Czekoladowe miasto
Czekolada poprawia humor, pozytywnie działa na pamięć, a żeby zrelaksować się wystarczy sam jej zapach… To wie prawie każdy. Nie wszyscy jednak są świadomi tego, że Szczecin pachnie czekoladą, a od niedawna także znów nią smakuje!

„Basztowa”, „Kapitańska”, „Koncertowa”, „Magnolia”, „Koliber”, „Pianka Odrzańska”… Starsze pokolenie szczecinian z pewnością pamięta niektóre słodkości, jakie dawniej były produkowane w fabryce „Gryf”. Dziś firma nie wytwarza już produktów detalicznych, ale wciąż działa, a smak jej czekolady jest na wyciągnięcie ręki: w wielu popularnych produktach, które możemy kupić w sklepach. Co więcej, historia szczecińskich słodkości jest ciekawsza, dłuższa i aktualniejsza niż się na pozór wydaje. Drodzy czytelnicy, czekolada w dłoń! Wyruszamy w podróż pełną słodkich opowieści.
Powrót czekoladowych słodkości
Był rok 2016. Przedsiębiorstwo Przemysłu Cukierniczego „Gryf” S.A. obchodziło siedemdziesiąte urodziny i w związku z tym Alicja Kowalska zyskała szansę, by zobaczyć zakład od środka. Miejsce zrobiło na niej ogromne wrażenie. – Po wyjściu z fabryki „Gryf” byłam w euforii, która utrzymywała się przez wiele godzin. Później zauważyłam reakcje szczecinian, pamiętających dawne wyroby „Gryfa” lub pragnących poznać ich smak. Zamarzyłam sobie przywrócić na rynek lokalny wyroby czekoladowe na bazie produktu z fabryki – wspomina pani Alicja. Tak wyglądały początki Szczecińskiej Manufaktury Czekolady „Oderro”. Projektu na wskroś lokalnego, który od początku do końca, zanurzony jest w naszym mieście. A dokładniej: od czekolady ze szczecińskiej fabryki, po nazwy pralinek, przypominające o specyfice miasta.
Obecnie firma Alicji Kowalskiej tworzy rzemieślnicze czekoladki, które zachwycają naturalnością, jakością, oryginalnymi smakami i wyglądem. Co jednak najważniejsze: powstają na bazie produktu z „Gryfa”. Dzięki temu możemy nie tylko rozkoszować się słodkim zapachem znad Odry, ale też spróbować prawdziwej, szczecińskiej czekolady! Pani Alicja przywróciła smak, o którym od dawna marzyło wielu mieszkańców miasta, a jej działania już zostały docenione. Właścicielka „Oderro” została wyróżniona w plebiscycie „Magnolie Biznesu” w kategorii „Z miłości do Szczecina”.
– To ogromne zaskoczenie, bo jestem dopiero na początku drogi. Bardzo się cieszę, że mnie doceniono i zauważono aspekt „szczecińskości” – podkreśla pani Alicja. Manufakturę wyróżniło też miasto. – Zrobiłam specjalne pudełka na potrzeby reprezentacyjne magistratu – mówi właścicielka „Oderro”. Przygotowała limitowaną edycję czekoladek z logo Szczecin Floating Garden. W środku znajduje się prawdziwy ogród smaków: róża, malina, wanilia z pomarańczą, migdały z miodem czy morele z marcepanem. Przy okazji, warto zaznaczyć, że praliny firmy „Oderro” to nie tylko czekolada z fabryki „Gryf”, ale też naturalne składniki i własne receptury. Pani Alicja sama wymyśliła smaki, nadzienia to jej autorskie pomysły. Pralinki wykonuje zaś własnoręcznie. Dodaje do nich świeżą śmietankę i bardzo dba o skład czekoladek. Nie znajdziemy w nich sztucznych aromatów, barwników, tłuszczu palmowego czy konserwantów. A jakie rarytasy ukrywają się w stylowych pudełeczkach marki „Oderro”? Można w nich znaleźć czekoladki o tak wdzięcznych dla ucha szczecinian nazwach jak: „Różanka”, „Toffisz”, „Rozkosz Bosmana” czy „Radosny Gryf”.
Ciekawostką jest też to, że pani Alicja została czekoladnikiem z pasji do tworzenia i zainteresowania słodką historią miasta. Właścicielka „Oderro” jest samoukiem. Wcześniej pracowała jako marketingowiec, dziennikarz, grafik i fotograf, a w międzyczasie chętnie przygotowywała słodkości dla najbliższych. Obdarowywała ich własnoręcznie wykonywanymi truflami czekoladowymi. Teraz te doświadczenia oraz pasje pomagają jej w rozwijaniu manufaktury. – Wszystko robię sama. Uczyłam się na własnych błędach. Zawsze mogłam jednak liczyć na pomoc pani Basi Cebrat, technolog z „Gryfa” – mówi Alicja Kowalska. Wyrób pralinek to proces pracochłonny, wymaga dużo cierpliwości i samozaparcia, ale właścicielka manufaktury do wszystkiego podchodzi z zaangażowaniem oraz pasją. Motywację do działania, rozwijania firmy dają jej zaś pozytywne opinie klientów oraz bliskich. – Mam pomysły na inne rzeczy. Chciałabym wprowadzić produkty wpisujące się w historię Szczecina. Marzę o czekoladziarni, przypominającej o działalności „Gryfa”. Myślę, że to dałoby radość nie tylko szczecinianom, ale też turystom, odwiedzającym nasze miasto – podkreśla z uśmiechem.
Warto również wspomnieć o źródle nazwy firmy pani Alicji. Inspiracją dla „Oderro” był zakład „Kakao-Werk ODERO Stettin”, który mieścił się dawniej, jeszcze kiedy Szczecin był niemiecki, przy obecnej ul. Dubois 23. Właśnie w jego budynku po wojnie zaczął działać „Gryf”. I w tym miejscu zaczyna się kolejna czekoladowa historia, choć ściśle powiązana z pierwszą…
Smak szczecińskiej czekolady
Fabryka „Gryf”, z której wyrobów korzysta Alicja Kowalska, istnieje od 73 lat, ale czekoladowa historia Szczecina jest o wiele dłuższa. Zanim jednak przejdziemy do jej początków, warto bliżej przyjrzeć się tej firmie. Większość z nas kojarzy słodki, intensywny zapach, który wydobywa się z budynku przy ul. Władysława IV, ale mało kto wie, co dokładnie jest tam dziś produkowane. Fabryka powstała w 1946 roku, a do 1995 roku były w niej tworzone produkty detaliczne: czekolady, cukierki
i bombonierki.
Dziś „Gryf” to jeden z dwóch polskich zakładów, zajmujących się przerabianiem ziaren kakaowych na skalę przemysłową. W 2007 roku fabrykę przejęła francuska grupa Cémoi. – To firma rodzinna, z tradycjami, dla której ważna jest zarówno jakość produktów, jak i pracownicy – podkreśla Christophe Guillemant, dyrektor zarządzający PPC „Gryf” S.A..
Nowy właściciel zmodernizował miejsce. Stale inwestuje też w utrzymanie wiekowego budynku. Firma mocno się rozwinęła. – W 2007 roku poziom produkcji był trzy razy mniejszy – mówi Christophe Guillemant. A co dokładnie powstaje w „Gryfie”? – Dziś fabryka produkuje 30 tysięcy ton wyrobów z ziarna kakaowego rocznie, a podstawą naszej działalności są dwa filary. Produkujemy półprodukty. Pierwszy filar to czekolady przemysłowe do dalszego przerobu, na które mamy wielu klientów w Polsce. Drugi to produkty kakaowe, w tym miazga, tłuszcz i proszek. Wysyłamy je głównie do naszych producentów we Francji, a tam powstają z nich produkty detaliczne, sprzedawane w sklepach. Priorytetem firmy jest umocnienie tych dwóch filarów oraz utrzymanie zabytkowego budynku – mówi Christophe Guillemant, po czym dodaje: – Musimy o to dbać, gdyż jesteśmy w centrum Szczecina. Jesteśmy elementem miasta.
Firma działa prężnie, stale się rozwijając. – Pracujemy na okrągło, rzadko kiedy się zatrzymujemy. Mamy też system weekendowy. Zatrudniamy sto dwadzieścia osób i aktualnie poszukujemy pracowników – mówi dyrektor zarządzający „Gryfa”. Ciekawostką jest też fakt, że powstające w fabryce produkty są bardzo różnorodne. – Obecnie mamy około pięćdziesięciu aktywnych receptur. Jesteśmy elastyczni, dostosowujemy się do klientów i dzięki temu współpracujemy z dużymi firmami. Potrafimy opracowywać specjalne, dostosowane do nich receptury – wyjaśnia dyrektor. W „Gryfie” tworzy się nawet wyroby w wersji bio i bez tłuszczu palmowego. Dyrektor przyznaje też, że atmosfera w pracy jest przyjemna, a zatrudnieni chętnie próbują wyrobów, co z kolei pozwala wyeliminować błędy. Oczywiście wszystko jest też drobiazgowo sprawdzane w laboratorium i dziale jakości. Na smak wyrobów pracuje zespół doświadczonych pracowników. W tym miejscu warto również zaznaczyć, że czekolada produkowana w „Gryfie” może się pochwalić licznymi certyfikatami jakościowymi.
Ciekawy jest też proces produkcji słodkich wyrobów w fabryce. Najpierw ziarno przypływa dużymi statkami i trafia do zakładu przez port w Szczecinie, Amsterdamie lub Hamburgu. Tu zaczyna się prawdziwa magia. Stary budynek fabryki wymusza specyficzny sposób produkcji wyrobów. Na każdym piętrze powstaje część procesu, a mówiąc ogólniej: czekolada tworzona jest od góry do dołu.
– Najpierw ziarno trzeba oczyścić, a później można przejść do jego przerobu. Na górnym piętrze poddaje się je prażeniu. Podgrzane powietrze pozwala wydobyć walory smakowe kakao – mówi Christophe Guillemant. Później następują kolejne etapy procesu, w których uzyskuje się miazgę, a z niej proszek i tłuszcz z ziarna kakaowego. Następnie miesza się je z cukrem, mlekiem oraz innymi dodatkami. Tak powstaje czekolada. – Z ziarna kakaowego uzyskujemy trzy produkty, które mieszamy w różnych proporcjach, by produkować różne rodzaje czekolady – wyjaśnia dyrektor. Po oczyszczeniu, prażeniu, wyłuskaniu, podgrzewaniu, mieleniu, mieszaniu, chłodzeniu oraz szeregu innych, drobiazgowych czynności w końcu uzyskuje się produkt końcowy. Czekolada opuszcza zakład w postaci płynnej lub płatków. Głównie jednak w pierwszej wersji, gdyż taką przyjmują duże polskie zakłady cukiernicze, które później wykorzystują ją do tworzenia własnych wyrobów. – Codziennie ładujemy pięć, sześć cystern – podkreśla Christophe Guillemant.
Dyrektor z pasją opowiada o fabryce i czekoladzie. Widać, że lubi to, co robi. – Pracujemy z przyjemnym produktem – mówi z uśmiechem. A czy sam chętnie sięga po słodkie wyroby z fabryki i ma wśród nich faworyta? – Tak, moja ulubiona czekolada to ta, która zawiera 70% kakao – przyznaje Christophe Guillemant. Jak widać, mimo, że „Gryf” od lat nie produkuje produktów detalicznych, działa i co więcej: radzi sobie świetnie. – Fabryka wciąż jest bardzo ważna – podkreśla Alicja Kowalska, która wyjątkowość swoich pralinek zawdzięcza między innymi produktom z zakładu.
Siłą „Oderro” jest lokalność, jednak manufaktura nie byłaby tak wyjątkowa, gdyby nie „Gryf”, a fabryka tak unikatowa, gdyby nie czekoladowa przeszłość Szczecina…
Miasto z czekoladą w tle
Zapach czekolady jest wizytówką naszego miasta od lat. – Jedna z pracownic „Gryfa” powiedziała mi kiedyś, że Szczecin to jedyne miasto portowe, które pachnie czekoladą – wspomina Alicja Kowalska.
Ile jest w tym prawdy? Trudno stwierdzić, ale coś na pewno. Turyści często zwracają uwagę na słodki zapach. Niestety, niewielu mieszkańców naszego miasta zna jego czekoladową historię na tyle, by o niej szerzej opowiedzieć… A jest o czym! Kakao związane jest ze Szczecinem znacznie dłużej niż od powstania „Gryfa”.
W czasach, kiedy nasze miasto było niemieckie, na jego terenie równolegle działały dwie fabryki czekolady. Na pewno niemały wpływ miała na to dobra lokalizacja Szczecina. – Z pewnością bliskość dużych portów, gdyż kakao transportowane jest statkami – wyjaśnia pani Alicja. Jedna z fabryk nazywała się „Flemming & Buchholz Schokoladen & Zuckerwarenfabrik” i powstała w 1884 roku. Produkowano w niej m.in. kuwertury i masy kakaowe. Po wybudowaniu własnego zakładu przeniosła się na dzisiejszą ulicę Spedytorską 6/7. Obecnie w budynku dawnego zakładu znajduje się Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna. – Miejsce powstało w latach 1912-1913. Budynek jest podobny do tego, w którym mieści się teraz fabryka „Gryf”. Na każdym piętrze odbywała się część procesu produkcji – mówi pani Alicja.
Drugi zakład znajdował się przy obecnej ulicy Dubois 23. Należał do Alberta Kreya, a później do spółki Doering&Co. i wówczas nazywał się „Kakao-Werk ODERO Stettin”. Produkowano w nim czekolady, kakao oraz wyroby cukiernicze. – Fabryka powstała w 1856 roku. Tworzono w niej popularne wówczas produkty, np. czekoladę „Lotti” czy kakao „Greif”. To właśnie w tym miejscu, po wojnie, zaczęła działać polska fabryka. Początkowo nazywała się PPS „Odero”. Później zmieniono nazwę na „Gryf”, a następnie przeniesiono zakład na Łasztownię (ul. Władysława IV – przyp. red). Co ciekawe, polska fabryka jeszcze do lat 60. XX wieku pracowała na części niemieckiego wyposażenia. Do dziś w zakładzie znajdują się wiekowe, nadal sprawne urządzenia – mówi Alicja Kowalska. Miłośniczka czekoladowego Szczecina przywołuje też legendę związaną z fabryką na Dubois. – Podobno w budynku, w którym niegdyś miał znajdować się klasztor, mieszkał duch nieszczęśliwie zakochanego mnicha. Kiedy znajdowała się w nim polska fabryka, straszył w szatni pracownice – mówi pani Alicja. Sam wygląd budynku na Dubois jest też bardzo ciekawy i nawet dziś można znaleźć na nim ślady czekoladowej przeszłości. Pisał o tym Michał Rembas w drugiej części książki „Cuda na fasadach”. Na gmachu znajduje się płaskorzeźba rzymskiej personifikacji pomyślności (Felicita). U stóp kobiety, na jednej z łodzi, widać inicjały dawnego właściciela fabryki Alberta Kreya, a w tle panoramę miasta.
Ten artykuł prezentuje tylko niewielki wycinek czekoladowych historii Szczecina. Może dzięki niemu spojrzycie na nasze miasto z nieco innej, słodszej strony. Kakaowa historia Szczecina, to coś, co wyróżnia nas na tle innych. Warto ją znać i o niej mówić. Mamy się czym chwalić, o czym opowiadać. To kolejna atrakcja, która może przyciągać turystów. Tym bardziej, że teraz już nie tylko pachniemy czekoladą, ale też nią smakujemy! Jak dobrze, że mamy ludzi, którzy kochają Szczecin i widzą w nim potencjał. Takich jak Alicja Kowalska z „Oderro” czy pracownicy „Gryfa” z dyrektorem fabryki na czele.
foto: Jarosław Gaszyński, Krzysztof Jerszyński