Kambodża
W stronę słońca
Kambodża
W stronę słońca
Są na świecie miejsca, w których zaciera się granica między przeszłością a teraźniejszością. Miejsca, gdzie pośród tysięcy biało-różowych kwiatów oraz śladów słoni wydeptanych w piaszczystych drogach o kolorze zachodzącego słońca serce bije mocniej i uśmiech nie schodzi z twarzy. Gdzie fascynująca historia jest obecna nie tylko na ścianach potężnych świątyń, ale także w opowieściach mieszkańców i ich codziennych czynnościach. Dziś zabieram Cię w pełną kurzu i kokosów wyprawę do serca Azji Południowo-Wschodniej – Kambodży.

Swoją przygodę rozpoczynam w Siem Reap, drugim co do wielkości mieście w kraju, aby być jak najbliżej miejsca okrzykniętego ósmym współczesnym cudem świata. Ankgor to największy kompleks świątynny na świecie o powierzchni ponad 400 km² zbudowany w XII wieku przez Khmerów – naród zamieszkujący Kambodżę, Tajlandię i Wietnam. Znajdujące się tutaj świątynie są tak piękne, jest ich tak dużo i są od siebie tak bardzo oddalone, że kompleks można zwiedzać wyłącznie za pomocą roweru, tuk tuka lub samochodu, a zajrzenie do wszystkich zakamarków każdego z budynków wymaga pozostania tutaj co najmniej na miesiąc. Pomimo wielkiej popularności, tłumy ludzi odwiedzające Angkor znikają gdzieś na tej ogromnej przestrzeni, dzięki czemu zwiedzanie większości świątyń odbywa się w kameralnych grupach, które nie zakłócają szczególnego rodzaju magii, jaka unosi się tu w powietrzu wraz z drobinkami pomarańczowego kurzu. Przemieszczam się nieco nadgryzioną przez ząb czasu Toyotą pożyczoną od lokalnego Pana, dzięki czemu nie zwracam na siebie uwagi kierowców tuktuków oraz motorynek. W samotności odwiedzam świątynię Bayon zbudowaną przez króla Dżajawarmana VII, jednego z najwybitniejszych władców Imperium Khmerów, która znana jest z ogromnych, wyrzeźbionych w laterycie twarzy spoglądających w czterech kierunkach.




