Ważne, żeby robić rzeczy ważne

Autor

Izabela Marecka

Lutowy Prestiż „uszyty” jest z nieprzeciętnych, artystycznych osobowości, skrajnie różnych, dla których wspólnym mianownikiem stał się Szczecin.

Powróćmy na chwilę do Polski z 1981 roku – mrocznego czasu stanu wojennego. Wtedy też powstała słynna fotografia, przedstawiająca transporter opancerzony stojący przed warszawskim kinem Moskwa, na którego fasadzie widnieje afisz filmu „Czas Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli. Zdjęcie to stało się ikoną stanu wojennego, a zrobił je Chris Niedenthal, wybitny fotograf i fotoreporter. Niedenthal był także świadkiem powstania wolnego związku zawodowego „Solidarność”, później dokumentował upadek komunizmu w 1989 roku. Jego zdjęcia zobaczycie na dalszych stronach magazynu, a jeżeli chcecie zobaczyć więcej – zachęcam do odwiedzenia Filharmonii – tam końca marca w Galerii Poziom 4 jest wystawa jego najwybitniejszych prac.

Michała Janickiego specjalnie przedstawiać nie trzeba. Dusza towarzystwa i ulubieniec szczecińskiej publiczności, która to, jak mówi, jest najlepsza pod słońcem. Siła napędowa Teatru Kameralnego, który obchodzi okrągły, bo 20 jubileusz teatru. Zapytaliśmy o początki teatru i jego tułacze losy, o „one man show” w najstarszej bramie w Szczecinie, a także o to… do czego można wykorzystać przejeżdżające tramwaje. Rozmowa Darka Staniewskiego z Michałem to majstersztyk. Dużo soczystych anegdot, przemyśleń i zapowiedzi zbliżających się arcyciekawych wydarzeń.

A na okładce Marita Albán Juárez Quartet. Muzyczna perełka o silnym szczecińskim zabarwieniu. Zespół założony przez polsko-peruwiańskie rodzeństwo – wokalistkę Maritę i perkusistę Jose Manuela Albán Juárez (znany ze współpracy z Łoną, Jimkiem i Manaam). W grudniu odbyła się premiera ich debiutanckiej płyty „Jazmines”. Jeżeli dodamy do tego aranżacje Maćka Cybulskiego i projekt okładki Konrada Wullerta, to robi się naprawdę bardzo szczecińsko i smacznie.