Wojowniczka ze Skorpiona

„Słaba płeć? Znam to określenie, ale to jest stereotyp, bo równie dobrze mężczyzna może być słaby, a kobieta mocna psychicznie i fizycznie” – mówi Sylwia Kusiak, aktualna wicemistrzyni Europy w boksie i studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Szczecińskim.

Autor

Jerzy Chwałek

Nie tylko w sporcie panie udowadniają, że dorównują mężczyznom. Na czele rządów kilku państw stoją kobiety, a Hillary Clinton minimalnie przegrała walkę o prezydenturę największego mocarstwa. Przykład Sylwii pokazuje, że określenie „słaba płeć” coraz bardziej idzie w odstawkę. Jako dziecko przez krótki okres trenowała tenis ziemny, ale od 11 lat uprawia boks, obecnie w barwach Skorpiona Szczecin.

Walczy na uczelni

Ma 26 lat i dwukrotnie była wicemistrzynią Europy, ten drugi raz przed czterema miesiącami w Sofii. – Boks nauczył mnie walki nie tylko w ringu, ale również w życiu – mówi Sylwia.  Jestem typem wojownika. Muszę mieć co sobie wymarzę i to staje się moim celem. Walczę o każdą... lepszą ocenę na uczelni. Jak? Potrafię tupnąć nogą przy wykładowcy i powiedzieć „nie”, proszę mnie jeszcze raz zapytać na wyższą ocenę. Niedawno poszłam na egzamin, niezbyt przygotowana, bo brakowało na to czasu. Zawzięłam się jednak i dostałam czwórkę. Sądzę, że wiele moich koleżanek i kolegów nie odważyłoby się pójść wcale, bez przygotowania.

W karierze bokserskiej napotyka przeciwników nie tylko w ringu. Po zdobyciu pierwszego wicemistrzostwa Europy w 2011, nie otrzymała ani grosza z Ministerstwa Sportu za medal i swój wysiłek. Straciła przez to motywację i zrezygnowała z treningów, poświęcając się studiom. Przyzwyczajona do codziennych treningów, zaczęła szybko tyć. – Gdy waga pokazała 108 kg, to przeraziłam się – wspomina. – Przestałam wrzucać jakiekolwiek zdjęcia na facebooka. Szybko wzięłam się za siebie.

Upór za 4,5 tysiąca

W ciągu roku schudła o 28 kg i już w lipcu wystartowała w mistrzostwach Polski w kategorii do 81 kg, gdzie zdobyła złoty medal. Mimo tego nie znalazła się w ekipie na mistrzostwa Europy w Sofii. Znów musiała pokazać swój upór i walkę z przeciwnościami. Po kilku rozmowach przekonała prezesa PZB i została dołączona do ekipy, tyle że sama musiała... zapłacić za wyjazd –  4500 złotych. Spisała się najlepiej z pięciosobowej ekipy, zdobywając srebrny medal, ale zwrotu kosztów nie doczekała do dzisiaj. Nie liczy też na stypendium z ministerstwa, bo niezbyt życiowy przepis mówi, że medalistka otrzymuje go tylko wtedy, gdy w danej kategorii wagowej startuje przynajmniej 12 zawodniczek, a w Sofii tylu nie było. – Mam nadzieję, że nie stracę motywacji do treningów jak przed 5 laty, bo moim celem jest start na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio – mówi Sylwia. Żeby w nich wystartować musi schudnąć jeszcze 6 kg, gdyż właśnie kategoria do 75 kg jest w programie Igrzysk. Ale w zrzucaniu zbędnych kilogramów jest zaprawiona.

Dietetyk nie jest potrzebny

– Nie potrzebowałam dietetyka, ale silnej woli – opowiada. – Trzeba zacząć od tego, że w sklepie zamiast wrzucać do koszyka chipsy i słodycze, należy włożyć warzywa i pierś z kurczaka. To był dla mnie klucz do sukcesu. Nie mogę uwierzyć, że ludzie płacą dietetykom grube pieniądze tylko za rozpisanie diety – mówi bez ogródek sportsmenka. – To nie spowoduje cudu, trzeba mieć silną wolę i chudnąć stopniowo, żeby nie było efektu jojo.

W jej przypadku znaczenie miało też przyzwyczajenie do codziennych treningów. Dla Sylwii nie jest problemem, żeby wstać o 6 rano, przebrać się w dresy i przebiec kilka kilometrów w Parku Kasprowicza. – To sama przyjemność biegać tam, gdy nie ma tłumu ludzi, poza tym nie było ślisko mimo zimowej pory, czego się bałam – śmieje się Sylwia. Boks kobiet jest w programie Igrzysk Olimpijskich od 2012 roku. Mimo tego wielu uważa, że to dyscyplina dla mężczyzn, bo kobiecie nie przystoi pokazywać się z... podbitym okiem. – Często miałam siniaki po walce – przyznaje Sylwia. – Większość ludzi myśli wtedy, że byłam... bita przez narzeczonego albo męża. Gdzieś tam za plecami szeptano, że pobił mnie narzeczony i jest im mnie szkoda. Nie jest łatwo walczyć z pewnymi stereotypami, bo gdy zobaczymy na ulicy młodego chłopaka z podbitym okiem, to od razu myślimy, że w jego domu piją, biją i w ogóle totalna patologia. Procent ludzi uprawiających sporty walki jest mały – dodaje.

Sylwia potrafi przyciągnąć wzrok mężczyzn, bo jest atrakcyjną i zadbaną w każdym calu brunetką. – Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta nie dbała o siebie, bez względu jaki zawód uprawia, a czasami tak jest – ocenia Sylwia. – Często robię sobie paznokcie i przynajmniej raz w miesiącu rzęsy. Chodzę do fryzjera i na solarium, choć nie za często z uwagi na zdrowie. Zdarzyło się, że po zrobieniu rzęs nie przyszłam na sparing, bo szkoda mi było żeby... szybko wypadły albo się odkleiły – mówi pół żartem. – Gdy trenuję tylko na worku, to nie ma takiego niebezpieczeństwa. Myślę, że każdy czuje się lepiej, jeśli postrzegany jest jako osoba zadbana, bo i ludzie wówczas bardziej lgną do nas.

Bokserka Skorpiona pokazała ostatnio wielkie serce. Medal wywalczony w Sofii ofiarowała na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, bo jak mówi – wiele następnych medali jest jeszcze do zdobycia. Zanim zacznie to robić, to zaprezentuje się szczecińskiej publiczności 25 lutego podczas gali bokserskiej w Azoty Arenie. Jej walka z nieznaną jeszcze rywalką będzie jedną z poprzedzających główny pojedynek wieczoru z udziałem zawodowców.

Prestiż  
Kwiecień 2017