Zachodniopomorskie tradycje kulinarne
Region spod znaku ryby
Zachodniopomorskie tradycje kulinarne
Region spod znaku ryby
Około 200 kilometrów bałtyckiego brzegu, Zalewy Szczeciński i Kamieński, spory kawałek Odry oraz liczne jeziora i rzeki wewnątrz regionu. Nie ma więc się co dziwić, że mieszkańcy Pomorza Zachodniego od wieków zajmowali się łowieniem ryb oraz pozyskiwaniem innych owoców Morza Bałtyckiego i wód śródlądowych. Bez wątpienia najpopularniejszą rybą był i jest śledź. Ale przecież ta kraina nie tylko z niego słynie.

Najstarsze ślady wskazujące na zajmowanie się rybołówstwem przez tubylczą ludność powstały w okresie mezolitu. To harpun wykonany z poroża sarny i haczyk z poroża jelenia. Obok myślistwa łowienie ryb było więc jednym z najdawniejszych zajęć ludności na tych terenach. Inne odkrycia archeologiczne w Szczecinie – w rejonie Wzgórza Zamkowego i na Podzamczu (np. organiczne szczątki 20 gatunków ryb datowane na okres od VIII do połowy XIII wieku) oraz w innych lokalizacjach regionu jasno wskazują, że na Pomorzu Zachodnim często i obficie korzystano z bogactwa ryb śródlądowych i morskich. Jak ważny to był element pożywienia ówczesnej ludności niech świadczy np. fragment pieśni wojów Bolesława Krzywoustego, którzy pojawili się na Pomorzu Zachodnim w konkretnym celu: „Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące/,My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające!”. Łowiono je przez cały rok używając do tego różnych narzędzi m.in. ości, sieci, wędek oraz różnego rodzaju pułapek. Według naukowców do rozwoju rybołówstwa na Pomorzu Zachodnim przyczyniła się jego chrystianizacja. Wiadomo przecież, że jednym z głównych symboli katolicyzmu jest ryba. Poza tym nowa wiara wprowadziła np. posty, których nie brakowało w ciągu całego roku. Obowiązujący w tym czasie zakaz spożywania mięsa spowodował, że raczono się wtedy głównie rybami. Do najpopularniejszych należał oczywiście śledź. Według naukowców nie mniejszym wzięciem cieszył się sandacz, sum, leszcz, i szczupak. Ale przed nimi był jeszcze jesiotr. Najwięcej osobników tego gatunku łowiono w VIII wieku. Od tamtej pory jednak liczebność populacji ciągle się zmniejszała. Wpływ na to miały nadmierne połowy, a także coraz silniejsze zanieczyszczenie Bałtyku i dużych rzek, które utrudniały rozród i przeżywalność ryb. Od kilkunastu lat jednak Niemcy i Polska prowadzą działania mające na celu reintrodukcję (ponowne wprowadzenie gatunku do miejsca w którym kiedyś występował) jesiotra w Odrze. Od początku prowadzenia tego projektu do ubiegłego roku wypuszczono do niej ok. 2 mln młodych osobników tego gatunku. Ale wracajmy do innych ryb. Były one jednym z podstawowych pokarmów. Na obrazach i zdjęciach dawnego Szczecina widać jak wiele łodzi i kutrów rybackich cumowało przy miejskich nabrzeżach. Tam też odbywał się handel rybami – najczęściej węgorzami, szczupakami, sandaczami, leszczami, karpiami, okoniami i linami. Te ostatnie chętnie przyrządzano np. w piwie z dodatkiem musu z czarnego bzu, piernika i śliwki. Natomiast w dawnych przepisach można znaleźć także „sandacza po szczecińsku” z sosem cebulowo-winnym. Popularnością cieszyły się także raki (z ich wysuszonych pancerzy sporządzano np. masło rakowe). W bogatszych domach dosyć często na stolach pojawiały się… ostrygi. Lucyna Turek-Kwiatkowska w swojej książce „Życie codzienne w Szczecinie w latach 1800-1939” wspomina, że na przyjęciach u von Ingerslebena (prezydenta Kamery Wojenno-Skarbowej) na specjalnych przyjęciach serwowano po dwa tuziny ostryg na osobę! Spadek spożycia ryb miał nastąpić w drugiej połowie XIX wieku. Choć w niektórych rejonach regionu nadal popularne były np. sieja z Miedwia, ryby wędzone oraz szproty. Dziś ryby w regionie nie należą do najpopularniejszego pożywienia, wbrew usilnym staraniom lekarzy. Według danych z 2022 roku przeciętne miesięczne ich spożycie oraz owoców morza na osobę w gospodarstwie domowym w Zachodniopomorskiem wyniosło 0,26 kg. I to był spadek o 13,3 proc. w porównaniu do roku 2021. Takie informacje rybią ością w gardle stają.