Wyższe sfery na Pogoni
Znani biznesmeni i politycy, a także kibice z grubszym portfelem to członkowie Pogoń Szczecin Bussines Club. Oglądają oni mecze Pogoni z loży VIP. Jak wygląda miejsce zarezerwowane tylko dla nielicznych, o czym rozmawiają bywalcy, a którzy z nich najbardziej emocjonują się meczami Pogoni? Postanowiliśmy to sprawdzić...
Loże VIP na stadionach to produkt, który pojawił się w Polsce rok temu wraz z oddaniem nowych obiektów piłkarskich na EURO. Na stadionie Narodowym w Warszawie jest ich 69 i łącznie mogą pomieścić 800 osób. Na trzech pozostałych stadionach trochę mniej - bardziej czy mniej ekskluzywnych, tańszych albo takich w sam raz na kieszeń rosyjskiego miliardera Romana Abramowicza, który za wykupienie loży we Wrocławiu na 3 mecze (dla 24 osób) podczas EURO, zapłacił bagatela... pół miliona złotych. Na stadionie w Szczecinie też mamy lożę i trybunę VIP - znacznie skromniejszą ze względu na infrastrukturę stadionu - z której korzystają członkowie Pogoń Szczecin Bussines Club. Są nimi przedsiębiorcy oraz kibice, którzy przez wykupienie członkostwa oraz dodatkowy sponsoring wspierają Pogoń, i we wspólnym gronie oglądają mecze. Na trybunie VIP jest 138 miejsc siedzących, ale są i tacy goście, którzy wolą oglądać mecze z sali przez szybę, delektując się przy tym smacznymi daniami serwowanymi przez restauracje „Kuźnia”oraz „Sake”, przygotowującą oryginalne sushi. Podczas ciekawszych meczów minionego sezonu loża wypełniała się grupą prawie 200 gości. - To idealne miejsce, żeby porozmawiać o biznesie, polityce i Szczecinie w ogóle - krótko i trafnie charakteryzuje Adam Grochulski, szczeciński animator kultury, a także miłośnik sportu. Zarówno sprawy biznesowe jak i zainteresowanie piłką przyciągają na stadion Wojciecha Narucia, wiceprezesa Grupy Azoty, sponsora Pogoni.- Jesteśmy głównym partnerem biznesowym i przyglądamy się dokładnie jak drużyna sobie radzi - mówi prezes Naruć - Cieszymi się sukcesami, martwimy porażkami, bo chcemy dalej z Pogonią współpracować. Naruć od dwóch lat mieszka w Szczecinie i kibicuje Pogoni.
- Urodziłem się i mieszkałem przez 20 lat w Krakowie, więc jedyny dylemat komu kibicować na stadionie w Szczecinie miałem jesienią, gdy Pogoń grała z Wisłą, dlatego...nie poszedłem na mecz - uśmiecha się prezes. - Członkowsko w PSBC i możliwość bycia tutaj, to świetna sprawa, żeby po tygodniu ciężkiej pracy, przyjść i zrzucić z siebie stres i napięcie związane z obowiązkami służbowymi - dodaje. To również świetne miejsce do nawiązania kontaktów biznesowych. Poskutkowało to już w wypadku firmy Zapol. - Udało nam się nawiązać kontakty z Calbudem, PŻM i firmą EPA, od których dostaliśmy zamówienia na druk materiałów reklamowych - zdradza wiceprezes Zapolu Tomasz Walburg, którego spotkaliśmy w loży... pochłoniętego lekturą Prestiżu. - Pogoni kibicowałem od dawna, może kiedyś bardziej emocjonalnie, gdy mój brat (Marek Walburg - red.) grał w jej barwach. Biznesmeni rozmawiają o interesach, a politycy? - Do przyjścia na mecz namówiła mnie moja córka, 4 -letnia Lenka - mówi minister Bartosz Arłukowicz, który próbował relaksować się na jednym z ostatnich meczów, zapewne po ciężkim i chyba niezbyt spokojnym tygodniu pracy w Warszawie. Minister zdradził, że zdarza mu się odwiedzać loże na stadionach w Warszawie.
Obecność wojewody zachodniopomorskiego Marcina Zydorowicza z synem Marcelem nie dziwi ani trochę, w końcu ojciec pana Marcina ( a dziadek Marcela), to znany dziennikarz sportowy - Andrzej Zydorowicz. - Bywałem z ojcem na meczach Górnika, Ruchu i GKS - wspomina wojewoda. To był sposób na bycie razem z ojcem, bo ze względu na jego pracę tych momentów nie było zbyt wiele. Zdarzało się, że siedziałem obok takich legend jak polskiej piłki jak Gerard Cieślik. W ślady ojca nie chciałem iść, bo dziennikarstwo to strasznie trudny zawód (brawo, za powiedzenie tego głośno!) i świadomie wybrałem inną drogę.
Czy bardzo przeżywam mecze Pogoni? Myślę, że wszyscy członkowie Bussines Clubu przeżywają. Czasami mam wrażenie, że wszyscy mają ochotę...zdjąć koszule, tak jak robią kibice na łuku. - Bardzo emocjonalnie reaguje Sławek Nitras (członek Parlamentu Europejskiego - red.), który często zrywa się i biegnie do telewizora, żeby obejrzeć powtórkę jakiejś akcji - zdradza wojewoda. - Z kolei Paweł Szynkaruk (dyrektor PŻM-red.) jak widzi kogoś dawno nieobecnego na meczu, to wita go słowami: „Dobrze, że jesteś, teraz na pewno wygramy” - i często ta przepowiednia się sprawdza - dodaje Zydrowicz. My zaobserwowaliśmy, że jednak najbardziej żywiołowo reagują, zwykle siedzący razem - Adam Grochuski, Mirosław Sobczyk (szef Zapolu) i radny SLD Dariusz Wieczorek.
Na szczęście mecz piłkarski ma to do siebie, że jest w nim przerwa i wówczas nerwy można ukoić szklaneczką czegoś chłodnego, a stracone kalorie uzupełnić smacznymi daniami serowanymi w loży Bussines Clubu. - Zawsze kibicowałem Pogoni i tym, którzy przeznaczają własne pieniądze na sport, szczególnie w tych trudnych czasach - rozmyśla Adam Grochulski. - Przecież właściciele Pogoni, panowie Mroczek i Smolny mogliby je wydawać na różne rzeczy, ale chcą, żeby inni mieli z tego korzyść i pożytek.To trafne spostrzeżenie, bo od piłki nożnej jako fenomenu kultury masowej naszych czasów nie uciekniemy, ani w Szczecinie, ani praktycznie w każdym innym miejscu na ziemi. Zarówno od tego, że piłka dostarcza mnóstwo emocji i wrażeń, jak i łamie wiele barier. Ostatnio ktoś słusznie zauważył, że najlepszy polski piłkarz Robert Lewandowski, zrobił dużo więcej dla poprawy wizerunku Polski w Niemczech, niż politycy w ciągu kilku lat.