„Sundown”

Reżyseria i scenariusz: Michel Franco

Autor

Daniel Źródlewski

W pierwszych scenach oglądamy obrazki z meksykańskich wakacji angielskich krezusów, właścicieli sieci rzeźni. Wypoczywają w zamkniętym i strzeżonym „rezerwacie” turystycznym w słynnym Acapulco. Sielankę przerywa telefon z tragiczną wiadomością, która zmusza wszystkich do natychmiastowego powrotu do Europy. Wszystkich? Neil na lotnisku stwierdza brak paszportu i do czasu wyjaśnienia musi zostać w Meksyku. Tu wszystko jest albo niedopowiedziane, albo wręcz niewypowiedziane. Dialogi są niezwykle skąpe, zawierają jedynie skrupulatnie „odmierzone” treści niezbędne do przekazania danego komunikatu. Więcej znaczą tu spojrzenia, czy gesty, choćby te z najprostszych sytuacji. Wszystkie kolejne niespodziewane „ciosy” główny bohater przyjmuje z niesłychanym spokojem. Wydaje się pogodzony ze wszystkimi decyzjami losu, szczególnie tymi dotyczącymi bezpośrednio jego. To bunt? Apatia? Cynizm? Niemal niewzruszony kontynuuje beztroski wywczas nad brzegiem Zatoki Santa Lucia. „Sundown” to więcej pytań niż odpowiedzi. Co w życiu jest ważne? Kto w życiu jest ważny? Jak każdy z nas zachowa się w absolutnie skrajnej sytuacji? Czy egoizm i hedonizm są blisko siebie? Co to jest godność? A może to zjawiska sytuacyjne? „Sundown” to wnikliwa obserwacja człowieka postawionego bez wyboru, albo inaczej: przed wyborem. A tu pytanie brzmi: jak? „Sundown” należy do Tim Rotha. Jego Neil Bennett jest odstręczająco zblazowany. Później okaże się, że pod bezemocjonalną skorupą wrze. Nie pokazać tego, by widz to dostrzegł (serio) – aktorskie mistrzostwo! W roli Alice Bennet oglądamy zjawiskową Charlotte Gainsbourg. 

Prestiżowe 5/6