócz tego bardzo dobrze liczyć, znać prawo autorskie i być na bieżąco z przepisami. Przede wszystkim trzeba to kochać…
Na spotkaniach biznesowych z klientem jesteś traktowana ze względu na płeć? Czy w tej branży na szczęście tego nie ma?
Ewelina: Staramy się obracać wśród ludzi i klientów, którzy są świadomi i cieszy mnie fakt, że od dawna nie miałam sytuacji, w której czułabym się dyskryminowana. Co oczywiście nie zmienia faktu, że bywały takie przypadki… Niestety show biznes jest pełen mizoginów. Na szczęście w Kinomotiv najważniejsze jest jakim się jest człowiekiem i każdy jest traktowany z należytym szacunkiem.
Skupmy się teraz na artystycznej części Waszej pracy. Co dla Was jest ważne przy tworzeniu obrazu?
Piotr: Staram się, aby zawsze opowiadał historię i był czymś więcej niż „obrazkiem”.
Michał: Film należy traktować jako dzieło zespołowe i wielowymiarowe. Oczywiście każdy zwraca szczególną uwagę na swoją rolę w zespole, natomiast czułość i wrażliwość na to co wokół jest równie ważne. Nadmiernie skupienie się na jednym elemencie może odbywać się kosztem całości, więc często film to kompromisy i zdolność do współpracy i zrozumienia innych. Praca kamery to nie ruch sam w sobie, ale często praca z aktorem, jego grą i emocjami. Każda decyzja ma swoje konsekwencje i wpływa na odbiór danej sceny.
Dla mnie bardzo istotnym elementem jest budowanie kompozycji i ciągłości wizualnej, którą jesteśmy w stanie uzyskać budowaniem tempa sceny, ruchem kamery. Całość powinna być linearna i lekko płynąć, nie zastanawiać. Dlatego z jednej strony przykuwam uwagę do zdjęć na zasadzie osobnych klatek, jednak nie mają one żadnej siły i znaczenia, gdy nie oddają atmosfery i klimatu. Bardzo cieszy mnie również komponowanie różnych planów, czy decydowanie się na różne nieoczywiste środki. W teledyskach jest wiele miejsca na dowolność i zabawę konwencjami. Możemy używać kamer VHS, obiektywów szerokokątnych i to wszystko broni się w obrazie końcowym. Jeśli przepalimy obraz i to będzie to umotywowane historią i wrażeniowością to czemu nie. Na kolejnym biegunie pracy przy tworzeniu obrazu jest kreowanie go światłem i scenografią. Ciągle staram rozwijać się w kwestii pracy ze światłem i uważam to za jeden z najistotniejszych elementów pracy nad obrazem. Mniej interesują mnie kwestie techniczne i technologie używane w produkcji obrazu.
Co do wspomnianych przez Ciebie Michał nieoczywistych środków to ciekawa historia wiąże się z teledyskiem „Carnegie Hall” Różanka. To było wyzwanie…
Piotr: Cała nasza praca to jeden wielki trudny moment, wyzwanie za wyzwaniem, ale taki już jej urok. Ciekawa historia to ta o rowerze z teledysku “Carnegie Hall” - tym który poleciał oczywiście. Długo szukaliśmy sposobu na ostatnią scenę, w której mieliśmy zrzucić rower z dachu wieżowca. Pierwotnym planem było rzucanie nim z jakiegoś mostu na obrzeżach miasta. Poświęciliśmy cały dzień na próby, stworzyliśmy nawet rower-dublera, ale żaden z mostów nie był wystarczająco wysoki więc zaczęliśmy szukać miniatury roweru. W trakcie poszukiwań wpadł nam do głowy pomysł, żeby jednak spróbować zrzucenia tego roweru w postprodukcji i jak się okazało w godzinę animacja była już gotowa. Nie wiem czy jest to najciekawsza, ale dla nas pouczająca historia. (śmiech)
Czyli nieustający proces twórczy. Jak zazwyczaj wyglądają przygotowania?
Michał: Specyfika miejsca, w którym się znajdujemy determinuje poniekąd formę naszej pracy i to, że często pracujemy w mniejszych zespołach. To sprawia, że trzeba być bardziej uniwersalnym i elastycznym. Wykraczać poza kompetencje i rolę do jakiej jesteśmy przypisani. Nie zawsze praca przy filmie to piony, które ze sobą współpracują, dlatego często dzielimy odpowiedzialność na znacznie szerszy zakres niż tylko zdjęcia czy reżyserię. Nie rozpatruję tego jednak w kategorii minusów, bo dzięki temu nasze prace są bardziej autorskie i autonomiczne.
Proces przygotowania do każdego projektu to w zasadzie najważniejszy moment produkcji. Oprócz pracy koncepcyjnej to okres, w którym często określamy po prostu na co „jesteśmy sobie w stanie pozwolić”. Określenie tego co chcemy zrobić i w jakim kształcie. Istnieje wiele form filmowych i uników, dzięki którym możemy lawirować na linii pomysł i marzenia, a budżet i realia. W zależności od tematu analizujemy odpowiednią formę. Może to być zlepek ujęć found footage, klip jednoujęciowy czy teledysk, w którym mieszamy różne media i techniki. Na każdą produkcję trzeba znaleźć odpowiedni język filmowy.
W przypadku teledysków, które realizujemy schemat działań jest często bardzo podobny. Słuchamy piosenki i dokopujemy się do własnych wrażeń, pomysłów, inspiracji i skojarzeń. Staramy się określić dynamikę, kolor i tempo w jakim obraz będzie ciekawie dopełniał piosenkę lub nadawał jej jakieś nowe znaczenia. A im ciekawiej zagramy kontrastami i metaforami względem tekstu tym lepiej, choć często dosłowność potrafi być zabawna i odpowiednia. Zdarza się, że po wymyśleniu kilkunastu pomysłów wracamy do pierwszego założenia, które było najbardziej instynktowne. Czasem to instrument, linia melodyczna, a czasem słowa refrenu wyznaczają nam pomysł na cały teledysk. Na takich podstawach określamy to co chyba najważniejsze, czyli klimat. Interpretując piosenkę można odnaleźć w niej sceny i kolor.
A Ty Ewelina bierzesz udział w czysto kreatywnej stronie produkcji? Masz wpływ na scenariusz, obraz, czy w pełni ufasz i pozostawiasz to reszcie ekipy?
Staram się, aby proces kreatywny był po stronie artystów, więc zazwyczaj wypowiadam się w tematach marketingowych czy podczas burzy mózgów lub przy końcowym efekcie. W pełni ufam estetyce i wyborom jakich dokonuje nasz team.
Pozostając przy teledyskach, to jesteś Piotr również muzykiem, grasz w zespole Tragarze. Wykorzystujesz w jakiś sposób ten dar w filmowej pracy?
Na pewno jest to pomocne. Znam jej język i strukturę utworu co często pozwala łatwiej ją zrozumieć. Muzyka jest również źródłem inspiracji i motorem napędowym w życiu codziennym.
Co Was w takim razie inspiruje, skąd czerpiecie natchnienie?
Michał: Do pracy inspirują mnie głównie rzeczy, które jeszcze nie powstały, a są w sferze przyszłych planów. Tam szukam kolejnych wyzwań. Raczej operuję na wizji tego co może się wydarzyć. Jeśli chodzi natomiast o inspiracje do bieżących projektów, które robimy to myślę, że znajduję je w codzienności, obserwacji czy analizie tego co najprostsze i najbliżej nas. Z małej pszczółki lądującej na małym kwiatuszku w słoneczny poranek czy w uśmiechniętym gołębiu w deszczowy listopadowy wieczór. Reszta inspiracji to zlepek różnych jaźni, które widziało się przez lata i są gdzieś mocno zakorzenione i trudne do zidentyfikowania. Masa teledysków, dokumentów, reklam czy filmów począwszy od klasyki kina po filmy akcji klasy B.
Piotr: Całe moje życie kręci się wokół myślenia obrazem i obserwacji tego co dzieje się dookoła. Zwracam uwagę na wszystko co wyróżnia się z algorytmu codziennej rutyny.
Dlaczego akurat wybraliście film jako sposób na życie?
Michał: Myślę, że mam nawyk widzenia świata w mocno wizualny sposób. Od dziecka lubiłem rysować, tworzyć linie w zeszytach, ale też bardzo wnikliwie zostają we mnie ludzkie gesty twarze i emocje. Lubię to odtwarzać w głowie i dokumentować różne rzeczy, które widzę na co dzień. To gdzieś się we mnie zapisuje i film daje możliwość przeniesienia tego dalej. W filmie podoba mi się też to, że sam kreujesz nieistniejący świat i opowiadasz w nim historie. Opierasz się na rzeczywistości i czerpiesz z niej, ale jest to tylko rezonująca fikcja. Tak, więc ścieżka mojej edukacji poza również wartościowym epizodem budowlanym szkoły średniej skierowana była na pracę z filmem i nowymi mediami.
Piotr: Od kiedy pamiętam fascynował mnie obraz. Ruchomy i nieruchomy. Już jako dziecko zatrzymywałem się na reklamach tanich kamer ze sprzedaży wysyłkowej. Myślę, że chodzi tu o uwiecznianie chwil, zatrzymywanie czasu.
Ewelina: Do mnie to przyszło naturalnie i jest wynikiem wielu lat pracy przy różnych projektach. Wiąże się z coraz to nowszymi wyzwaniami i ciągłym doskonaleniu się. Jeśli chodzi o formę to w tej chwili chciałabym żebyśmy poszli w stronę długiego metrażu…
A trzeba kończyć szkoły filmowe, żeby robić filmy?
Piotr: Myślę, że to znacznie ułatwia pracę, ale najważniejsza jest umiejętność pracy w zespole, pasja i samodyscyplina, bo w tej branży nauka nigdy się nie kończy. Doświadczenie zbieramy całe życie.
A propos umiejętności pracy w zespole to jak się Wam pracuje razem z Michałem? Sprawiacie wrażenie pary idealnej. Zresztą cała Wasza trójka to mocno zgrana grupa.
Piotr: Razem zaczynaliśmy jeździć na deskorolce, znamy się ponad pół życia i może z tych powodów a może z innych mamy wspólny język i wizję na każdy projekt. Mimo tego, że najczęściej pracujemy w duecie, osobno też dajemy sobie radę i ze względu na ilość pracy często tak się to kończy. Myślę, że przez te lata wspólnej pracy nawet nikt by nie odróżnił naszych prac solo od tych w duecie.
Michał: Z Piotrkiem pierwsze nagrania robiliśmy już w 2012 roku. Głównie filmy deskorolkowe. Można powiedzieć, że wypracowaliśmy sobie już bardzo konkretny model pracy, często mamy wspólne wizje i potrafimy dyskutować na temat różnic czy problemów. To samo z Eweliną, która odpowiada w naszym kolektywie za sferę biznesową i jest kierownikiem produkcji, pełni również wiele innych funkcji. My z Piotrkiem zajmujemy się częścią artystyczną i wykonawczą. Wszyscy wspólnie tworzymy Kinomotiv.
Ponadto poza naszą trójką jako kolektyw współpracujemy również w zależności od projektu z innymi twórcami. Mamy w naszym gronie, grafików, fotografów, oświetleniowców czy studio odpowiedzialne za animację i design. Jeśli tylko jest taka możliwość staramy się zapraszać jak najwięcej osób m.in. studentów z Akademii Sztuki, której sam jestem absolwentem.
A Tobie Ewelina jak się udaje „ogarniać” chłopaków?
Nasza ekipa to dobrze naoliwiona maszyna, która funkcjonuje dlatego że wszyscy są w pełni zaangażowani. Nie muszę „ogarniać” Piotra i Michała są utalentowanymi i kompetentnymi ludźmi. Natomiast staram się, żeby mieli przestrzeń i wolną głowę na pracę kreatywną. Film to nie wbijanie gwoździ i praca od 9-17, tyko dużo pracy koncepcyjnej, zdjęć np. w nocy, zimnie czy w nieregularnych porach. Moim zadaniem jest project management i dbanie, żeby ta praca dla wszystkich była jak najbardziej komfortowa. Zajmuję się też stroną stricte biznesową i kontaktem z klientami.
Jakie są Wasze najbliższe plany i kiedy pełnometrażowa fabuła?
Piotr: Najbliższe plany to jeszcze więcej filmów. Kiedy fabuła niestety nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ale na pewno możemy powiedzieć, że nad nią usilnie pracujemy od dłuższego czasu.
W Szczecinie da się w ogóle robić filmy?
Ewelina: W naszym mieście jest sporo ukrytego potencjału. Jakiś czas temu powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy wyjeżdżać, tylko edukować ludzi i zmieniać ich mentalność. Czasem jest to bardzo trudne, ale widzimy światełko w tunelu i otwartość na coraz lepsze produkcje.
Piotr: Szczecin jest dobrym miejscem do WSZYSTKIEGO.
Dziękuję za rozmowę.