Powiedz mi jak do tego doszłaś? Z tego co wiem, nie od razu zainteresowałaś się duchową stroną życia i jej kobiecym aspektem. Twoja rodzina miała na Ciebie inny plan, a mimo to wybrałaś własną ścieżkę.
Moja rodzina posiada Winnice Kojder. 10 lat temu, kiedy zakładali firmę zostało mi zaoferowane bycie współwłaścicielką Winnic, przy okazji miałam zajmować się zadaniami związanymi z marketingiem i sprzedażą. Gwarantowało to kuszącą przyszłość, pewną, ułożoną. Jednak poszłam za głosem serca, wybrałam coś co było niepewne, ale okazało się moją wymarzoną drogą, zgodną ze mną. Jestem wdzięczna moim rodzicom, bo wspierali mnie w mojej decyzji i dali mi przestrzeń abym mogła odnaleźć swoją drogę.
Od dawna miałam w sobie chęć niesienia pomocy innym. Chciałam pomagać w wielu aspektach, myślałam nawet o wyjeździe na misję i pomaganiu ludziom w potrzebie. Nie mogę przejść obojętnie obok potrzebującej istoty. Mam ogromną empatię. Stąd zaczęła rozwijać się moja chęć pomocy, była to najpierw psychologia, ale szybko odkryłam, że to nie jest moja droga.
Podczas zajęć na sali operacyjnej w ramach jednego z przedmiotów, zobaczyłam coś, co mnie absolutnie zafascynowało. To byli lekarze i pielęgniarki w trakcie swojej pracy. Zmiana kierunku nastąpiła więc dość szybko, a do finalnej decyzji przekonała mnie babcia, która pracowała przed emeryturą jako położna. Postanowiłam pójść w jej ślady za co jestem ogromnie wdzięczna. Moja babcia zawsze powtarzała, że bycie położną to pracowanie z kobietami i uczestniczenie w cudzie narodzin. Cieszę się, że podjęłam tę decyzję.
I podjęłaś tę pracę. Przyjęłaś na świat bardzo wiele dzieci, również w swojej rodzinie. To miało na Ciebie wpływ?
Te pierwsze kontakty z pacjentkami, kiedy im towarzyszyłam w trakcie porodu, pamiętam, że bardzo dużo chciałam im dać od siebie. Sprawić, by ten poród wyglądał inaczej niż ma to zazwyczaj miejsce w szpitalach. Ja sama urodziłam się w domu, gdzie moja babcia przyjmowała poród. Chciałam im dać to ciepłe, pełne miłości podejście. Podczas pracy z kobietami rodzącymi czułam wytwarzającą się między nami bardzo głęboką więź, pomimo bycia sobie obcymi. Towarzyszenie kobietom w tym wyjątkowym i transformującym momencie, jakim jest poród, sprawiło, że zaczęłam myśleć o przestrzeni, która łączy kobiety.
Następnie pracowałam w klinice leczenia niepłodności, a później na sali operacyjnej, przez cały ten czas będąc z kobietami w różnych momentach ich życia. Po studiach położniczych z zakresu medycyny zachodniej, zaczęłam zgłębiać medycynę wschodu, w tym ajurwedyjską oraz rozpoczęłam studiowanie medycyny chińskiej. To połączenie dwóch światów: zachodniego i wschodniego utwierdziło mnie w przekonaniu, że każda z nas jest inna i nawet w leczeniu najlepsze jest indywidualne podejście. Od lat uczestniczę w różnego rodzaju wyjazdach kobiecych, w kobiecych kręgach, kursach, szkoleniach, co utwierdza mnie w poczuciu wewnętrznej misji jednoczenia i wspierania kobiet.