„Drzewko Pamięci (także Dąb Pamięci) – symboliczne upamiętnienie zmarłych, którzy swoje życie związali ze Szczecinem, natomiast ich groby nie znajdują się w szczecińskich nekropoliach”.

(Encyklopedia Szczecina)

Tak brzmi opis oficjalny. Idea ze wszech miar piękna, zasługująca na wszelkie wsparcie i pokiwanie głową w listopadowej zadumie. Tyle tylko, że od tej pięknej idei zauważam niepiękne odstępstwa. Otóż niewiele jesiennych dni temu, pośród Drzewek upamiętniających, wyrosło jeszcze jedno. Kolejne w tej słusznej gęstwinie, które to jednak powoduje moje zaniepokojenie. Szanuję i cenię dorobek pana Władysława Bartoszewskiego. Są ludzie, którzy zasługują na wszelakie zaszczyty. (Choć są także wątpliwości, czy sami rzeczywiście by takich zaszczytów pragnęli?) Lecz konia z rzędem temu, kto potrafi wytłumaczyć mi jak dziecku, na czym to „szczególny związek pan Bartoszewskiego ze Szczecinem” polegał?

Podobne pytanie rodzi mi się w głowie, gdy popatrzę na Drzewko Pamięci Jana Pawła II. Zachodzę w głowę, szukam, drążę, przerzucam stare periodyki, dręczę wujka Google’a… i nic.

Jednym z argumentów pomysłodawcy idei Drzewka, Andrzeja Łazowskiego, był fakt nadania panu Bartoszewskiemu tytułu „Honorowego Obywatela” naszego Miasta. Naprawdę nie wiem co ma piernik do wiatraka? Wszak Honorowych Obywateli Szczecina wielu, a spośród nich, wielu naprawdę wstydliwych. Sądzę, że to odrębny problem do rozstrzygnięcia przez osoby do tego upoważnione. A propos upoważnionych osób: chętnie poznałbym kapitułę stanowiącą o tym, kto na Drzewko Pamięci zasługuje dziś bardziej niż inni. Być może, ta wiedza mogłaby sporo wyjaśnić.

Z pewnością dziś, w naszym dziwnym świecie, pokręconym w konwulsjach nienormalności, zmierzającym ku nieuchronnemu szaleństwu, ważniejszych problemów nie brakuje. Dostatek ci u nas paradoksów, krzywd, okrucieństw i najzwyczajniejszej głupoty. Zapyta więc Czytelnik listopadowy „a co się autor czepia biednego Drzewka Pamięci? Co mu przeszkadza Bartoszewski z Papą naszym umiłowanym? Mało to innych spraw ważnych, opisania godniejszych?”. Odpowiadam zatem: ano dla zasady! W imię zasad, których nie zmienia się w trakcie jazdy, bo prowadzi to do anarchii i chaosu. Zasad ustalonych mozolnie, które z rozproszonych hord plemiennych stworzyły zręby naszego społeczeństwa. Pozwoliły na jego rozwój i trwanie. Tych obecnych w każdym przejawie naszego funkcjonowania, w każdym skrawku naszej codzienności. Wyssanych z mlekiem Matki, wpojonych tradycją, wypisanych w mądrych księgach, a czasem wyrytych na kamiennych tablicach. W imię zasad, przy których się nie majstruje, bo od tego krótka droga do nieszczęścia i pożogi.

Wystarczy dziś rozejrzeć się wokoło. Ile nieszczęść i smutku powoduje łamanie zasad. A zaczyna się od tych drobnych, dotyczących naszej codzienności. Od zasad zachowania przy rodzinnym stole, tych sąsiedzkich, w komunikacji miejskiej, w sklepie, w kinie, czy wreszcie… przy cmentarnym Drzewku Pamięci.

Bo przecież jego zasady są jasne, proste i piękne: upamiętnić tych, których twórcze i piękne życie związane było z rozwojem naszego Miasta. I tyle…

Acha, żeby nie było. Mnie cała sprawa nie dotyczy. Anim ja wielki ani zasłużony, a już w ogóle żaden celebryta z piersią czekającą na ordery. Na szczęście mam jednak grono Przyjaciół, co w odpowiedniej chwili, która każdemu z nas nieuchronna, gałązkę wierzbową w mokry piasek odrzańskiego brzegu wetkną. Wierzbową, bo żaden ze mnie dąb, a wtykać będą ot, tak, bez wielkich nadziei na inną korzyść niż rozkwit odrzańskich zarośli…

 

Prestiż  
Listopad 2022