Obrazy polskiego Szczecina

Chwała saturatorom!

 

Takie upały jak dziś przed laty w Polsce i Szczecinie nie były zjawiskiem powszednim. Średnia temperatura latem (czerwiec – sierpień) średnio sięgała 20 stopni Celsjusza. Ale jak już zdarzyło się przygrzać, to porządnie. Tak było m.in. latem 1971 roku. W lipcu i sierpniu tego roku temperatury w wielu regionach Polski przekraczały 30 stopni. W Szczecinie 12 lipca 1971 roku odnotowano 34 stopnie Celsjusza. Jak się wtedy ratowano przed upałami ? Kto mógł ruszał nad morze, jeziora i rzeki. W Grodzie Gryfa tłumy opanowywały miejskie kąpieliska – Gontynkę (dziś teren Fabryki Wody), przy stadionie Pogoni (nieistniejące), Jezioro Głębokie, Arkonkę, Dziewoklicz. Inni ratowali się przed słońcem odpoczywając w cieniu drzew miejskich parków, fontann i basenów.

Ale były też urządzenia, które w latach PRL-u niejednemu uratowały życie w gorące dni. Wtedy powszechne, dziś kultowe – saturatory. Niezastąpione elementy ówczesnego miejskiego pejzażu. W czasie upałów oferowały wodę sodową – czystą lub z sokiem. Ich nazwa pochodzi z języka łacińskiego – „saturo” oznaczającego „nasycam”, bo urządzenia te nasycały wodę dwutlenkiem węgla pod ciśnieniem. Cóż to było za dziwo ? Wielbiciele serialu „Świat według Kiepskich” znają go doskonale. Bo było to podstawowe narzędzie pracy głównego bohatera, czyli Ferdka Kiepskiego. Według internetowej definicji saturator składał się: z wózka na dwóch kołach motorowerowych (bardzo często od popularnego motoroweru marki „Komar”), z aparatem do saturacji, butli ze sprężonym gazem, słojów z dozownikiem na syrop (zazwyczaj były dwa rodzaje – malinowy i cytrynowy), kilku szklanek wielokrotnego użytku (płukanych szybko i pobieżnie na miejscu – stąd też oferowany napój często nazywano „gruźliczanką”) oraz parasola (markizy) chroniącego sprzedawcę od słońca. Wodę do produkcji „sodówki” czerpano z miejskiej sieci wodociągowej korzystając z ulicznych hydrantów. Saturator uznawany był za tzw. „punkt sprzedaży detalicznej”. Obsługiwał go pracownik przedsiębiorstwa do którego urządzenie należało lub dzierżawca pracujący na własny rachunek.

 

W Szczecinie swoje stałe „miejscówki” saturatory miały szczególnie w centrum miasta m.in. przy Bramie Portowej, barze Extra, ulicy Jagiellońskiej, alei Wojska Polskiego pod popularnym sklepem – kawiarnią i cukiernią „Lucynka i Paulinka", przy ryneczku na ulicy Kilińskiego, na ulicy Wyszyńskiego, czy na „pętli” na Głębokim. Sezon na uliczną „gruźliczankę” zaczynał się praktycznie od pierwszych upalnych dni, bywało, że już nawet w maju. Trwał dopóki byli chętni na wodę gazowaną, czasami nawet do początków września. W latach 80. ubiegłego wieku obowiązywał taki cennik: za wodę mineralną czystą – 50 groszy, za wodę z sokiem – złotówka a za szklankę wody z sokiem mieszanym – 1,5 złotego. Saturatory w Polsce były tak popularne, że nawet bardzo znany wtedy zespół i kabaret Wały Jagiellońskie poświęcił mu piosenkę pt. „Złote żniwa”: „Tato kupmy sobie saturator/Co ty na to?/Skwarne lato nadchodzi/Sodowa skutecznie chłodzi/A jeśliby soku ciut dodać/To mówię ci, tato — pójdzie ta woda jak woda”.

Z ulic Szczecina i innych polskich miast saturatory zniknęły tuż po przełomie gospodarczym na początku lat 90. ubiegłego wieku. Wyparła je stale rosnąca oferta rodzimych i zagranicznych napojów chłodzących.

Prestiż  
Lipiec 2025