Seks? Nie, dziękuję!

Świat przyśpieszył, mamy coraz więcej obowiązków i coraz mniej czasu. Praca online po godzinach nikogo już nie dziwi, stres, zmęczenie, ciągła gonitwa i pośpiech nie sprzyjają budowaniu bliskości. Jesteśmy razem, a jednak osobno, a nasze życie erotyczne zamiast komedii romantycznej, coraz częściej przypomina przewidywalną telenowelę. O tym, dlaczego tak się dzieje rozmawiamy z seksuolożką Katarzyną Stawczyk.

Dlaczego rezygnujemy z seksu?

To zależy. Często klienci skarżą się na niskie libido, na to, że nie mają ochoty na seks, że o nim nie myślą, że przestał sprawiać frajdę. A po chwili rozmowy okazuje się, że są przemęczeni, mają za dużo stresu, pracy, spraw na głowie. No i jeszcze ta presja by mieć dobry seks. Czasem są to również trudności w relacji… Przemęczeni ludzie nie mają ochoty na seks ani siły w zamian wybierają odpoczynek. Wspólne tete-a-tete przestaje być priorytetem.

Skąd ta zmiana w podejściu?

Ponieważ w ich systemie wartości i potrzebach mógł nigdy nie zajmować pierwszego miejsca, i to jest ok. Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś chciałby seksu, bliskości a nie ma przestrzeni, aby porozmawiać o tym z osobą partnerską, albo mają przekonanie, że powinni zaspokajać potrzeby drugiej osoby, mimo że sam/sama nie ma na to ochoty. Albo siły.

Jak wyjść z tego impasu?

Odpocząć (śmiech), ale diabeł tkwi w przyczynie: przedłużający się stres, przemęczenie, choroby, ale też zdarza się, że para po prostu przestaje być dla siebie miła, uprzejma. Na światło dzienne wychodzą małe, zadawnione, niewyjaśnione pretensje, które sprawiają, że ludzie coraz bardziej oddalaj się od siebie. Szczególnie trudno jest, gdy pojawiają się dzieci i brakuje przestrzeni na swobodę i bycie tylko we dwoje… no i snu i siły oczywiście, zwłaszcza przy dzieciach.

Seks potrzebuje przestrzeni, ma sprawiać radość, przyjemność, dawać bliskość, ale by się to urzeczywistniło to trzeba na to siły i energii, no i dobrze jest też wiedzieć, jakie się ma potrzeby.

Jak dobrze je znamy?

Różnie. Są ludzie, którzy nie potrafią rozpoznawać swoich potrzeb, ponieważ nikt, nigdy ich tego nie nauczył, no, bo o „seksie się nie mówi tylko się go robi”. Kolejna grupa to osoby, które chcą realizować to, co widzą na filmach bez sprawdzenia czy jest to faktyczna ich potrzeba. Ogólnodostępne obrazy narzucają jakąś konwencję, wyobrażenie jak ma wyglądać seks. A przecież to NAM ma sprawiać przyjemność, być dopasowane do naszych potrzeb a nie tego, co przedstawiają filmy albo te romantyczne albo te dla dorosłych.

Jak nauczyć się, co lubimy w łóżku?

Najlepiej sprawdzać, co sprawia nam przyjemność, samemu z partnerem rozmawiać o seksie w zwykłych codziennych rozmowach, nawet przy kawie. Podążać za sobą i testować swoje granice. Nieważne czy jest to zwykła wizyta w sex shopie, bondage czy po prostu zmiana pory, kiedy uprawiamy seks. Oczywiście z zachowaniem własnych granic. Uczenie się siebie to też rozmowy o tym, czego by się chciało spróbować albo czego się ktoś obawia. Można poeksperymentować i stwierdzić, że to nie to, i to jest jak najbardziej w porządku.

Seks w długoletniej relacji nigdy nie będzie taki jak na początku z wielu przyczyn, ale może dawać mega satysfakcję, bliskość, frajdę w zależności od tego, czego dana osoba potrzebuje.

Czy temat bliskości dotyczy tylko kobiet?

Nie, mężczyźni również bardzo potrzebują bliskości, może tego nie werbalizują, ale potrzeba dotyku, przytulenia, zrozumienia, bezpieczeństwa, poczucie bycia atrakcyjnym dla drugiej osoby jest niezwykle ważnym aspektem niezależnie od płci.

Jaki mężczyzna przechodzi do twojego gabinetu?

Mężczyźni dalej nie mówią o uczuciach i problemach, rzadko korzystają z terapii, są w grupie obarczonej najwyższym procentem depresji i samobójstw. Kobiety otoczone są wsparciem ze strony koleżanek, babć, chodzą do psychologów i seksuologów, mówią otwarcie o swoich problemach. Mężczyźni się dopiero tego uczą.

Co ich powstrzymuje?

Stereotypy, kultura, lęk przed nazwaniem gejem, mięczakiem, no przecież mężczyźni nie płaczą. Jak nie dają rady to znaczy, że są słabi. Nie potrafią prosić o pomoc. No i tyle teraz się mówi o kryzysie męskości. Dla mnie to jest o zmianach, które się dzieją w kontekście rozumienia, czym jest męskość, jaka jest i jaka będzie. To może być trudne.

OK, przyjmijmy, że para próbuje rozmawiać ze sobą, zaczyna eksperymentować, ale po miesiącach lub nawet latach oddalenia się od siebie trudno o fajerwerki.

Tak podstawą jest ponowne zbliżenie się do siebie, niekoniecznie w łóżku, ale tutaj potrzeba zaangażowania obu osób. Najpierw trzeba nauczyć się być razem, spędzać wspólnie czas, widzieć się, słyszeć się, być dla siebie…

Czyli dalej kluczowym problemem jest brak komunikacji?

Oczywiście bez tego nie ruszymy. Porównajmy to do zaproszenia kogoś na obiad, jeżeli interesuje nas zadowolenie naszego gościa albo sprawienie mu przyjemności, to pytamy, na co ma ochotę a nie gotujemy w ciemno i dziwimy się, że nie smakuje! (śmiech)

No i jeszcze kwestia przyjmowania komunikatów. Jeśli ktoś nam mówi, że jest ok, że było dobrze to znaczy, że tak jest. Dobrze jest to przyjąć.

 

Kiedy nie jesteś w stanie rozwiązać problemu seksualnego, z którym przychodzą do Ciebie klienci?

Kiedy ktoś oddaje mi odpowiedzialność za to, z czym przyszedł. Ja nie mam takiej mocy, aby coś za kogoś zmienić. Mogę wytłumaczyć, co, z czego wynika, mogę zaproponować rozwiązania, ale to po stronie osoby, która przychodzi jest to, czy otworzy się na zmianę.

Zdarza się też, że seks jest konsekwencja problemu a nie jego przyczyną. Kiedy relacji w zasadzie już nie ma i seks również przestaje funkcjonować, a osoby twierdzą, że chcą coś naprawić, ale oczekują zmian jedynie ze strony partnera, a to tak nie działa. Jeżeli problemy w łóżku, powodowane są innymi kwestiami takimi jak: choroby, przyjmowane leki, wtedy kieruję moich klientów do specjalistów z danego obszaru.

Jakie zmiany nastąpiły w naszym podejściu do tego, jakże delikatnego obszaru?

Chcemy więcej mówić o seksie, pojawia się temat zgody na współżycie. Kobiety nie chcą już być oceniane za to, że mają ochotę na seks i czerpią z niego przyjemność, chętniej mówią o swoich potrzebach, eksperymentują, dbają o swoją przestrzeń. Dotyczy to jednak głównie większych miast i aglomeracji.

Czy zwiększyła się akceptacja i świadomość naszych ciał?

Niestety nie mam takiego poczucia. Kultura obrazkowa mocno obniżyła nasz poziom zadowolenia z tej kwestii. Zapominamy o tym, że ciało nie jest tylko obiektem seksualnym, może nam dawać przyjemność na różne sposoby: dobre jedzenie, spacery, bycie w bliskości z innymi, uprawianie sportów. To wszystko możemy robić dzięki naszemu ciału, podkreślmy zdrowemu i sprawnemu, a seks jest tylko jedną z wielu przyjemności…

Nadal lubimy zgaszone światło i naciągniętą kołderkę?

Ej, kołderka może być fascynująca! (śmiech) Dla każdego poziom pikanterii będzie inny i to jest fajne. Żyjemy w przekonaniu, że seks musi być wystrzelony w kosmos, cokolwiek to znaczy. Dobry seks daje nam przyjemność, poczucie bliskości, spełnia nasze potrzeby w momencie, kiedy go doświadczamy. Dla jednych będzie to cała noc ostrego bzykania, dla innych będą to pieszczoty i przytulanie a dla jeszcze innych szybki seks dla rozładowania napięcia. Dla każdej osoby może to oznaczać, co innego. Ważne by to, co robimy z drugą osobą sprawiało obojgu frajdę i odpowiadało na potrzeby osób, które w tym uczestniczą a nie było próbą dorównania obrazkom z filmów dla dorosłych. No chyba że jest to nasza fantazja seksualną, którą chcemy urzeczywistnić.

A co z seksem jednoosobowym?

To jest świetna droga by dobrze zgłębić swoje potrzeby, reakcje ciała, odkryć swoje strefy erogenne lub jaśniej nasze miejsca te ulubione, najulubieńsze. Sprawić sobie przyjemność. Zadbać o siebie. Seks samemu ze sobą może być cudownie przyjemny. Bardzo polecam!

Prestiż  
Sierpień 2025