Historie Sukcesu

Paweł Fornalski: działać tu i teraz

Paweł Fornalski od 25 lat razem ze swoim wspólnikiem i przyjacielem Sebastianem Mulińskim kształtuje i rozwija polski e-commerce. W 2016, magazyn „eCommerce” przyznał mu nieoficjalny tytuł „Ojca chrzestnego polskiego e-commerce”, a w konkursie eKomersy otrzymał prestiżową nagrodę za największy wkład w rozwój tej branży, którą zresztą zrewolucjonizował. Był współzałożycielem i CEO IAI SA (www.iai-sa.com). W 2022r. przekazał menedżerom zarządzanie firmą, zostając jej przewodniczącym rady nadzorczej i zarządzając strategią grupy kapitałowej IAI Group.

Oprócz IAI, Paweł Fornalski aktywnie inwestuje jako Anioł Biznesu w rozwiązania wspierające e-commerce wspierając wiedzą i doświadczeniem początkujące firmy w szybkim skalowaniu, budowaniu strategii i osiąganiu rentowności. W roku 2024 otrzymał za działalność na tym polu najbardziej prestiżową nagrodę Business Angel of the Year, przyznawaną przez organizację COBIN.

Programowaniem rozwiązań dla e-commerce zajmuje się od 1997. Przed IAI był freelancerem i programistą. Ukończył studia magistersko-inżynierskie i doktoranckie na Wydziale Informatyki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. W pierwszych latach IAI równolegle tworzył też popularne internetowe serwisy i social media w tym legendarny portal Hip-Hop.pl.

Czy pieniądze dają szczęście?

Pieniądze w moim życiu pojawiły się w sposób naturalny, dzięki użytecznej pracy jaką wykonywałem dla innych. Początkowo, obserwując otoczenie, trochę się ich wstydziłem. Dojrzałem jednak do tego, że skoro mam pieniądze to, dlaczego miałbym się ich wstydzić albo ukrywać fakt z ich posiadania. W końcu uczciwie zarobione pieniądze są ozdobą człowieka, mogą być artefaktem dobrego życia. W tym sensie dają mi szczęście.

A pamiętasz swoje pierwsze w życiu zarobione pieniądze?

Pierwsze zarobione pieniądze były za napisanie programu do wystawiania faktur, jeszcze na stare komputery. Napisałem program, który pozwalał na wystawienie faktury VAT, która wówczas była w Polsce nowością. Drugie „branżowe” pieniądze były za napisanie strony internetowej dla mojego liceum. Odbywało się to w ramach konkursu, gdzie nagroda pieniężna, jeśli dobrze pamiętam, wynosiła 50 złotych, czyli dzisiaj byłoby to jakieś 500 złotych.

Kiedy nastąpił moment, gdy poczułeś, że wykształcenie informatyczne możesz przekuć w biznes?

Na początku w informatyce nie było dużych pieniędzy. Jestem z rocznika 80. i na początku tzw. Informatyk, gdyż nie było jeszcze takich specjalizacji jak programista czy administrator, był jednym z najgorzej płatnych zawodów. Nie było to takie oczywiste, że na informatyce da się zarobić. Początki komputerów to było kopiowanie i piractwo, więc ktokolwiek napisał nawet udany program to niekoniecznie był majętną osobą. W zasadzie dopiero Internet stworzył możliwość zarabiania. Coś co jest w Internecie, na serwerze to nie już takie proste do skopiowania. Można wokół tego budować duży biznes. I tutaj przydały się moje inne umiejętności. Do pewnego momentu się wahałem się czy mi bliżej do sztuki użytkowej czy do biznesu – również zdawałem na Marketing i Zarządzanie na Uniwersytecie Szczecińskim. I chociaż w tamtym okresie marketing to był najbardziej oblegany kierunek studiów, to mimo wszystko postawiłem na informatykę. Z perspektywy czasu była to bardzo dobra decyzja. W informatyce było wiele osób, które widziały tylko komputer. Ja dzięki temu, że interesowałem się wieloma rzeczami, potrafiłem połączyć to co na komputerze z tym co dla człowieka. Faktycznie dzięki temu zarobiłem duże pieniądze.

Jak się wymyśla rzeczy, które okazują się rewolucyjne?

Każde przedsięwzięcie, które budowałem, czy będę budował w przyszłości, wywodzi się z tego, że patrzę na to czego potrzebują ludzie dookoła mnie. Potem to weryfikuję, sprawdzając, czy ludzie poza kręgami, do których docieram również potrzebują danego produkty czy usługi a przede wszystkim, czy chcą za niego płacić. I wtedy, kiedy ludzie chcą za coś płacić, tzn. uważają, że jest to potrzebne i użyteczne, to wtedy zaczynam to budować. Tak było z IAI i platformą sklepów internetowych IdoSell, ale też z kolejnymi usługami w ramach IAI jak IdoBooking, czyli system do rezerwacji. Te wszystkie pomysły brały się z tego, że widzę, że coś jest potrzebne. Nie rzucam się też bezkrytycznie na wszystko i nie kopiuję pomysłów innych. Najpierw przeprowadzam analizę tego co jest aktualnie na rynku i jakie ma słabe punkty w sensie oferty dla klienta. Jeśli widzę klientów potrzebujących takiej usługi i chcą za nią płacić, to jest to dobry kandydat do zaoferowania im tego. Kiedy się to zrobi z sukcesem i dobrze oszacuje skalę to te pieniądze pojawiają się w sposób naturalny.

Zrewolucjonizowałeś usługi internetowe.

To nie jest tak, że obstawiłem zakład czy wizję przyszłości i się udało trafić. W moim pierwszym dużym projekcie, czyli portalu Hip-Hop.pl, to było tak, że trafiliśmy, na czas, kiedy kultura hip-hop dopiero się rozwijała i wpasowaliśmy się w to. Ale dzięki temu portalowi ta kultura też mocno się rozwijała. Podobnie było z IdoSell, w którym zastosowaliśmy przed wszystkimi tzw. model SaaS, czyli program oferowany jako usługa w Internecie. Przez sukces IdoSell pokazaliśmy wielu osobom, że można zarabiać długofalowo więcej w tym modelu biznesowym. Usługi SaaS na tle Europy, w Polsce są bardzo dobrze rozwinięte i IdoSell było jedną z pierwszych usług w modelu SaaS. Posialiśmy i to wzeszło, bo oto dbaliśmy. Dobrze zdiagnozowaliśmy, że to ma sens i dopilnowaliśmy, aby klienci byli zadowoleni. Założyliśmy, że skoro ma to sens i inne modele są gorsze, to w pewnym momencie rynek to załapie i my będziemy w dobrej pozycji. Dobra usługa i dobre wykonywanie swojej pracy zaowocowało. Stwierdziliśmy: Ok, to czego szukają sprzedawcy internetowi to jest jedno, ale jaka jest ich realna potrzeba? Potrzebują mieć program, który się automatycznie aktualizuje, który realizuje bardzo dużo funkcji, który pozwala na opiekę nad klientem, zarówno w sensie rozwoju oprogramowania do zmieniających się warunków, ale także w sensie graficznym. Odpowiedzią na to było stworzenie usługi SaaS, która tak a nie inaczej wygląda i która odniosła sukces.

Każdy kto chce zbudować w Szczecinie biznes powinien zastanowić się jaka jest potrzeba klienta, jak może ją innowacyjnie zrealizować. Innowacyjnie nie oznacza wcale, że ma za tym stać sztuczna inteligencja czy jakieś high tech’owe, kosmiczne technologie, tylko zrobienie tego w inny, znacząco lepszy sposób, niż wszyscy wcześniej.

Wspomniałeś Paweł o sztucznej inteligencji, która zaczyna się pojawiać na coraz większych obszarach naszego życia. Przed tym już nie ma odwrotu. Mamy czego się obawiać, że np. zastąpi nas w wielu dziedzinach życia?

Podobnie było z komputerami, z Internetem. Na początku były to bardzo drogie urządzenia, dostępne tylko dla nielicznych. Później się to zdemokratyzowało. Około 2000 roku, kiedy zaczynałem swoją działalność, zaczynał wchodzić do domów Internet. Na początku wiele osób uważało, że jednak nie ma to jak program na komputerze. Mnie Internet fascynował w sposób naturalny, że dzięki niemu można dotrzeć do całego świata i każdy może otworzyć mój program bez instalowania go na komputerze. Potem weszły urządzenia mobilne, które łączyły się z Internetem. Teraz pojawiła się sztuczna inteligencja, która znowu coś dodaje i będzie coraz powszechniejsza. Na razie mamy to w usługach chmurowych, potem będziemy mieć to w takich urządzeniach jak humanoidy, samochody czy pojazdy latające. Trudno przewidzieć w którą stronę to podąży, ale na pewno AI pojawi się w coraz większej ilości codziennych urządzeń. Ogólnie produkty stają się coraz bardziej inteligentne, nawet zabawki dla dzieci są naszpikowane elektroniką. Kiedyś ekran dotykowy był czymś niezwykłym, teraz jest rzeczą powszechną. Czy należy się obawiać sztucznej inteligencji? Myślę, że tak jak wszystkiego co nowe. Świat się nie zatrzyma i AI z pewnością nie jest ostatnią innowacją. I trzeba mieć otwartą głowę, na każdą kolejną dużą zmianę.

Wracając do biznesu i do samej pracy. Jak dobrać sobie odpowiedniego wspólnika, z którym można jeszcze się przyjaźnić?

Może odwrotnie: osoba, z którą się przyjaźnimy może zostać naszym wspólnikiem. Moi rodzice prowadzili wspólnie biznes i są do tej pory szczęśliwym małżeństwem. Ale ja z moją żoną nie prowadzę wspólnej firmy. Każde ma swoich wspólników, bo pracujemy w kompletnie różnych dziedzinach. Jak się coś robi, ludzie pasujący do pomysłu, pojawiają się naturalnie. Jeśli dobrze się nam z nimi współpracuje i jeszcze są naszymi przyjaciółmi to niby dlaczego z nimi tego nie robić. To są moim zdaniem dobrzy wspólnicy.

A jak zarządzać bardzo dużą grupą ludzi?

Moje podejście do delegowania zadań było nastawione na maksymalną efektywność biznesową. Ale też było wymagające pod względem konieczności zdobycia ogromnie szerokiej wiedzy i dużej ilości pracy. Firmę założyliśmy we dwóch. Na początku robiliśmy wszystko sami następnie wraz z rozwojem formy delegowałem na różne stanowiska poszczególne osoby. Najpierw nimi zarządzałem, a później tym zajmowały się inne osoby, które nauczyłem, jak zarządzać innymi. To wszystko wynikało z modelu delegowania obowiązków. Moja metoda działała, dawała mi duże poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia. Powodowała, że klienci mi ufali. Nie jest to uniwersalna metoda, bo była dobra w młodym wieku, gdy nie miałem innych zobowiązań. Ale zawsze kierowałem się tym, że klient jest najważniejszy i delegowanie miało służyć poprawie jakości, nie mojej wygodzie.

Jakie trzeba mieć cechy, żeby się zarządzać tak dużą firmą, która do tego przynosi ogromne zyski?

Na to również nie mam jednej recepty, bo znam wielu ludzi i średnio majętnych i miliarderów i nie mam jednego wzorca osobowości czy postępowania, które można by skopiować od nich. Każda firma realizuje inne usługi. Podchodzę do tego w myśl zasad stoickich, czyli robię możliwie najlepiej to co ode mnie zależy a na resztę nie mając wpływu, odpuszczam. Czy ktoś na koniec skończy z majątkiem 10, 100 milionów, czy 10 miliardów, będzie zależało od wielu niezależnych od niego czynników. Pomijam ludzi, którzy zbili majątki na nieetycznych rzeczach i albo które były kwestią szczęścia, że znaleźli się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, ale wiem, że każda z tych osób która odnosi sukces, poświęciła się przedsięwzięciu i robiła to możliwie lepiej od innych.

Wspomniałeś Paweł o stoicyzmie. Kierujesz się w życiu tą konkretna filozofią?

Dzięki temu, że odkryłem stoicyzm wiele rzeczy, które były dla mnie naturalne mogę teraz nazwać. Do zasad stoickich w 95% doszedłem poprzez własną obserwację. Szczęście można czerpać z tego jak do podchodzimy do rzeczy, z szukania doskonałości i satysfakcji z tego, że się czemuś poświęcamy. Dzięki temu świat ma jakiś sens. Żyjemy w rzeczywistości, w której bardzo wiele osób sobie z nią nie radzi, od nastolatków po miliarderów. Wiele osób choruje na depresję, popełnia samobójstwa, statystyki są bezlitosne. Stoicyzm pomaga mi odnajdywać szczęście. Wskazuje, że nie wszystko ode mnie zależy, natomiast warto skupić się na tym co ode mnie zależy. Dzięki temu można sobie wszystko poukładać w głowie i przy tym nie zwariować.

Pozostając w filozoficznym klimacie, co sądzisz o określeniu „work- life-balance”, które stało się modnym hasłem. Ma przełożenie w rzeczywistości?

Nie lubię takiego podejścia, bo ono zakłada, że mamy tylko dwa życia: work i life. Jeżeli angażujemy się w coś na maksa i wkładamy w to całego siebie, to trudno powiedzieć, że to nie jest nasze życie. Dla mnie jest to bez sensu. Ten balans musi być w nas. Mi go daje podejście stoickie i zrównoważony rozwój na różnych obszarach życia, takich jak hobby czy moi bliscy. Pozwala stąpać twardo po ziemi i nie zwariować, ale też powoduje, że na koniec dnia mogę się zaangażować w coś co uczyni świat trochę lepszym. Zaangażowanie pozwala nam podnosić nasze kwalifikacje, umiejętności. Stajemy się przez to lepsi.

A jak się dobrze wychodzi z firmy, jak przeprowadzić bezkolizyjnie sukcesję?

Może za parę lat jak się spotkamy ponownie, to powiem, jak się zakończyła. Moja sukcesja trwa od kilku lat, od kiedy część firmy została sprzedana funduszowi inwestycyjnemu. To pomogło wprowadzić do firmy inne osoby, które przejmują ode mnie bieżące zarządzanie. Aktualnie jestem zaangażowany w strategię, rozwój, pilnowanie jakości, wyznaczanie kierunków firmy. To jest praca, która może mnie nie wiąże na sztywno z jakimś miejscem w określnym czasie, ale lubię moją pracę. To jest pasja. Dalej ją wykonuję, tylko w inny sposób.

A kim jest Anioł Biznesu, którym jesteś. To ktoś w rodzaju mentora, opiekuna?

Anioł Biznesu, to jest doświadczony wspólnik w firmie, która dopiero zaczyna. W tym przypadku wiedza to dodatek do gotówki, która zwiększa szanse na dynamiczny rozwój czy sukcesy danej firmy. To bardzo pomaga, bo świat staje się coraz bardziej dynamiczny i te lata co raz więcej ważą. Aniołowie Biznesu potrafią sprawić, że to co firma by wykonała w 10,15 lat, może zrobić w 6,7.

W tym roku mija 25 lat działania waszej firmy. Jak spoglądasz na ten czas z perspektyw tak pięknego jubileuszu?

Na pewno patrzę wstecz po to, żeby wyciągać wnioski i obserwować wzorce, żeby w przyszłości wzmacniać to co działa dobrze i osłabiać to co działa źle. Jednak w myśl zasady stoickiej patrzenie w przeszłość nie ma większego sensu, gdyż przeszłości nie zmienimy. Nie kontroluję jednak przyszłości, więc staram się żyć jak najwięcej teraźniejszością i działać tu i teraz. Zastanawiam nad tym, nie jak mi się udało tylko co mógłbym zrobić dobrze czy lepiej w przyszłości, żeby osiągnąć swoje cele. Uważam, że w przeszłości podjąłem dobre decyzje i sprzyjało mi szczęście albo raczej brak pecha. Mam więc w sobie też pokorę, aby stale się rozwijać i poprawiać to co do tej pory robiłem.

A jaką przyszłość ma e-commerce, branża, w której się specjalizujesz?

E- commerce było kiedyś egzotyczną wyspą w sferze zakupów. Dzisiaj e-commerce jest powszechny i wszedł do każdej sfery życia. Jeżeli kupujemy przez ekran dotykowy bilet w tramwaju i płacimy kartą płatniczą to czym to się różni od kupowania w podobny sposób biletu do teatru na koncert czy zmawiania pary spodni. To będzie się dalej rozwijało i jest to nieuniknione. Nie ma dzisiaj sensu firma, która nie myśli w kategoriach e-commerce.

 Dziękuję za rozmowę.

W momencie wywiadu, czego jeszcze nie wiedzieliśmy, fundusz Montagu Private Equity, podpisał umowę wstępną przejęcia IAI SA. Wartośc transakcji to 1,1mld zł co jest rekordem.

 „Wielkie gratulacje i podziękowania dla całego zespołu transakcyjnego (w tym szczególnie dla PwC i DJM), wszystkim pracującym przez lata z nami z funduszu MCI Capital, zarządu IAI na który postawiliśmy i któremu przekazywaliśmy przez lata wszystko co wiemy – pisze na swoim blogu Paweł Fornalski. – IAI Group którą Montagu przejmuje, mimo już ogromnej skali, ma potencjał, aby stać się wielokrotnie większą w nadchodzących latach. Kończy się kolejny etap mojej ponad 25-letniej drogi od założenia do ogromnej w skali transakcji. Dla mnie to była szansa zdobycia bezcennej wiedzy i doświadczenia biznesowego i technologicznego, zdobytej na realnych porażkach i sukcesach. Zebrane doświadczenie w skalowaniu, budowie grupy spółek, sukcesji i transakcyjne jest bezcenne i zdecydowanie nie odłożę go na strych, aby się zmarnowało. Jestem ogromnie zadowolony z przebiegu transakcji, oraz przede wszystkim tego, że z nowym inwestorem spółka będzie miała jeszcze większe możliwości realizacji tej wizji. Bez względu na wielkość udziału właścicielskiego, cały zespół z grupy IAI, klienci, partnerzy, developerzy mogą na pewno na mnie dozgonnie liczyć. Founderem jest się na całe życie."

Prestiż  
Sierpień 2025