Kwestia zdrady
Nie, nie ma powodów do niepokoju o nagłe pogorszenie się charakteru Aktualnie Najdroższego. Felieton o zdradach w związku zamówiła Redaktor Naczelna, a jej się nie odmawia. Zatem: zdrady i ta druga. Czyli – ta trzecia. Piąte koło u wozu, choć do tanga trzeba tylko dwojga. Zdradzamy mniej więcej po równo, ale dziś o zdradzających panach. Statystyki wskazują na nieznacznie większą skalę niewierności wśród mężczyzn, choć różnica ta zaczyna się zacierać. Czyli nie pozostajemy dłużne, stajemy się nieostrożne. Albo po prostu porzucamy pozory.
Dwoje, troje – liczebniki aż migają przed oczami, język polski lubi żarciki słowne w tym temacie. Dwa grzybki w barszcz, trzeci filar itd. Zdrada to paskudna rzecz, bo strasznie piecze w wątrobę. To podłość, złamanie zasad, niewierność i nadużycie. Duża czy mała, zdradzanego lub zdradzaną zawsze boli bardziej. Zdradzających tylko czasem, najczęściej, kiedy zostaną przyłapani i muszą znosić kolejne dyskomforty: np. usłyszeć jakim się jest draniem i szubrawcem, patrzeć na łzy pokrzywdzonej, a nawet zostawić ten apetyczny obiekt, o który poszło i zaprzestać dalszych zdrad. No cała masa nieprzyjemności.
Szacuje się, że w Polsce zdrady dopuszcza się od 29% do 52% mężczyzn, ale trendy wskazują na wzrost niewierności wśród obu płci. Anonimowość w dużych miastach (oraz w internecie) i dostęp do portali randkowych gwarantują wzrost pokus.
A co z tego wynika? Utarło się, że panie zdradzają najczęściej emocjonalnie, a panowie niekoniecznie. Im bardziej o fizyczność chodzi, bo to i mniej skomplikowane i szybciej da się załatwić. Jednak i to się zmienia!
„Nowe badania korygują fałszywe poglądy, że kobiety mają mniejsze libido i są stworzone do monogamii" – powiedziała antropolożka Wednesday Martin. Naukowczyni nazywa wyniki najnowszych badań „wielką korektą". Pani Martin napisała książkę o niewierności, prowadziła badania i sięgała po opinie specjalistów. Wszyscy zgodnie przyznają, że do tej pory kobiece libido było lekceważone.
„Połóż się i czekaj na trzęsienie ziemi” – mawiały cnotliwe matki córkom w noc zamążpójścia.
Kobieta, ten byt eteryczny, uczuciowy i miękki był stawiany w kontrze do tradycyjnej męskości. Męskość przedstawiana jest jako – jakiego bym tu nie szukała określenia to muszę użyć i tak słowa: twarda (sic!). Zdecydowanie mniej romantyczna i emocjonalna, bo przecież chłopaki o uczuciach nie gadają.
Czasy się szczęśliwie zmieniają, można hałasować podczas orgazmu, nawet jak się nie jest seksworkerką w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Można mieć życzenia, propozycje i upodobania. Trzęsienie ziemi stanowczo nie wystarcza współczesnej kobiecie i jakby… hm… ruchy tektoniczne muszą być bardziej zróżnicowane.
Kluczem pozostaje właściwy dobór współtowarzysza trzęsień oraz poziom libido. Po obu stronach. Jak są chęci, to się kręci.
Monogamia tymczasem wstępuje tylko u niektórych, gdzie tworzenie długotrwałych związków z jednym partnerem jest stałą cechą gatunku. Jak to więc z nami jest? Jesteśmy do niej stworzeni czy nie?
Ta druga kobieta to wróg. Nadchodzi pozornie znikąd i pustoszy. Mir domowy szarga, nadszarpuje szczęście gniazda i jedność komórki rodzinnej. Najgorzej, jak komórka funkcjonowała dotąd nie tylko na kocią łapę, ale z wszystkimi formalnościami instytucjonalnymi typu ślub i wspólny kredyt. A tu wtem femme fatale wkracza jak hiszpańska inkwizycja, której się nikt nie spodziewał i odbiera męża innej, ojca dzieciom, dziadka wnukom. A tak. Wiek romansowania nam się ostro przesunął, popatrzcie tylko na pierwszy z brzegu odcinek „Sanatorium miłości” – jest nadzieja, że długo wiele można. Się spodziewać.
Drugą kobietę wyobrażamy sobie jako odzianego w czerń wampa z ustami i pazurami w czerwieni. Z pończochami typu kabaretki. Wamp ten leży na otomanie, pali papierosa i pije szampana z wysokiego kieliszka. Na stópkach drobnych i kształtnych ma kapeć z puszkiem, a ciało otulone w przejrzysty stylon z koronkami i gdzie trzeba i gdzie nie powinno ich być. Bo tradycyjny wamp jest ekskluzywny, ale nie ma, oczywiście, gustu, klasy i sumienia. To damski predator, który trudni się wyławianiem ze zdrowej tkanki związków słabych ogniw: odrobinę zaniedbanych nieboraków, na których żona krzyczy i każe sprzątać, albo o zgrozo! Gotować lub zajmować się dziećmi. Ona, ten wamp, tylko czeka na takich pokrzywdzonych. Ona tylko czeka, aż nam albo jemu odrobinę spadnie libido.
Jak nam – to wiadomo, Biedny Miś. Nie ma tego co lubi. Jak Biednemu Misiowi – też wiadomo. Jak do tego dopuściłyśmy? Może się zapuściłyśmy? Może się nie staramy? Może to, może śmo.
Ta druga kobieta z całą pewnością żywi się takimi jak nasz Biedny Miś. Cap takiego w czerwone lakierowane szpony i dalejże w obroty. Wysysa energię życiową i porzuca ogryzione kosteczki nam na wycieraczkę, zorientowawszy się co sobie w sumie wzięła na głowę. Wtedy oddaje Misia i wysysa następnego, z potencjałem. Inkasuje brylanty, vouchery, fanty i gotówkę w zamian za ochocze ciało i całe sesje trzęsień ziemi jak na Filipinach w sezonie. Albo jak w Mielnie lub w Dąbkach.
Jej broń to SEX!
Cóż, guzik to na ogół prawda. Zgadza się tylko to, że skok w bok wykonuje osłabione ogniwo. Jak się bowiem w związku dzieje różnie i jak tylko jedno z partnerów ma swoje powody, to wcale nie trzeba wampa. Wystarczy miła, interesująca osoba, która wysłucha, zrozumie i przygarnie do piersi. Nie zaszkodzi, jeśli apetycznej.
Co zdrada to inny powód. Co kobieta to zagadka. Inna motywacja, inna historia i innych charakter. Nie można wszystkich winowajczyń włożyć w jedną szufladę „tej drugiej”. To skomplikowane.
Co innego, jeśli zdradza mężczyzna, prawda? Wtedy wiadomo – drań i wszyscy oni tacy sami.
Jak nie jak tak.




