Zwiedzamy Szczecin od strony wody

Chcecie zobaczyć Szczecin od strony wody, dziesiątki czapli w zaroślach na Odrze Zachodniej czy zakątki, do których nie dotrzecie od strony lądu? Powinniście czym prędzej udać się w rejs po naszych akwenach. W paru słowach postaramy się pokazać wam, dlaczego warto to zrobić. Wybraliśmy się w kilkugodzinną podróż połączoną ze zwiedzaniem Szczecina i okolic. 

Autor

Andrzej Kus

Większość mieszkańców zdaje sobie sprawę z tego, że nasze miasto kryje na lądzie mnóstwo ciekawych i tajemniczych zakamarków. Sporo osób nie wie jednak o tym, że Szczecin równie atrakcyjny jest od strony wody. Nie wierzycie? Postanowiliśmy pokazać Wam kilka miejsc w Szczecinie i okolicach, które zupełnie inaczej wyglądają z perspektywy pasażerów łodzi. Wybraliśmy się motorówką w podróż, w którą teraz chcemy zabrać Was ze sobą.  

Startujemy o godzinie 18 z Bulwaru Piastowskiego – okolicy Trasy Zamkowej. Jest piękna, słoneczna pogoda. Lekki wiatr sprawia, że upał nie jest aż tak bardzo uciążliwy. Płyniemy Odrą wzdłuż nabrzeży. To doskonała okazja by zobaczyć, jak od tej strony prezentuje się nie tak dawno ustawiony Maszt Maciejewicza, a dalej charakterystyczne „dźwigozaury”. Tuż obok tych ostatnich dominuje kolejny dźwig, współczesny. Całe szczęście ustawiony jest czasowo, niebawem zniknie. Mijamy na wodzie pływający tramwaj, który zaledwie za 5 złotych przewozi pasażerów z miejsca naszego startu w okolice Wyspy Grodzkiej. To bardzo oblegany środek transportu oraz rewelacyjna atrakcja turystyczna. 

Przepływamy pod mostem łączącym Wyspę Grodzką z Łasztownią i płyniemy dalej Duńczycą, następnie Kanałem Grodzkim na Odrę Zachodnią – w stronę Przekopu Mieleńskiego. Tam trafiamy w okolice Szczecińskiej Stoczni Remontowej Gryfia, na terenie której znajduje się położona ponad rok temu pod budowę promu pasażersko-samochodowego stępka. Widzimy ją. Jak leżała, tak leży. Wpływamy na rzekę Święta i docieramy do genialnego miejsca – Zakątka Kwadrat. Jedyny sposób dotarcia do niego to droga wodna. Znajdują się tutaj miejsce grillowe, wiata, stoły. Jest toaleta i duży pomost, przy którym cumują niewielkie jachty. Można tutaj dopłynąć kajakami, można wynajętymi na godziny niewielkimi łódkami, które nie wymagają patentu sternika. Podpływamy bliżej i trafiamy na imprezę rodzinną. Mimo zaproszenia, by zejść na ląd dziękujemy i płyniemy dalej. Mijamy kolejny zakątek „Głębię” – tutaj już jest pusto, miejsce czeka na gości. 

Klimat dookoła jest niesamowity i bajkowy. Na konarach przesiadują dziesiątki kaczek. Co chwilę przed motorówką przelatują czaple. W oddali, na drzewach, widać siedzące bieliki. My płyniemy teraz do Lubczyny. Już na jeziorze Dąbie mijamy Zakątek Orły i po chwili jesteśmy przy drugim brzegu. Na chwilę zatrzymujemy się w lubczyńskiej marinie i schodzimy na ląd. Nie ma jednak zbyt wiele czasu, powoli zachodzi słońce, a przed nami do zwiedzenia pozostało jeszcze kilka niezwykłych miejscówek. 

Wracamy w kierunku Szczecina i płyniemy teraz w miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć. Wpływamy z Regalicy w „ślepy” Brynecki Nurt.  Tam, na obu brzegach zbudowane są niewielkie, klimatyczne domki. Na tyłach każdego jest wyjście na pomost, przy którym przycumowana jest łódka. Mimo że mamy do czynienia z domkami letniskowymi, spokojnie można tutaj również przezimować.

Żal stąd wypływać, ale udajemy się teraz na Dziewoklicz. Jest 20:30 i słońce chowa się coraz bardziej. Mamy doskonałe światło do robienia zdjęć. W pobliżu Dziewoklicza motorówka ciągnie na desce młodego chłopaka. Widać, że ten sport jest „konikiem” śmiałka. Idzie mu doskonale. 

Mijamy Dziewoklicz i udajemy się na sam koniec do Siadła Dolnego. Po drodze oglądamy śluzy oraz mnóstwo „budek rybackich”. Ponownie co chwilę spoglądają na nas czaple, których dookoła są dziesiątki: stoją w wodzie, siedzą na znakach, latają nad motorówką i prowadzą nas do samego celu. W Siadle Dolnym widzimy nowe, przebudowane nabrzeże, a przy nim wypożyczalnię kajaków, zadaszone miejsca do grillowania, altany piknikowe oraz nowe pomosty z miejscami do cumowania. Przebudowa tego miejsca zakończyła się zaledwie kilka tygodni temu i trzeba przyznać, że niemal 4 miliony złotych nie poszły na marne. 

Zbliża się godzina 21:30 i pora wracać do centrum miasta. Płyniemy tym razem obok Wyspy Akademickiej, dalej mijamy Wyspę Jaskółczą oraz czekającą na zabudowę Kępę Parnicką, tuż obok Szczecińską Wenecję i docieramy do miejsca startu – na Bulwar Piastowski. Po ponad 3 godzinach rejsu utwierdzamy się w przekonaniu, że bycie szczecinianinem daje niesamowitą frajdę. Jeśli znudzi nam się życie na lądzie, można śmiało wybrać się na wycieczkę po wodach naszego miasta.  Czy warto? Każdy sam powinien się o tym przekonać. 

Prestiż  
Sierpień 2018