Wakacje!

Miasto pustoszeje. Drogę do pracy pokonać można bez stania w gigantycznych korkach. Zastój także w sporcie. Rozgrywki ligowe zakończone, mistrzowie Polski wyłonieni. Nuda. Dobrze chociaż, że lato to czas kolarzy, lekkoatletów czy pływaków. Bo inaczej telewizyjnym stacjom sportowym pozostałby boks albo powtórki (np. nieśmiertelnego meczu Polska-Anglia na Wembley).

Autor

Krzysztof Bobala

Wreszcie wakacje. Ostatnie tygodnie były niezwykle pracowite, więc na chwilę wytchnienia czekałem z niecierpliwością. Nareszcie można odetchnąć pełną piersią. Wsiąść na rower, zagrać bez pośpiechu i wyrzutów sumienia "osiemnastkę" na polu golfowym w Binowie. I to nie tylko w weekend. Miasto pustoszeje. Drogę do pracy pokonać można bez stania w gigantycznych korkach. Zastój także w sporcie. Rozgrywki ligowe zakończone, mistrzowie Polski wyłonieni. Nuda. Dobrze chociaż, że lato to czas kolarzy, lekkoatletów czy pływaków. Bo inaczej telewizyjnym stacjom sportowym pozostałby boks albo powtórki (np. nieśmiertelnego meczu Polska-Anglia na Wembley). Ale jest nadzieja na zmiany. Nadzieja ta nazywa się komercja. O tym, że pieniądz rządzi światem przekonywać nikogo z czytelników Prestiżu nie trzeba. I o tym, że często na jego punkcie niektórzy dostają prawdziwego obłędu, również. Dlatego w ostatnich tygodniach co chwilę informowani jesteśmy o jakichś gigantycznych aferach. MKOL, FIFA, a nawet nasz związek siatkarski "umoczeni" są w jakieś niejasne wybory i przestępcze afery. Pewnie część działaczy transmisje sportowe ogląda w więziennych celach, jednak wygląda na to, że tych niekorzystnych zachowań szybko wyplenić się nie da. Ale niekiedy pieniądze to także powód, aby zrobić coś fajnego dla sportowego świata. No bo przecież kto bogatemu zabroni? Weźmy na przykład takiego Ilhama Alijewa. Prezydent Azerbejdżanu dwukrotnie zgłaszał kandydaturę swojego kraju do organizacji igrzysk olimpijskich. Dwukrotnie się nie udało, ale Ilham się nie załamał. Przekonał Europejski Komitet Olimpijski i oto byliśmy świadkami historycznych, bo pierwszych Igrzysk Europejskich. Jakże wiele głosów rozmaitych fachowców, komentatorów czy znawców każdego tematu, że po co, że niebotyczne budżety, że druga liga itp. przewinęło się w ostatnich tygodniach przez wszelakie media. I pewnie ziarnko prawdy w tym ganieniu jest. Ja jednak wsłuchiwałem się w głosy tych najważniejszych – sportowców. Oni byli szczęśliwi. Przeżywali każdy start tak samo mocno, jak na olimpiadzie czy mistrzostwach świata. Medal smakował cudownie, hymn brzmiał identycznie, a łzy po porażce były tak samo gorzkie. Czy członek drugiej reprezentacji kraju nie zasługuje na splendor i radość z występu na tak dużej imprezie (a przecież startowały też reprezentacje w najmocniejszych składach)? A jak cieszyli się reprezentanci tych mniej popularnych dyscyplin? Zapaśnicy, łucznicy, przedstawiciele taekwondo, szermierki czy strzelectwa. Kiedy Państwo po raz ostatni oglądali ich zmagania? Kto z Was zna ich nazwiska? Dzięki takim imprezom to się zmienia. I niech ich będzie jak najwięcej. Bo przecież sport to sport. Zachowania i przeżycia podobne w podwórkowych rozgrywkach i na europejskich mistrzostwach. A póki co malkontenci na trochę zamilkną. Bo już za rok spotykamy się w Rio. Już na oficjalnej letniej olimpiadzie. 

 

Prestiż  
Lipiec 2015