Obrazy polskiego Szczecina

Kosmiczny obiekt

 

7 listopada 1959 roku obchodzono w Polsce po raz kolejny jedno z najważniejszych socjalistycznych świąt w bloku państw komunistycznych – Rewolucji Październikowej. I tego właśnie dnia w Szczecinie otwarte zostało jedno z nowocześniejszych kin w Polsce, czyli „Kosmos”.

Skąd wzięła się ta nazwa? Trzeba przyznać, że jak na tamte czasy inwestycja była rzeczywiście kosmiczna. Ale kino zawdzięcza swoją nazwę czytelnikom „Kuriera Szczecińskiego”. Na jego łamach ogłoszono konkurs na nazwę nowego kina w stolicy Pomorza Zachodniego. Wpłynęło 15 tys. propozycji. Wybrano „Kosmos”. Budynek w stylu modernistycznym zaprojektował architekt Andrzej Korzeniowski, będący również autorem nieistniejącego już Grzybka „Baltony” przy ulicy Gdańskiej. Od frontu kino zdobiły i zdobią po dziś dzień oryginalne mozaiki autorstwa Sławomira Lewińskiego. Autorem wystroju wnętrz był artysta plastyk Emanuel Messer. Budynek wzniesiono w latach 1957-1959 wg projektu mgr. inż. arch. Andrzeja Korzeniowskiego i mgr. inż. A. Małeckiego. Kubatura kina wynosiła 13.500 m³. Jednorazowo sala mogła pomieścić 850 widzów.

Skoro otwierano je w święto Rewolucji Październikowej nie może więc dziwić, że pierwszym filmem wyświetlonym podczas inaugurującego seansu (oczywiście przy sali pełnej partyjnych aparatczyków) było sztandarowe dzieło kinematografii radzieckiej pt. „Los człowieka”. Wojenna historia o czerwonoarmiście, który trafił do niemieckiej niewoli w czasie II wojny światowej. Po jednej z głównych scen, kiedy musiał, chcąc ocalić życie, pić wódkę szklankami do codziennego języka przeszedł zwrot: „po pierwszym (kieliszku – przyp. aut.) nie zakąszam”. Kilka dni później podczas jednego z seansów w „Kosmosie” na głowy widzów spadły sufitowe płyty. Dwie ranne osoby trafiły do szpitala. Było to najważniejsze szczecińskie kino. Położone w centrum miasta – przy alei Wojska Polskiego było także jednym z ulubionych miejsc kontaktowych, spotkań i umawiania się na randki. Uwagę zawsze przyciągały wielkie witryny umieszczone na ścianie jednej z bocznych kamienic (na której widniał także wielki kinowy neon) pełne filmowych plakatów oraz fotosów reklamujących aktualne i przyszłe seanse. A w „Kosmosie” pojawiały się największe ówczesne filmowe hity.

Pamiętam jak pierwszego dnia zaczęli grać „Potop”. Nie było szans, aby kupić bilet. Ale, jak zwykle przy tego typu okazjach, można je było zdobyć u „konika” („osoba wykupująca we wcześniejszym terminie bilety na różne imprezy po to, by potem sprzedać je z zyskiem osobom chętnym do wejścia” – za Wielkim Słownikiem Języka Polskiego). Oczywiście płacąc dużo więcej. Ale tato nie wahał się i kupił bilety. Tylko, że w różnych miejscach na widowni. Nie było innej możliwości. To i tak była okazja. Ja z tatą oglądałem film z miejsc na balkonie, a mama z bratem poniżej, na głównej widowni. Film trwał kilka godzin, ale warto było – wspomina jeden ze szczecińskich dziennikarzy.

W 2003 roku kino zostało zamknięte. Cztery lata później budynek został wpisany do Wojewódzkiego Rejestru Zabytków. Na placu przed kinem pojawiła się, na jakiś czas, skonstruowana trochę chyba ad hoc dosyć modna knajpa, która jednak potem spłonęła. Podobno w efekcie porachunków ówczesnych szczecińskich grup przestępczych. W końcu w miejscu lokalu powstał nowy, kilkupiętrowy budynek biurowo-usługowy, który skutecznie zasłonił bryłę kina. Nie wszyscy wiedzą, że pod „Kosmosem” znajduje się jeden z największych schronów cywilnych z okresu II wojny światowej w Polsce i Europie, który może pomieścić ponad 5 tysięcy osób, z grubością żelbetowych ścian i stropu wynoszącą prawie 3 metry. To taka informacja na wszelki wypadek.

 

Prestiż  
Październik 2025