Szczecińskie DNA

Trudna historia giganta w trzech aktach

To był największy zakład przemysłowy w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim. W najlepszych latach pracowało w nim było nawet kilkanaście tysięcy osób. Stocznia była też ważnym elementem nie tylko życia gospodarczego miasta i regionu, ale i politycznego, społecznego a nawet kulturalnego. Nikt chyba sobie nie wyobrażał, że taki kolos może zostać kiedykolwiek zlikwidowany – wyrzucić na bruk kilkadziesiąt tysięcy osób (licząc również kooperantów)? A jednak znaleźli się tacy, którzy nie mieli oporów. Do dziś przedstawiciele kilku partii politycznych obrzucają się oskarżeniami i odpowiedzialnością za likwidację stoczni. Na jej gruzach, od kilku lat, działa prężnie Stocznia Szczecińska Wulkan. Ale tamta, złota era, to już se ne vrati – jak mawiają nasi sąsiedzi z południa.

Stocznia Szczecińska – najpierw państwowa firma im. Adolfa Warskiego (współzałożyciela i ideologa Komunistycznej Partii Polski), potem funkcjonująca jako spółka akcyjna, następnie sprywatyzowana i przekształcona w holding a na koniec spółka z o.o. I jej trzy najważniejsze okresy działalności: PRL-owski, wielkiego sukcesu lat 90 i spektakularnego upadku lat 2000. Każdy z nich jest pełen pasjonujących wydarzeń, nieoczekiwanych zwrotów akcji, sukcesów i porażek, wielkich pieniędzy i bezwzględnej polityki, ale także ludzkich dramatów.

Trudne początki

Stocznia powstała na terenach, na których przed wojną działały dwa podobne niemieckie przedsiębiorstwa - „Oderwerke” i „Vulcan”. Ich majątek oraz wyposażenie w dużym stopniu zostały zniszczone podczas nalotów alianckich na Szczecin w latach 1943-1944. Ale tak naprawdę prawie doszczętnie ograbiła je Armia Czerwona, która po zakończeniu II wojny światowej traktowała fabryki i inne zakłady przemysłowe na terenie dawnej III Rzeszy jako swoją zdobycz wojenną. Demontowano i wywożono w głąb ZSRR wszystko co się dało. Czasami zostawała tylko tzw. spalona ziemia i gołe ściany. Polska administracja w Szczecinie otrzymywała szczątki stoczni w kilku etapach. Ostatni nastąpił dopiero w 1948 roku. Według ekspertów zniszczenia szacowano na 95 proc. Ówczesne władze postanowiły jednak, że gospodarka morska w Szczecinie musi zostać odbudowana. Rozpoczęto produkcję niewielkich masowców parowych, z których i tak większość przeznaczono na eksport do ZSRR. Przełom nastąpił dopiero w 1956 roku. Stocznia zaczęła odbudowę zrujnowanej pochylni dawnej stoczni „Vulcan” i wyposażenia jej w nowoczesne urządzenia. Pojawiła się możliwość budowy statków o nośności 10 tys. ton oraz większych. We września 1959 roku zwodowano pierwszy dziesięciotysięcznik, drobnicowiec „Janek Krasicki”. Zaczęło działać nowe biuro projektowe. Wprowadzone zmiany skutkowały zmianą pozycji stoczni na gospodarczej mapie Polski - na początku lat sześćdziesiątych zajmowała drugie miejsce pod względem wielkości mając ponad 10 tys. pracowników. Szeroko współpracowała z licznymi polskimi firmami m.in. Zakładami Przemysłu Metalowego H. Cegielski, czy śląskimi hutami. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w Szczecinie rozpoczęto produkcję statków wysoko specjalistycznych, innowacyjnych technicznie i konstrukcyjnie m.in. cenionych na świecie chemikaliowców, gazowców LPG i LNG, statków badawczych i szkolnych oraz promów pasażerskich. Spora część z nich trafiała na eksport – głównie do ZSRR, choć nie tylko. W latach siedemdziesiątych stocznia wzmocniła swoją pozycję jako producenta. Zatrudniała ok. 12 tys. pracowników. W tym czasie zbudowano 116 statków, w tym 19 oryginalnych prototypów. Ale kryzys gospodarczy w kraju był już mocno widoczny. W sierpniu 1980 roku w stoczni, jak w wielu innych polskich zakładach pracy wybuchł kolejny robotniczy protest. Kilkanaście miesięcy potem wprowadzono w kraju stan wojenny. Ale gospodarka chyliła się ku upadkowi. Ekonomiczne trudności skutkowały m.in. spadkiem kontraktów stoczni. Głównym odbiorcą nadal był ZSRR, dla którego wyprodukowano np. serię specjalistycznych statków badawczych, okręty szpitalne oraz oceaniczne holowniki zaopatrzeniowe. Koniec lat osiemdziesiątych przyniósł upadek socjalistycznej gospodarki.

Sukces i upadek

W 1989 roku doszło w Polsce do transformacji społeczno – ekonomiczno – politycznej. Gospodarka musiała zacząć funkcjonować zupełnie na nowych warunkach. Podobnie jak Stocznia Szczecińska, która w tym czasie była w katastrofalnej sytuacji – upadający ZSRR wycofał zamówienia, armatorzy z całego świata nie odbierali zbudowanych jednostek, nie było z czego spłacać zaciągniętych kredytów. Potrzebne były szybkie i drastyczne decyzje ekonomiczne. Stocznia Szczecińska jako pierwsza z polskich firm z tej branży, we wrześniu 1991 roku przekształciła się w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. Z nazwy zniknął dawny patron. Rok później dogadano się z wierzycielami i uzgodniono plan restrukturyzacji. Rozpoczęto również prace nad prywatyzacją spółki. Nowi menedżerowie, którzy stworzyli zarząd firmy opracowali nową strategię działania. Od 1993 roku firma przekształcona w Stocznię Szczecińską Porta Holding SA zaczęła przynosić zyski. Bardzo szybko znalazła się w światowej czołówce - przez wiele lat klasyfikowana była na 5. miejscu wśród największych producentów statków na świecie. Dlaczego po prawie dziesięciu latach niewątpliwych sukcesów stocznia zaczęła mieć kłopoty finansowe spory trwają do dzisiaj. Jedną z najczęściej podawanych przyczyn jest… polityka. Ale również sytuacja ekonomiczna na świecie miała spore znaczenie. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku coraz silniej do głosu zaczęła dochodzić konkurencja w postaci stoczni azjatyckich, które oferowały statki m.in. kontenerowce po znacznie niższych cenach niż w Europie. A te jednostki były domeną szczecińskiej spółki. Postawiła ona rozpocząć budowę m.in. chemikaliowców. Ale pojawiły się problemy z ich produkcją. Pod koniec 2001 roku stocznia straciła płynność finansową. Potrzebowała wsparcia w postaci kredytów pomostowych by realizować zamówienia na 27 statków o wartości ponad 2 mld zł. Ale rząd odmówił gwarancji kredytowych. Banki odmówiły dalszego kredytowania, a rząd SLD wsparcia. Sławne stały się wtedy słowa premiera Leszka Millera, który stwierdził, że „państwo prywatnym firmom nie pomaga”. Kiedy w stoczni pojawił się Jacek Piechota – ówczesny minister gospodarki został przez załogę obrzucony jajkami. Jedna z późniejszych teorii mówiła, że do upadku holdingu doprowadzili właśnie politycy SLD, żeby przejąć wchodzącą w skład SSPH SA bazę paliw Porta Petrol w Świnoujściu. W lipcu 2002 roku członkowie Zarządu Stoczni, będąc w trakcie podróży do Warszawy na spotkania z władzami banków, które oferowały pomoc finansową dla stoczni, zostali zatrzymani przez policję a następnie tymczasowo aresztowani. W mediach rozpoczęła się na nich nagonka. Oskarżano ich m.in. o zagrabienie majątku holdingu. W areszcie pozostali przez kilka miesięcy. Pod koniec lipca 2002 sąd ogłosił upadłość likwidacyjną Stoczni Szczecińskiej Porta Holding S.A. Przez kilka miesięcy stoczniowcy organizowali wiece i marsze protestacyjne w obronie miejsc pracy. Skutkowały one m.in. tym, że państwo zaangażowało się w ratowanie przedsiębiorstwa. Agencja Rozwoju Przemysłu utworzyła nowy podmiot – Stocznię Szczecińską Nową (SSN). Wznowiła ona działalność produkcyjną, ale prowadziła ją już na dużo mniejszą skalę. W 2008 roku Komisja Europejska zarzuciła Polsce niedozwoloną pomoc publiczną. W związku z tym kilka miesięcy potem stocznia w Szczecinie została zlikwidowana. W październiku 2004 roku przed Sądem Okręgowym w Szczecinie rozpoczął się proces członków zarządu Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA. Oskarżono ich działanie na szkodę spółki. Po 3,5 letnim procesie – w kwietniu 2008 roku wszyscy zostali uniewinnieni..

Wszyscy byli odwróceni

„Pośród partii, które od 2002 r., były u władzy, nie ma niewinnych klęski szczecińskiego przemysłu stoczniowego – pisał Andrzej Kraśnicki jr w „Gazecie Wyborczej”. - SLD na gruzach holdingu pod szyldem Stocznia Szczecińska Nowa zbudowało gospodarczego potworka, który źle zarządzany pożarł tylko setki milionów złotych publicznych pieniędzy. PiS zawalił harmonogram prywatyzacji w czasach, gdy w okrętownictwie panował boom i była szansa na poważnego inwestora. Partia Jarosława Kaczyńskiego potrafiła jedynie pompować setki milionów niedozwolonej pomocy publicznej, bez żadnego planu i pomysłu. (…) Rząd PO i PSL, który doszedł później do władzy, skompromitował się z kolei tzw. katarskim inwestorem, który miał uratować stocznię, a później niejasno zarządzanym postoczniowym majątkiem. Teren, który nie został sprzedany prywatnym przedsiębiorcom, zaczął odżywać dopiero w 2014 roku, kiedy dzięki lokalnej presji polityków PO powstał tu park przemysłowy. W szybkim tempie w dawnej stoczni swoje miejsce znalazło około 60 prywatnych firm zatrudniających około 2 tys. osób. Niestety, kiedy w 2015 roku PiS wrócił do władzy, stocznia stała się polem propagandowej działalności, a działający na tym terenie prywatni przedsiębiorcy mieli rzucane kłody pod nogi”.

Dziś na terenach byłego holdingu działa Stocznia Szczecińska Wulkan

Wykorzystano: Gazeta Wyborcza, Wikipedia, „Stocznia Szczecińska. Historia nie tylko polityczna” Mateusza Lipki i Grzegorza Czapskiego - IPN

Prestiż  
Grudzień 2025