Zagubiony kibic
Wiele razy w swoich felietonach wyrażałem dezaprobatę dla naszego futbolu. I przyznaję, bez żadnych dodatkowych tortur, że robiłem to nawet z pewną satysfakcją. Nie wierzyłem w polską ligę, nie kibicowałem naszej reprezentacji, a całe moje kibicowskie serce oddałem już bardzo dawno temu siatkówce (bo tenis się nie liczy – to miłość ponad wszystko i dla niego straciłem nie tylko serce ale i rozum). Podczas Mistrzostw kontynentu czy całego globu musiałem w ostatnich latach wybierać sobie reprezentacje, za które trzymałem kciuki. Raz to była Belgia, raz Szwajcaria, a podczas ostatniego mundialu nawet Kostaryce. Ale wiadomo, że to nie to samo co kibicować swoim. Ostatnie tygodnie wprowadziły jednak sporo zamieszania w ten, wydawałoby się, bardzo logiczny układ. Nagle chce mi się spędzić blisko dwie godziny przed telewizorem, aby kibicować piłkarzom. Na pewno sukces, nawet najdrobniejszy napędza do kibicowania, ale nie tylko o wyniki chodzi. Dla mnie najważniejsza jest postawa. Nie wiem co lub kto to sprawił, ale nagle widzimy piłkarzy walczących do upadłego, dających z siebie wszystko, nie chodzących po stracie bramki ze spuszczonymi głowami. I nie dotyczy to tylko reprezentacji narodowej. Podobnie jest z warszawską Legią, naszym pucharowym rodzynkiem. Nieważne jak grają, z polotem czy bez, nieważne czy wygrywamy czy przegrywamy. Zawodnicy walczą do samego końca. I konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie – dlaczego właśnie teraz? Czy sprawił to fenomen trenera Nawałki, w który mało kto w Polsce do niedawna wierzył, czy może realizuje się jakiś wspaniały system szkolenia młodych (i o tym nie wiedzieliśmy, a właśnie się ujawnia)? Czyżby wpłynęły do PZPN-u jakieś ogromne środki finansowe, którymi możemy wspierać najlepszych lub wreszcie zauważamy efekt EURO 2012? A może to UFO lub jakieś inne niewytłumaczalne siły, które postanowiły pomóc naszym futbolistom? Nie jestem żadnym fachowcem w tej materii i skwitować to mogę jedynie zdaniem – „nie wiem”. Nadsłuchuję też co na temat tej przemiany podpowiedzą mi Ci, którzy na piłce nożnej znają się dużo lepiej. I kiedy ich ostatnio słucham – tych wszystkich fachowców w pomeczowych studiach, na dowolnym kanale telewizyjnym, mam wrażenie, że oni też nie wiedzą. No bo jak tu rozsądnie wytłumaczyć, że nie grali, a grają. Że nie umieli, a nagle potrafią. Co ciekawe, przemiany takie dokonują się nie tylko w naszym kraju. Tabele grup eliminacyjnych do najbliższego turnieju EURO pokazują, że może być emocjonująco, ciekawie i zadziwiająco. Bo na dzisiaj to nie Niemcy czy Holandia są europejską piłkarską siłą, ale Islandia, Czechy, Słowacja czy Polska. I niech ten sen trwa jak najdłużej.
Krzysztof Bobala