Zdrowie jest najpiękniejsze

Pani Magdo, od lat podkreśla Pani, że w pracy z klientem kluczowe jest znalezienie przyczyny problemu. Kiedy jest ten pierwszy trychologiczny sygnał ostrzegawczy, który mówi nam, a właściwie to już krzyczy, że najwyższy czas coś z tym zrobić?
Najczęściej w momencie, gdy zaczynają wypadać włosy. To temat, z którym zgłasza się bardzo wiele osób, zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Kobiety reagują natychmiast, bo widok włosów na szczotce czy poduszce budzi niepokój. Mężczyźni dużo częściej wstydzą się przyznać, że coś się dzieje i zwlekają z wizytą. Wypadające włosy nigdy nie są jednak błahostką. To sygnał, że w organizmie dzieje się coś, czemu trzeba się przyjrzeć. Może to być kwestia genetyki, stresu, nieodpowiedniej diety, leków, a nawet zaburzeń hormonalnych. Rolą trychologa jest zrozumienie tego mechanizmu i postawienie właściwej diagnozy.
Jak wygląda konsultacja?
U każdego inaczej. Czasem jest to kilkanaście minut a czasem spotkanie trwa ponad godzinę. Rozmawiam z klientem, analizuję historię zdrowotną, oglądam skórę głowy i włosy, przeglądam wyniki badań. Zlecam też dodatkowe, ale tylko te naprawdę potrzebne – zamiast listy na kilka tysięcy złotych wybieram kilka parametrów, które mogą nam coś powiedzieć. Czasem okazuje się, że włosy wypadają po silnym stresie czy chorobie i organizm sam wróci do równowagi. Wtedy moim zadaniem jest przede wszystkim uspokoić klienta. Świadomość, że to naturalny proces, często przynosi większą ulgę niż jakikolwiek preparat.
Trycholog w takim razie może być drogowskazem w dalszej diagnostyce?
Tak, oczywiście. Na podstawie rozmowy, oględzin skóry głowy i wyników badań mogę wskazać, które parametry wymagają szczególnej uwagi. Czasami chodzi o uzupełnienie podstawowych niedoborów, ale równie często o właściwą formę danej witaminy czy składnika mineralnego. W aptece półki uginają się od suplementów, jednak większość osób nie ma narzędzi, aby ocenić, co jest wartościowe, a co jedynie obiecuje efekt. Moją rolą jest dobranie preparatów w odpowiedniej dawce i formie, a następnie kontrola efektów przy kolejnej wizycie.
Wiele osób od razu sięga właśnie po suplementy – biotynę, skrzyp i inne popularne mieszanki. Czy to właściwa droga?
Niestety nie. Włosy nie są dla organizmu priorytetem. Jeśli pojawiają się niedobory albo stany zapalne, ciało zaczyna oszczędzać energię właśnie kosztem włosów. Zanim zdecydujemy się na suplementy, trzeba sprawdzić poziom witamin i składników mineralnych, zobaczyć, w jakiej postaci będą najlepiej przyswajalne. W przeciwnym razie ryzykujemy, że zamiast sobie pomóc, tylko przeciążymy organizm.
Dziś modne stało się hasło „holistyczne podejście”. Co ono naprawdę oznacza w Pani pracy?
To umiejętność spojrzenia szerzej – nie tylko na skórę czy włosy, ale na całego człowieka. Analizuję dietę, styl życia, wyniki badań, poziom stresu. Pytam o sen, o nawyki, o przyjmowane leki. Jeśli widzę, że przyczyna tkwi w hormonach, odsyłam klienta do endokrynologa. Jeśli problem leży w psychice – zachęcam do spotkania z psychologiem. Dla mnie profesjonalizm to także odwaga, aby odmówić zabiegu, który nie przyniesie efektu albo wręcz zaszkodzi. Klienci bardzo to doceniają, bo wiedzą, że nie chodzi o wykonanie procedury za wszelką cenę, ale o realną pomoc.
Czy zdarzają się sytuacje, w których takie podejście uratowało zdrowie?
Tak, i to niejednokrotnie. Pamiętam klientkę, która przychodziła regularnie na regulację brwi. Zaniepokoił mnie pieprzyk na jej skórze. Namawiałam ją, aby poszła do dermatologa. Okazało się, że to zmiana nowotworowa. Inna klientka miała problem z kruchymi paznokciami, mimo pielęgnacji nic się nie poprawiało. Po badaniach wyszło, że choruje na nowotwór, na szczęście został wykryty na wczesnym etapie. To są sytuacje, w których wiem, że ta czujność miała ogromne znaczenie. Holistyczne podejście to właśnie uważność na detale i traktowanie klienta w całości, nie fragmentarycznie.
Co mówi o nas nasza skóra?
Bardzo dużo. Skóra odwodniona, poszarzała, pozbawiona blasku często świadczy o stresie i braku snu. Cera zaczerwieniona, z rozszerzonymi naczyniami krwionośnymi mówi, w stanie zapalnym o nadwrażliwości albo źle dobranej pielęgnacji. Jest jeszcze skóra przetłuszczająca się i świecąca – to często efekt niewłaściwej pielęgnacji, diety lub zaburzeń hormonalnych, ale każdy przypadek jest inny. Już po kilku spotkaniach i zmianie podstawowych nawyków widać, jak skóra odzyskuje życie. To niezwykłe, bo człowiek zaczyna wyglądać lepiej nie tylko po zabiegach, ale przede wszystkim dzięki temu, że zaczyna inaczej o siebie dbać.
A jak powinna wyglądać pielęgnacja domowa? Minimalistycznie czy w kilkuetapowym rytuale?
Moje klientki często się dziwią, że nie proponuję im od razu dziesięciu produktów. Na początek wystarczy dobrze dobrany preparat do mycia i krem z filtrem. To podstawa. Dopiero później wprowadzamy kolejne elementy, zależnie od potrzeb. Najważniejsze jest, aby pielęgnacja była codziennym rytuałem troski o siebie, a nie obowiązkiem. Oczywiście sama mam całą szafkę pełną kosmetyków, ale stosuję tylko kilka. Prywatnie przyznaję – jestem zakupoholiczką, uwielbiam buty, ubrania i torebki. Tu nie ma miejsca na minimalizm (śmiech). W pracy jednak ograniczam się do minimum i przede wszystkim stawiam na skuteczność, bo wiem, że tylko wtedy można liczyć na efekty.
Wspomniała Pani, że odmawia czasami wykonywania zabiegów. Jak reagują na to klienci?
Najczęściej z wdzięcznością. Zdarza się, że ktoś przychodzi z pomysłem na zabieg za kilka tysięcy złotych, a ja po rozmowie widzę, że problemem nie jest ciało, lecz na przykład gospodarka hormonalna. Wtedy nie wykonuję zabiegu, tylko kieruję klienta do specjalisty. Nikt nie odchodzi z poczuciem rozczarowania – raczej z ulgą, że ktoś spojrzał na sprawę szerzej i nie pozwolił wydać pieniędzy na coś, co nie miałoby sensu. Właśnie w tym tkwi różnica między mechanicznie wykonywaną usługą a prawdziwą opieką.
W tym roku Atelier Zdrowia i Urody świętuje dziesięciolecie. Jak Pani patrzy na tę drogę?
Z ogromną wdzięcznością. Ja już od dziecka wiedziałam, że będę kosmetologiem. Dziesięć lat temu otwierałam pierwszy gabinet z wiarą, że najważniejsze jest zdrowie i holistyczna opieka nad człowiekiem. Dziś mogę powiedzieć, że to była najlepsza decyzja. Zespół tworzą wspaniałe osoby, wszystkie pracujemy w tym samym duchu. Klienci wiedzą, że przychodząc do Atelier, dostają troskę, uwagę i profesjonalizm, mogą poświęcić ten czas tylko dla siebie i czują się jak u siebie w domu. To dla mnie największy powód do dumy.