Jeden kraj i dwie piłki

Autor

Jerzy Chwałek

Słuchaj, jak to jest? Reprezentacja Polski w dobrym stylu wygrywa kwalifikacje i jedzie na mistrzostwa świata, a nasze kluby w pucharach są gorsze od tych z Kazachstanu albo Mołdawii – spytał mnie znajomy zaznaczając, że nie jest na bieżąco w temacie.

Tyle, że nawet śledzący naszą piłkę dokładnie, nie wie do końca co jest grane. Znalezienie kilkunastu piłkarzy do reprezentacji nie stanowiło problemu w prawie 40 milionowym kraju. Większość kadrowiczów kopie piłkę w zagranicznych mocnych klubach, gdzie nauczyli się profesjonalizmu (nie tylko na boisku) w takim stopniu, że teraz najlepszy z nich Robert Lewandowski mógłby uczyć innych. Prezes Zbigniew Boniek dużą część kariery spędził na zachodzie, więc wie jak stworzyć warunki do pracy piłkarzom i trenerowi. „Stworzył” też trenera Adama Nawałkę, mimo krytyki po mianowaniu właśnie jego na selekcjonera. Zapewnia Nawałce i jego wybrańcom najlepsze z możliwych warunków do pracy. A, że pan Adam to pracuś jakiego w gronie polskich selekcjonerów – przynajmniej w XXI wieku – nie było, chodzący ze wszystkich… najpóźniej spać, więc wszystkie ogniwa do stworzenia silnej drużyny zostały dopasowane. Widzieliśmy to rok temu podczas Euro, zobaczyliśmy podczas niedawno zakończonych eliminacji do mundialu.

Nasuwa się pytanie: Jeśli to takie proste, to czemu nie powielić sposobu budowy silnego zespołu w klubach i unikać kompromitacji z drużynami ze wspomnianej Mołdawii?

Ano dlatego niemożliwe, bo profesjonalizm w polskiej piłce zaczyna się i kończy w reprezentacji, a już 10 metrów za nią zaczyna się amatorszczyzna. Idę o zakład, że w żadnym polskim klubie ligi nazwanej – nieadekwatnie do poziomu – Ekstraklasą, pracował lub pracuje, przynajmniej jeden cwaniak. Wchodzą do klubów różnymi drzwiami, dzięki układom towarzysko-politycznym. Nie muszą mieć kwalifikacji (wiedza, znajomość języków obcych), ale wystarczy, że potrafią... kręcić.

Nestor polskich trenerów Orest Lenczyk – człowiek nieskazitelnych manier i zachowań, z sukcesami w zawodzie, powiedział mi niedawno: 

– Nieważny jest poziom, ale żeby biznes się kręcił. 

Kręcą więc menedżerowie sprowadzając wielu piłkarzy nieudaczników z zagranicy blokujących miejsca młodym Polakom. A, że do kręcenia – podobnie jak do tango – trzeba dwojga, to kręcą ludzie zatrudnieni w klubach. Ogólnie wszyscy kręcą w jednym celu, ukręcić coś do własnej kieszeni. Kiedy któryś z cwaniaków przekręci zawór i zaczyna lać się woda, to wylatuje z klubu i zastępuje go ktoś nowy. Nawet gdybym bardzo chciał, to nie mogę z tego korowodu klubów, gdzie się kręci lub kręciło, wykluczyć rodzimej Pogoni.

Właścicielom klubów wbrew deklaracjom, wcale nie zależy, żeby wyczyścić stadiony z chuliganów i zachęcić do przychodzenia rodziny z dziećmi. Bo jak inaczej ocenić sytuację, gdzie w klubie ze stolicy kraju, kilkudziesięciu bandytów pobiło piłkarzy za… porażkę w meczu, a klub nawet nie zgłosił tego faktu na policję.

Właściciele klubów zadowalają się tym co mają. Przelew za transmisje telewizyjne, wsparcie z miasta i środki od sponsora, dopóki temu nie przestanie się cała zabawa podobać. I tak to się kręci, od lutego do grudnia we własnym sosie, bo polskie konfrontacje w europejskich pucharach trwają bardzo krótko.

– Czyli są dwie piłki, reprezentacyjna i ligowa? – szukał potwierdzenia mój znajomy, którego próbowałem oświecić w temacie.

Dokładnie – jeden kraj i dwie piłki.

Tej którą tworzą Adam Nawałka i jego drużyna będę jednak kibicował.

Prestiż  
Listopad 2017