Instalacja elektryczna – podstawa każdego domu
Dlaczego lekceważymy jedną z najważniejszych instalacji w domu, jakie błędy popełniamy projektując ją oraz montując, wyjaśnia Wojciech Futyma – właściciel znanej szczecińskiej firmy FUTYMA– Systemy Inteligentne.

Prowadzi Pan firmę od ponad 12 lat. Zajmujecie się kompleksowymi instalacjami elektrycznymi w domach oraz przedsiębiorstwach. Czy mógłby Pan wskazać na najczęstsze błędy jakie popełniamy, jeśli chodzi o instalację elektryczną.
Najczęstsze błędy zaczynają się już na etapie projektowania budynku. To czym zazwyczaj inwestor kieruje się podczas wyboru projektanta, czy też projektu jest cena. Wielu osobom wydaje się, że projekt jest w zasadzie potrzebny tylko w celu uzyskania pozwolenia na budowę, a potem zapominamy o całym temacie. Natomiast już na etapie projektowym, jeśli następnie będziemy się na nim opierać przy wykonaniu inwestycji, może się wkraść szereg błędów. Dokumentacje, które zostają wykonane do projektu dotyczącego pozwolenia na budowę nie mają żadnych wymagań technicznych. Często nie odzwierciedlają potrzeb inwestora, a w zasadzie tylko i wyłącznie wizję projektanta czy niekoniecznie zawsze architekta. Mają zawarte w sobie podstawowe kwestie związane np. z ułożeniem zasilania, z wykonaniem jakichś gniazd elektrycznych w pomieszczeniach czy punktów świetlnych. To podstawy jakie mają być wykonane. Ale w żadnym wypadku nie uwzględniają już kwestii aranżacyjnej obiektu, pomieszczeń, czyli tego jak klient sobie życzy, żeby dane pomieszczenie wyglądało. Jeśli projekt nie został wykonany w oparciu o potrzeby klienta, to okazuje się, że nie mamy gniazd w miejscach w których potrzebujemy, a te które już są znajdują się np. za meblami, zasłonami, nie w tych miejscach, gdzie je faktycznie potrzebujemy i gdzie chcielibyśmy z nich skorzystać.
Spotyka się Pan z takimi sytuacjami, kiedy klient sam nie wie do końca jak zaaranżuje dom, mieszkanie?
Przekazujemy klientowi taką informację, choć pewnie nie jest ona do końca dla niego miła, gdyż bardzo często zleceniodawca nie wie czego chce, budując dom. Nabiera doświadczenia dopiero jak zaczyna w nim mieszkać. Najczęściej problem zdarza się u ludzi, którzy budują swój pierwszy dom w życiu i nie znają swoich potrzeb. Są one określane dopiero w trakcie zamieszkania. Dlatego zawsze zalecamy skorzystanie z pomocy architekta, który pracował już nad wieloma realizacjami. Jest w stanie zaproponować rozwiązania ergonomiczne, dostosowane do potrzeb zainteresowanego. Projekty branżowe również wymagają dużego doświadczenia, we współpracy z firmami takimi jak nasza. Dzięki dużemu doświadczeniu, jesteśmy w stanie podczas projektowania instalacji zaproponować szereg rozwiązań technologicznych i użytkowych, uwzględnić potrzeby innych branż, czy przewidzieć instalacje potencjalnie potrzebne w przyszłości, aby uniknąć wielu problemów na etapie wykonania i eksploatacji. Koordynację prac projektowych najlepiej powierzyć architektowi. W momencie, kiedy nie ma architekta, który spina całość, to klient musi rozmawiać z każdym specjalistą z osobna. I jeszcze koordynować działania między np. konstruktorem, hydraulikami, ludźmi od instalacji grzewczej, elektrycznej itd. A taka koordynacja musi być zapewniona już właśnie w fazie projektu. Najprościej oraz najwygodniej zrobić to przez architekta.
Ale chyba zawsze lepiej jest mieć więcej gniazdek niż mniej?
Nie do końca. Każdy punkt elektryczny, oświetleniowy, gniazdko generuje koszty. Nie tyle związane z okablowaniem, co z zakupem osprzętu wykończeniowego, kosztami robocizny itp. Lepiej te pieniądze poświęcić na dobry projekt architektoniczny i dzięki temu zbudować coś, co spełni pokładane oczekiwania. Często się zdarza, że klienci chcąc zaoszczędzić, zlecają wykonanie projektu lub montażu instalacji elektrycznej np. komuś z rodziny – jakiemuś wujkowi, który coś tam wie i może potrafi, czy też jakiemuś domorosłemu projektantowi. To nic złego, ale klienci często nie doceniają zagadnień związanych z instalacją elektryczną. Są one traktowane nieco po macoszemu. Nie każdy zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności jaka ciąży na tej instalacji. Generalnie każde z urządzeń jakich używamy w domu – grzewcze, chłodzące, kuchenki, okapy, oświetlenie działają dzięki instalacji elektrycznej. Korzystamy z niej bezustannie. Nie ma takiej możliwości, żeby ktoś stwierdził, że instalacja elektryczna w domu jest niepotrzebna. Ale jest często lekceważona. Jest doceniana dopiero kiedy jakieś urządzenie przestaje działać. Inwestorzy często z potrzeby obniżenia kosztów wykonania uciekają się do tego, żeby zlecić instalację jakiemuś znajomemu lub firmie, którzy to nie do końca mają doświadczenie w tych sprawach, nie spełniają określonych norm, nie znają się na montażu itp. Zaczyna się np. układanie przewodów nie w liniach prostych, tylko po najmniejszej linii oporu, robi się szybko, bez zabezpieczeń, oszczędza się, inwestując np. w cieńsze przewody tańsze bezpieczniki czy mniejszą rozdzielnicę. Do tego wszystkiego dochodzi także kwestia estetyki. Często się słyszy na budowie, że instalację i tak tynk przykryje, nie będzie tego widać, nie musi więc to odpowiednio wyglądać. Nie zgadzam się z tym. Wszystko co robimy musi dobrze wyglądać. To jak z producentami samochodów i przewodami w nich umiejscowionymi. Producent wie, gdzie jaki przewód się znajduje, zna rozkład instalacji. W przypadku awarii wie gdzie ją umiejscowić. Podobnie jest w domu. Mając schludnie i zgodnie ze sztuką ułożoną instalację wiemy, gdzie możemy poszukiwać ewentualnej awarii, ale mamy też cenną informację jak nie uszkodzić instalacji np. gdzie zawiesić obraz, gdzie wywiercić jakąś dziurę, czy też gdzie tego uczynić nie możemy. Uszkodzenia są wtedy przewidywalne, łatwiejsze jest ich wykluczenie i łatwiejsza jest konserwacja tej instalacji. Wszystko dzięki temu, że znamy trasy przebiegu kabli. A wbrew pozorom to, jak dokonamy montażu instalacji będzie miało duży wpływ na użytkowanie domu w późniejszym okresie, zarówno dobór przewodów, jak i sposób ich połączenia, odpowiednie zabezpieczenia, ich ułożenie. Od tego wszystkiego będzie później zależeć komfort korzystania z domu a przede wszystkim bezpieczeństwo.
Czy to częste zjawisko, że instalacja zawarta w projekcie różni się potem od tej jaka jest zamontowana w ścianie?
Sztuką byłoby narysować, ująć w dokumentacji każdy przewód. Oczywiście, jest to możliwe, ale bardzo czasochłonne i kosztowne. Stosowanie odpowiednich reguł przed zamontowaniem instalacji, czyli układanie przewodów w pionach i poziomach jest dużo łatwiejsze niż rysowanie tego w dokumentacji wykonawczej. Istotnym elementem po ułożeniu takiej instalacji jest zrobienie dokumentacji powykonawczej w formie zdjęciowej, która jest dostarczana klientowi. My tak zawsze czynimy. Żeby w przypadku potrzeby jakiejś ingerencji wiedział gdzie może natknąć się na elementy instalacji kiedy chce coś przykręcić, coś wykuć, tak, aby eliminować potencjalne ogniska uszkodzeń.
Projekt i wykonawstwo, to chyba jednak nie są jedyne grzechy główne?
Te dwa zagadnienia mieszczą w sobie wszystkie pozostałe błędy, jak choćby źle przewidzianą moc przyłączeniową dla obiektu. Załóżmy taką sytuację. Wykonujemy instalację przyłączeniową w formie kabla zasilającego do budynku zgodnie z projektem. Przygotowujemy podjazd, układamy na nim kostkę brukową. Ale nagle przy wykonywaniu instalacji sanitarnej okazało się, że zmieniamy sposób ogrzewania domu na pompę ciepła, którą chcemy grzać i chłodzić. Pompa ciepła jest to urządzenie elektryczne, pobierające prąd z sieci. Ale nie było to przewidziane w projekcie elektrycznym. Okazuje się, że mamy za mało mocy. Chcemy ja zwiększyć. A to powoduje, że musimy zwiększyć przekrój kabla zasilającego cały budynek. Nie zostało to przewidziane w fazie projektowej, czy też na etapie wykonawstwa. Musimy więc rozebrać cały polbruk i przerzucić kabel od nowa. To dodatkowy stres dla inwestora i koszty związane z modernizacją budynku. Zawsze warto w projekcie rozbudować możliwości instalacyjne pod przyszłe potrzeby klienta. Może dziś ich nie będzie potrzebował. Ale może za jakiś czas będzie chciał np. mieć klimatyzację. Trzeba przewidzieć takie rozwiązania i okoliczności. Nawet jeśli projektant przewidział mniejszą moc kabla lepiej mimo wszystko zwiększyć jego moc na przyszłość. Urządzeń elektrycznych w naszych domach jest coraz więcej, są one coraz mocniejsze. Powoduje to, że nasz pobór prądu z sieci wzrasta. Aby spełnić wszelkie normy bezpieczeństwa kabel musi być o odpowiedniej mocy.
A jak to jest w przypadku fotowoltaiki, tak teraz modnej?
Dużo się mówi ostatnio o wzroście napięcia w sieci w wyniku dużej ilości nowych instalacji PV. Im lepsze mamy przyłącze do sieci, tym będziemy w lepszej sytuacji. Np. w momencie, kiedy nasi sąsiedzi, którzy też będą posiadali instalację fotowoltaiczną, z gorszym przyłączem uzyskają graniczne napięcie falownika 253V i przestaną produkować energię. Nasz falownik jeszcze tego napięcia nie osiągnie i będziemy mieli łatwiejszą kwestię z przesłaniem energii do sieci energetycznej. Straty w przesyle będą niższe, jeśli będziemy mieli to przyłącze lepiej przygotowane niż u sąsiada.
Czy ilość obwodów w instalacji ma znaczenie dla jej funkcjonowania?
Jeszcze na etapie projektowym powstaje problem niedostatecznej ilości obwodów przewidzianych w instalacji. Z punktu widzenia oszczędności wykonanie instalacji opiera się na jak najmniejszej ilości kabli wychodzących z rozdzielnicy. Powoduje to, że jest ona mniejsza. Pojedyncze przewody, które dotyczą dużej ilości gniazd nie są w stanie dostarczyć tyle mocy, ile potrzebujemy dla wszystkich podłączonych urządzeń. Szczególnie dotyczy to łazienki, kuchni czy pomieszczeń technicznych. Jakakolwiek awaria w danym obwodzie powoduje wyrzucenie wszystkich elementów na nim się znajdujących. Czyli załóżmy, że dotyczy to oświetlenia w całym domu i robimy to na jednym bezpieczniku. Jeżeli któraś z żarówek zostanie uszkodzona, dochodzi do zwarcia i automatycznie nie mamy światła w całym domu. Ponowne włączenie bezpiecznika spowoduje jego „wywalenie” a my będziemy szukać usterki po ciemku. Ilość obwodów wychodzących z tej rozdzielnicy daje nam możliwość łatwiejszej identyfikacji potencjalnych uszkodzeń. Ale też daje nam pewien komfort działania - pomimo uszkodzenia możemy nadal korzystać z instalacji, choć w ograniczonym zakresie.
A co z uziemieniem?
To jeden z kolejnych głównych błędów popełnianych w trakcie budowy. Brak uziomu, czyli uziemienia – elementu niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania urządzeń w domu, ale przede wszystkim dbający o nasze bezpieczeństwo. Jest często bardzo źle wykonany albo źle przygotowany jeszcze w czasie projektowania. Podstawowym elementem uziemiającym budynki, wymaganym przez przepisy, jest uziom fundamentowy. Niestety, na tym tle dochodzi często do spięć dwóch branż – wykonującej fundamenty i elektrycznej, która powinna wykonać uziemienie. Najczęściej inwestor zgłasza się do firmy wykonującej instalacje elektryczne zbyt późno, kiedy inwestycja jest już w stanie surowym lub surowym – zamkniętym i chciałby, aby ad hoc wykonać uziom. To duży błąd. Najlepiej z tą sprawą zgłosić się na etapie wykonywania fundamentów, wtedy należy w nich przewidzieć uziom. Powinien być wykonany w oparciu o właściwe wytyczne i normy. Częstym błędem jest pomijanie kwestii galwanicznego połączenia zbrojenia między sobą, żeby ten uziom był skuteczny. Najczęściej wykonawca fundamentu wyprowadza jedynie kawałek jakiegoś płaskownika przyspawanego do zbrojenia w fundamencie tylko w jednym miejscu. Takie uziemienie może dawać złudzenie, że jest wykonane dobrze. A tak naprawdę pomiędzy drutami zbrojeniowymi nie mamy żadnego galwanicznego połączenia, które powodowałoby, że ten uziom będzie kompletny i w 100 proc. pewny.
Zapominamy także o instalacji elektrycznej zewnętrznej.
Często nie przewiduje się, nawet na etapie projektowania, kwestii zagospodarowania elektrycznego terenu wokół domu. Chodzi o urządzenia, które mogą być w przyszłości zamontowane. Dzisiaj ich nie ma, no to nie robimy też instalacji, do której mogą być przyłączone. Potem jednak się okazuje, że znowu musimy ten przykładowy już polbruk nieszczęsny rozbierać, bo np. światłowód pojawił się na działce i trzeba go doprowadzić do budynku. Podobnie jest z elementami związanymi z oświetleniem ogrodu, ze sterowaniem, podlewaniem, z zasilaniem bramy wjazdowej czy też domofonem. To są aspekty często pomijane, a bardzo istotne. Często też w domach pomija się właściwe potraktowanie sieci teletechnicznej i komputerowej, bo przecież „wszystko działa na wifi”. Potem się okazuje, że to wifi tak do końca to jednak nie działa. Mimo wszystko najlepiej przewidzieć np. gdzie będziemy chcieli mieć i ile odbiorników TV w domu. Jakakolwiek zmiana aranżacji w domu spowoduje, że możemy w danym pomieszczeniu nie mieć zasilenia w media. Nawet jeśli uważamy, że dziś telewizji nie oglądamy lub nie jest nam niezbędna, to weźmy pod uwagę, że może kiedyś będziemy chcieli ten dom sprzedać. Niech więc on będzie kompletnie przygotowany pod potrzeby każdego użytkownika. Do tego dochodzą także kwestie monitoringu, alarmu, domu inteligentnego. Każdy inwestor musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy stać go na oszczędzanie, bo w przyszłości może się to zemścić. Jeśli nawet czegoś nie używasz, to kabel jest elementem najtańszym w formie wykonania na etapie budowy. Kilka kolejnych nie powoduje podniesienia budżetu o 100 proc. a jednak w przyszłości może pozwolić nam zaoszczędzić duże pieniądze.
Częstym błędem jest także niedocenianie kwestii pomiaru sprawdzającego całość instalacji.
Protokół odbioru traktuje się lekceważąco. Tylko po to, żeby otrzymać pozwolenie na użytkowanie. Takie podejście powoduje, że pomiary instalacji elektrycznej są często po prostu niewykonywane lub wykonywane zdawkowo. Do końca więc nie wiemy na jakim wózku jedziemy. Warto robić pomiary instalacji raz na pięć lat, zgodnie z przepisami prawa, żeby weryfikować jakie zmiany w niej następują. Od tego może zależeć nasze bezpieczeństwo, życie i zdrowie.