Przypadek męskiej przyjaźni
Łona i Webber, czyli Adam Zieliński i Andrzej Mikosz, jeden z najbardziej popularnych hip hopowych duetów w tym kraju, a także przykład długoletniej męskiej przyjaźni. Kilka świetnych albumów na koncie ze „złotym” „Cztery i pół” na czele, masa koncertów, tysiące fanów i zero skandali. I tak od 1996 roku do dziś.
Nie przypominają stereotypowych polskich artystów hip hopowych. Nie obwieszają się łańcuchami, nie noszą dresów, nie ma tu szpanu drogimi autami, brakuje tła z wijącymi się skąpo ubranym dziewczętami. Łona nie rymuje o życiu na ulicy, niechęci do policji, nie pręży swojego hip hopowego ego, nie rozlicza się z „trudną” przeszłością. Jest spadkobiercą Młynarskiego i kabaretu Starszych Panów, najlepszych polskich tekściarzy. Bawi się słowem inteligentnie, nie brakuje mu dystansu i poczucia humoru, jest uważnym obserwatorem życia społecznego. Z wykształcenia radca prawny, pracuje w zawodzie. Godzi obie profesje.
– Te dwa biegunowo różne światy da się – przy odrobinie szczęścia – połączyć, mimo że to czasem szalenie trudne – wyjaśnia. – Ludzie łączą ze sobą gorsze rzeczy i jakoś z tym żyją. Ani mi się śni rezygnować z czegokolwiek.
Muzycznie w tym duecie, też jakby wbrew schematowi. To, co na albumach produkuje Webber, na koncertach otrzymuje drugie życie. Duetowi towarzyszy zespół The Pimps złożony z równie wytrawnych muzyków. Jest jeszcze „trzeci człowiek” w tym duecie. To Jacek Markiewicz zwany Rymkiem, koncertowy wodzirej, barwna postać…
– On ma jedną zasadnicza cechę – jest genialny. To czyni go spiritus movens wielu spraw, które się dzieją z naszym udziałem – tłumaczy Łona. – Potrafi mnie czasem tak zaskoczyć tym, co mówi do publiczności podczas koncertów, że tylko staję jak wryty i nie wiem co powiedzieć… Dobrze chociaż, że pamiętam jak zacząć następny numer.
– Obecnie Rymek to nie tylko hypeman, ale także i redaktor naszego flagowego programu „Wyjaśniamy, objaśniamy”, gdzie wciela się doskonale w swoją rolę, by wyjaśnić i objaśnić wszelkie wątpliwości naszych słuchaczy – dodają obaj panowie.
Interes prawie rodzinny
Krótkie filmiki w których Łona, Webber i Rymek w żartobliwy sposób „wyjaśniają i objaśniają” wiele zagadnień dręczących ich fanów (np. ten, że Szczecin leży nad morzem), oryginalne teledyski, do których w charakterze aktorów zatrudniają swoich znajomych – wszystko to powstaje w ich głowach i wypuszczane jest pod szyldem „DobrzeWiesz” – labelu, który sami prowadzą.
– Większość z tych rzeczy, które robimy pochodzi od nas. Co nie zmienia faktu, że bardzo często korzystamy z pomocy chłopaków z Black Solid Pictures, czyli Sebastiana Muchy i Remigiusza Pilawki, bardzo pomaga nam też Adam Barwiński. Warto też tutaj dodać udział niezastąpionego Rymka, z którym dopieszczamy każdy pomysł – wyjaśniają.
Marka „DobrzeWiesz” to gwarancja niezależności i robienia tego, na co ma się ochotę (ostatnio promocja folkowych Bubliczek). To też stawia naszych bohaterów poza schematycznym myśleniem o tzw. gwiazdach hip hopu. Sami nagrywają, sami się wydają, sami promują… z pokoju Webbera w rodzinnym domu, gdzie „DobrzeWiesz” się narodziło (ówczesna nazwa „W domu Andrzeja Studio”) po tegoroczna Złotą Płytę zdobytą za album „Cztery i pół”.
– To niekwestionowany dowód na to, że jest te naście tysięcy osób, które nas słucha i lubi – stwierdza Webber. – Także ludzie, którzy przychodzą na nasze koncerty, są na to dowodem, a mamy naprawdę świetnych fanów, którzy towarzyszą nam na koncertach od lat. To znaczy dla mnie bardzo wiele. Kiedyś miałem taką wizję, że fajnie byłoby żyć tylko z muzyki; z czegoś, co daje satysfakcję. W pewnym sensie się to ziściło w dużej mierze, moja praca poza robieniem muzyki jest bardzo bliska muzyce.
Popularni i swobodni
Konsekwencja, praca, talent no i przyjaźń trwająca od lat 90. Wygląda to na sukces, a za sukcesem idzie popularność.
– Chwalić Boga, nie jest to odczuwalne poza koncertami, gdzie naturalną sytuacją jest to, że ludzie chcą z nami pogadać. Po ulicach natomiast chadzamy swobodnie – próbuje rozwiać wątpliwości Łona.
Webber ma jednak odmienne zdanie. – Ja się z tym nie zgadzam – śmieje się. – Zdarza mi się spotkać z objawami popularności, zwłaszcza po ostatniej płycie. Być może bardziej to teraz odczuwam, gdyż wcześniej stałem raczej z boku, rzadko się pokazywałem np. w teledyskach. Nie jest to na szczęście na taką skalę, jaką miałem kiedyś okazję zaobserwować w przypadku osób naprawdę popularnych.
– Oczywiście popularność jest miła, ale w gruncie rzeczy chyba nic nie znaczy, kiedy człowiek staje, że tak powiem, sam na sam ze swoim dziełem. Wtedy to w niczym nie pomaga, bardziej nawet przeszkadza w myśleniu i robieniu czegoś twórczego. – kontynuuje Łona.
– Są ludzie których to jednak łechta – podtrzymuje swoje zdanie Webber.
– Nie przypominam sobie, żebym miał ich płyty w domu – śmiejąc się wyczerpuje temat Łona.
Ludzie z miasta
Popularność, sukces a jednak skromność i żadnego spięcia. Okazuje się, że na taki stan rzeczy ma również wpływ miejsce, w którym nasi bohaterowie mieszkają – Szczecin.
– Odnoszę wrażenie, że podchodzimy do tematu kariery czy osiągnięcia sukcesu z nieco większym luzem, w swoim niewymuszonym i nieśpiesznym tempie. I chyba w szerszej perspektywie wychodzimy na tym lepiej – tłumaczy wpływ miasta na pracę Łona.
A Webber dodaje: – Być może jest to spowodowane wielkością miasta. Wiadomo, że w Londynie czy Warszawie życie toczy się o wiele szybciej, choć znam w stolicy rdzennych warszawiaków, którzy podzielają szczeciński styl pracy. I chyba dlatego się z nimi lubimy.
Szczecin jest ważny, choć obaj panowie mają nieco odmienne zdanie na jego temat.
– Bardzo lubię to miasto i dobrze mi się tu żyje, ale tendencja jaką obserwuję przez ostatnich kilka lat jest niepokojąca. Wiele osób opuszcza granice tego miasta, głównie w poszukiwaniu lepszej edukacji lub pracy. Przydałby się jakiś wyjątkowy ośrodek edukacji na skalę ogólnopolską, nie wiem, może korzystający z zasobów uczelni berlińskich? – zastanawia się Webber.
– Zawsze byłem niepoprawnym optymistą jeśli chodzi o Szczecin, bo tu jest po prostu moje miejsce do życia – podejmuje dyskusję Łona. – Szczecin wcale nie przeżywa kryzysu, z wielką przyjemnością na przykład obserwuję bujny rozwój branży IT. Jeśli chodzi o wydarzenia kulturalne to oczywiście taki Wrocław, Kraków czy Warszawa oferują ich więcej. Jeśli chodzi o nocne życie – wymienione miasta górują nad nami bogactwem oferty. Ale Szczecin się rozwija, co widać najlepiej, gdy się stąd wyjeżdża – ja pamiętam jeszcze, jak to było kiedy nikt tu na nic nie chodził, a dzisiaj na ciekawe rzeczy nie można dostać biletów. Poza tym umówmy się, to tu są najlepsze „hulany”, to tu najchętniej witam świt. I odnoszę wrażenie, że wiele osób podziela moje zdanie.
Związek z rozsądku
Łona i Webber obalają kolejny schemat, że pracy nie można łączyć z życiem prywatnym. Są dobrym przykładem, że jedno idzie w parze z drugim.
– Staram się nie wychylać z czymś, co by się mi samemu nie podobało, jestem dosyć krytyczny wobec siebie – mówi Łona o swoich relacjach z Webberem. – Gdybyśmy pracowali osobno pewnie nie byłbym dla siebie tak surowy, ale świadomość, że jest jeszcze drugi człowiek, który tego słucha, mocno mnie dyscyplinuje. W przypadku naszych prywatnych relacji to, jeśli spojrzymy na nieco bardziej medialne przypadki szorstkiej męskiej przyjaźni, vide Miller i Kwaśniewski, to zdaje się, że nieźle nam idzie. U nas nawet burzliwe konflikty kończą się porozumieniem. Na koniec zawsze wygrywa zdrowy rozsądek.
Łona i Webber poznali się w 1996 roku: Łona rapował na żywo w audycji radiowej WooDoo, Webber grał w zespole Element. Wkrótce do życia został powołany projekt hip hopowy Wiele C.T. z którym nagrali materiał „Owoce miasta” (1999). Dwa lata później światło dzienne ujrzała debiutancka płyta duetu pt.„Koniec żartów”. Jak dotąd największym ich sukcesem jest zeszłoroczny album „Cztery i pół”, który otrzymał status Złotej Płyty. Obaj panowie zostali zaproszeni przez szczeciński Teatr Polski do współpracy przy inscenizacji „Balu manekinów” Brunona Jasieńskiego. Łona napisał teksty piosenek a Webber zajął się oprawą muzyczną. Ponadto Łona na stałe współpracuje z Ośrodkiem Monaru w Babigoszczy, gdzie prowadzi warsztaty z art.-terapii. 11 czerwca odbędzie się premiera pierwszego DVD duetu zarejestrowanego w tym roku podczas koncertu w studiu radiowym S-1 w Szczecinie.