A nuż, widelec…?
Sztuka jedzenia pałeczkami oprócz zręczności i wprawy, wymaga podobnie jak jedzenie sztućcami, opanowania kilku podstawowych zasad. Ważny jest nie tylko sposób trzymania pałeczek, ale również to, jak odkładamy je po skończonym posiłku i w którym kierunku trzymamy ich końce. Niewłaściwy sposób posługiwania się pałeczkami może nawet obrazić naszych współbiesiadników.
Pałeczki, sztućce, własne dłonie, muszle… co kraj to obyczaj, jemy tak jak nauczyliśmy się w domu. Oczywiście, nieumiejętność posługiwania się nożem i widelcem świadczy o poziomie kultury środowiska w jakim przyszło nam się wychowywać. W moim dozwolone było jeść palcami! No, fakt, nie zupę mleczną lub jajecznicę, ale takie placki ziemniaczane albo naleśniki i owszem. Dziś chyba jeszcze bardziej niż w dzieciństwie doceniam smak potrawy nie ruszonej nożem i widelcem. Buła z kawałkiem kiełbasy, pajda chleba, jajko na twardo i pomidor (ten żelazny zestaw podróżny) zwróćcie uwagę: jadamy je nie używając sztućców. I od razu czujemy się jakoś tak wakacyjnie, na luzie.
Grillujemy zazwyczaj również na luzie. Ten luz, najczęściej manifestowany jest przez podawanie plastikowej zastawy. Ileż to razy próbowaliście nadziać sztywny kawałek szaszłyka lub nieśmiertelnej karkówki na wyginający się i łamliwy przedmiot widelcopodobny ? Kto z nas potrafi przekroić plastikowym nożykiem twardego małosolnego? Plastikowa zastawa obraża moje poczucie estetyki kulinarnej na tyle, że najczęściej rezygnuję z jej używania. Na rzecz paluchów właśnie.
Trudno byłoby jeść palcami przystawki na obiedzie galowym u prezydenta lub w innym, podobnie sztywniackim miejscu, ale zakąszanie kawałkiem sera z deski w ulubionej knajpce za pomocą własnych palców z pewnością nie będzie przestępstwem pierwszego stopnia. Obserwując wielokrotnie ludzi dla których posługiwanie się dłonią przy jedzeniu stanowi naturalną tradycję, fascynowała mnie biegłość z jaką potrafią zjeść najtrudniejsze nawet potrawy. Sosy z kawałkami warzyw i czasami mięsa lepione zręcznie z ryżem lub kawałkiem placka znikają błyskawicznie, a uczestnik takiej uczty pozostaje schludny i czysty. Mnie nigdy ta sztuka się nie udawała, a maczanie palców we wspólnej misce pełnej najsmaczniejszego jedzenia budziło mój sprzeciw i opór. Do czasu gdy uświadomiłem sobie kulturowy aspekt takiego sposobu pożywania darów bożych. Muzułmanie jedzący palcami posługują się w tym celu wyłącznie prawą dłonią. Ma to znaczenie i religijne i czysto praktyczne. Słowa Koranu określające dość dokładnie niemal każdy aspekt życia pobożnego wyznawcy Islamu mówią: „Nie jedzcie lewą ręką, ponieważ szatan je lewą ręką.” Lewa dłoń służy do zupełnie innych czynności i nie będę się nad nimi zbytnio tu rozwodził.
Ogromna rzesza afrykańskich i azjatyckich emigrantów w Europie zachodniej wprowadziła do życia codziennego nie tylko swoje egzotyczne dania, ale również i zasady ich spożywania. Liczne bary sushi, restauracje tajskie, indyjskie, marokańskie serwują dania do których nóż i widelec po prostu nijak nie pasują. W Polsce jeszcze tego nie odczuwamy, ale np. w Wielkiej Brytanii jedzenie wielu potraw palcami jest już powszechnie akceptowane.
W naszym kraju nie musimy brać przykładu z egzotycznych emigrantów. Narastająca od lat moda na powrót do kulinarnych korzeni Słowian, niesie również zmiany w sposobie ich jedzenia. Zaczęło się to kilka lat temu od przysłowiowej pajdy ze smalcem i ogórkiem podawanej na najbardziej wykwintnych rautach, a skutkuje dzisiejszymi restauracjami z kuchnią staropolską i strzechą na dachu. Podawane na zgrzebnych deskach sery, czy wędliny aż proszą się o schwycenie palcami. Oczywiście, może to i nie higieniczne, może obco nam kulturowo, ale…..jakie smaczne! Czy zresztą nasi pradziadowie nie jadali rękami mięsiwa, ptactwa, że o kaszy nie wspomnę? Widelec – podobno wynaleźli go Włosi, a przynajmniej pierwsi zaczęli go w Europie używać. Stało się to dopiero w XV wieku! Wśród polskiej szlachty i mieszczaństwa widelce zaczęły upowszechniać się dwa stulecia później.
Powróćmy na zakończenie do grillowania. Żeberka, skrzydełka, kiełbaski, szaszłyki (niekoniecznie mięsne)… wyobrażacie sobie, by jeść je nożem i widelcem? A rybkę złowioną w jeziorze, usmażoną i podaną na kromce chleba? Cała smakowitość letniego obżarstwa tkwi w oblizywaniu kosteczek, wysysaniu ości i czyszczeniu talerzyka chlebem. W poplamionych tłuszczem palcach trzymających zmrożony kieliszeczek. Bądźmy choć w czasie wakacji dziećmi. One dokładnie wiedzą co dobre, śmieszne i zdrowe. Przecież savoir vivre również może podlegać ewolucji .
P.S. czy ktoś ma może pod ręką serwetkę?
Szymon Kaczmarek