Golf na siódmym piętrze
Włodzimierz Bryła to namiętny golfista od 17 lat. Nie wyobraża sobie weekendu bez wizyty na polu golfowym. Sezon zaczyna już w marcu na południu Europy, gdzie odbywa się I runda eliminacyjna do największego turnieju na świecie dla amatorów - World Amateur Golfers Championship. Ale i tak mu mało golfa, więc taras na ostatnim piętrze biurowca, gdzie ma siedzibę swojej firmy, przerobił na... mini pole golfowe.

Od początku miałem pomysł, żeby zrobić tu zrobić namiastkę pola, na którym będę mógł poćwiczyć pół godziny dziennie podczas przerwy w pracy – uśmiecha się pan Włodek, dla którego golf stał się miłością życia. – Zacząłem grać w 2000 roku w Łukęcinie – wspomina wygrzebując z wielu pamiątek dyplom z tamtych czasów. Później, po otwarciu klubu w Binowie, to podszczecińskie pole stało się jego drugim domem.
– W 2010 roku odważyłem się wystartować w eliminacjach do WAGC i poszło nadspodziewanie dobrze, bo dostałem się do finału, który zapamiętam chyba do końca życia. Przed ostatnim dniem byłem przekonany, że trzech najlepszych, wśród których byłem, pojedzie na finał światowy. Okazało się, że zgodnie z regułami miał pojechać tylko zwycięzca. Jako, że dwóch z nas uzyskało ten sam wynik, potrzebna była dogrywka, w której spaliłem się psychicznie i przegrałem. Cóż, za brak znajomości zasad gry trzeba było zapłacić – śmieje się z tamtego doświadczenia.
Partyjka z siostrą króla
– Przekonałem się też jak wielką rolę w golfie odgrywa psychika. Z każdym kolejnym turniejem nabywa się odporności na stres i umiejętności koncentracji – mówi. W 2012 roku miał okazję być w finale WAGC w Durbanie i zajął w nim wysokie trzecie miejsce. – Jestem i będę dumny z tego wyniku, chyba do momentu aż go nie poprawię – dodaje. Właśnie w Durbanie miał okazję poznać siostrę króla Szwecji Brygide Bernadote. – Jest otwartą i kontaktową osobą, bez żadnego blichtru wynikającego z jej pochodzenia – wspomina. Dla pana Włodka, jak zapewne większości golfistów-amatorów na polu ważna jest rywalizacja sportowa, ale także relaks i odpoczynek od pracy zawodowej
– Jeśli lecę gdzieś dalej na turniej, to już w samolocie jestem zrelaksowany tym, że jadę odpocząć, a jednocześnie grać w golfa, czyli robić to, co kocham. A po każdym powrocie mam 100 procent więcej energii do pracy w firmie i mnóstwo pomysłów w głowie. Wysiłek fizyczny mnie resetuje i odświeża umysł, dlatego każdemu polecam uprawianie sportu – dodaje Bryła, który w przeszłości biegał wyczynowo na nartach, a także uprawiał pływanie i żeglarstwo.
– Żona mnie wspiera w mojej pasji, ale sama gra w golfa tylko dla relaksu – mówi. – Rzadko jeździ ze mną na turnieje, bo wie, że wówczas jestem „wyłączony” i myślę tylko o grze. Wszystkim kolegom mówię, żeby z żonami lepiej nie jeździli. Jak już któraś z nich pojedzie to czyta książkę, bo męża nie ma. On myśli tylko o golfie.
Golf jest dla wszystkich
Ta dyscyplina powróciła w ubiegłym roku do programu Igrzysk Olimpijskich. Czy w Polsce się rozwija? – Myślę, że tak, bo gdy jeżdżę co roku na te same pola, to widzę jakieś 40 procent nowych twarzy – ocenia pan Włodek. – Ale w mediach, szczególnie w telewizji, golf jest za mało popularyzowany. Inna sprawa, że na ekranie nie można zobaczyć wszystkiego. Przede wszystkim emocji grających i jak bardzo golf wciąga. Dopiero po wizycie na polu ludzie to dostrzegają – dodaje.
Golfiści ciągle też walczą ze stereotypem, że golf to sport elitarny. – To nieprawda. W internecie kije można kupić już za 100 zł. Do tego również tanio koszulkę czy odpowiednie buty, i to nie ma nic wspólnego z elitarnością. Oczywiście, że można szaleć i grać na polach, gdzie jedno wejście kosztuje 370 euro, ale to jak z samochodami, można jeździć małym i oszczędnym, a można też drogim i wystawnym Mercedesem – mówi.
Tegoroczny sezon pan Włodek rozpoczął bardzo udanie, zajął drugie miejsce w grupie handicapowej w eliminacji do turnieju WAGC, która odbyła się w hiszpańskiej Marbelli. Na tę imprezę pojechało ponad 100 osób z naszego kraju, co jest rekordem pod względem udziału Polaków w turnieju za granicą.
– Mój cel na ten sezon? Cel minimum już osiągnąłem kwalifikując się do sierpniowego finału WAGC w Binowie. Natomiast marzeniem jest wygrać swoją grupę i pojechać na światowy finał do Kuala Lumpur, ale wiem, że będzie trudno to zrobić. Tym bardziej, że męczy mnie kontuzja barku, ale gram i nie przestanę – kończy golfista ze Szczecina.