Łowcy pięknych wnętrz

„Podróżując po Szczecinie, lubimy patrzeć ukradkiem w rozświetlone okna mieszkań. Dziwimy się wtedy, że oddalone od siebie raptem o kilkadziesiąt centymetrów świecące punkciki, są tak skrajnie różne, naznaczone historią ludzi i przedmiotów”. Ten ładny fragment pochodzi z lokalnego bloga, mieszkamwszczecinie.com, którego bohaterem jest Szczecin – dziki, nieodkryty, schowany przed światem, do którego dostępu strzegą furtki i domofony. Ten blog to inspirująca podróż po dizajnie i architekturze. To zbiór zachwytów, opowieści o ludziach i wnętrzach, które stworzyli. Osobistych przestrzeniach, w których wszystko dookoła zdaje się mówić: bądź sobą. 

Autor

Aneta Dolega

Blog tworzy świetnie uzupełniający się duet: Aleksandra Poncyljusz, pomysłodawczyni i redaktorka naczelna, zawodowo agentka nieruchomości specjalizująca się w historycznym budownictwie, oraz Michał Szałkiewicz, na co dzień zajmujący się projektowaniem graficznym i fotografią. – Gdy miałam roczek, mój tata otworzył biuro nieruchomości. Jako nastolatka, nie raz słyszałam o wizjonerskich wycieczkach ojca w przyszłość, w której biznes przechodzi z ojca na córkę. Początkowo bardzo się temu opierałam. W końcu postanowiłam spróbować, ale na własnych zasadach – mówi Ola. – Blog miał być moim wsparciem, projektem, w który wierzę. Iskierką nadziei, pozwalającą mi odczarować tę niedającą się lubić branżę. To się udało. Stworzyłam moje centrum świata, w którym jest zawsze coś ekscytującego do zrobienia. Przede wszystkim jednak może się w nim wydarzyć coś niezwykłego. 

Początkowo para przybliżała historię pełnych pasji szczecinian – artystów i rzemieślników, ciesząc się, że może dołożyć cegiełkę do promocji lokalnej twórczości. Odwiedzali ich pracownie i zakłady, niedostępne dla oka przechodniów miejsca pełne magii, w których wizyty pozostawiały po sobie duży niedosyt. Wystarczyła tylko iskra, by blog dosmaczyć nowym cyklem, w którym, jak piszą jego autorzy, odczarowują i zaczarowują na nowo myślenie o mieszkaniu w historycznym budownictwie.

Pewnego dnia do Oli odezwała się potencjalna klientka. Zapytała, czy istnieje w Szczecinie inne kamieniczne mieszkanie z potencjałem przerobienia w jeszcze piękniejsze niż to, którego jest właścicielką. Po czym, dla wyjaśnienia, wysłała kilka zdjęć. – Mieszkanie Patrycji rozsadzała energia twórcza. Odsłonięty spod warstwy tynku ceglany mur, folklorystyczny malunek na drewnianej podłodze, sztuka na ścianach, wiekowe meble i dodatki. Momentalnie zapragnęłam ją poznać – nie ukrywa zachwytu Ola. – Nasze spotkanie zaowocowało nie tylko solidnym materiałem: sesją zdjęciową i rozczulającą historią, ale także zawiązaną bliską relacją. Reakcja społeczności internetowej po publikacji posta przekroczyła nasze najśmielsze oczekiwania. Żywy oddźwięk naszych obserwatorów przekuliśmy w nowy cykl: „projekt kamienica”. Chcieliśmy promować wskrzeszanie na nowo historycznych przestrzeni i inspirować do ich aranżacji w zgodzie ze sobą; tak, by wnętrze w pełni uosabiało to kim są jego właściciele, o czym marzą i do czego zmierzają – dodaje.

Pomysł na odwiedzanie mieszkań w kamienicach i starych, poniemieckich domach zrodził się ze wspólnej fascynacji Oli i Michała. – Z uczuciem myślimy o przeszłości, o wnętrzach z historią i wspomnieniach, które w sobie przechowują. Nie mamy radości z otaczania się tym, co nowe, niemające ładunku emocji. Nie pochwalamy masowej przeciętności – podkreśla Michał. 

Zdarzyło się, że autorzy bloga zrobili wyjątek i odwiedzili mieszkania w bloku. – Każde z tych wnętrz było nietuzinkowe. Parkiet, drewniane deski, łukowe przejścia. Domy pełne osobliwych bibelotów i reliktów PRL-u, wypełnione zapachem budzącym marzenia o jakiejś dalekiej podróży. Nic tylko chłonęliśmy łapczywie to „samo życie”. 

Domy, które odwiedzają Ola i Michał, są odzwierciedleniem osobowości ich właścicieli. 

– Wnętrza, które prezentujemy, to prawdziwa skarbnica wiedzy o ich właścicielach, nieprzeciętnych, wyrywających się schematom i do bólu autentycznych. Są jak zwierciadło, w którym mogą się przejrzeć.

Bohaterowie bloga nie tylko chętnie wpuszczają parę do środka. Podczas spotkań toczą się ciekawe rozmowy – o sobie, swoich zainteresowaniach, rytuałach. – Niezależnie od tego, jak dużo czasu potrzebujemy, aby poznać siebie nawzajem, ostatecznie i tak padamy sobie w ramiona i zostajemy na jeszcze jedną kawę – śmieje się Michał. 

Za wyselekcjonowanymi na blogu wnętrzami kryje się morze cierpliwości i żmudna praca. – Mieszkania, które odwiedzamy, to taka pilnie strzeżona tajemnica ich właścicieli. Niełatwo ją odkryć. Trzeba pobłądzić, by trafić. Wiedzieć, gdzie skręcić, zboczyć z drogi, wówczas ujrzy się światło wejścia. Cieszymy się, że coraz więcej wnętrz odwiedzamy z polecenia. Te adresy są niczym najcenniejszy skarb – mówi Ola. 

To uczta dla zmysłów móc fotografować wnętrza, które wzbudzają emocje i inspirują. To napędza naszą twórczość, sprawia, że każde odwiedziny są ekscytujące. Za każdym razem nie wiemy, czy to jeszcze Szczecin, czy już może Berlin, Paryż, miasta pełne dziwactw i różnic kulturowych. Nasi bohaterowie nie trzymają się kurczowo trendów, zasad i konwenansów. Swoją przestrzeń i aranżowanie jej traktują raczej jak świetną przygodę, podczas której wskazane jest pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. Domy naszych bohaterów to nie tylko pokazy ludzkiej kreatywności, ale także dystansu do siebie. Mają gdzieś, że zmywarce do zabudowy brakuje panelu na froncie, że drzwiczki lodówki przeistoczyły się w dziecięcą instalację zajmującą pełnoprawne miejsce obok wyszukanych grafik, że w zlewie zalega szklanka z niedopitą białą kawą i że drewniany stół kuchenny jest niemalże zjedzony przez pazerne korniki. Mało jest miejsc, które tak bardzo cieszą oczy i pozwalają się poczuć oderwanym od przyziemnej rzeczywistości. Dlatego za każdym razem cieszymy się na te wyjątkowe, weekendowe spotkania – wyznaje Michał. 

 

Prestiż  
Listopad 2021