Elektryzujące kobiety

Jedną irytuje, jak inni widzą w niej słodką dziewczynę, kiedy sama czuje się jak czołg. Druga, niedawno przyznała, że właśnie przechodzi spóźniony okres buntu, w czym nie przeszkadza jej posiadanie własnej rodziny.

Autor

Aneta Dolega

Pierwsza uważa, że zawsze lepiej mieć pieniądze na dobre jedzenie, kawę i papierosy niż ich nie mieć, druga zdeklarowana weganka, lubi mieć kontakt z chaosem. Ta mniej słodka dziewczyna to Mela Koteluk, a debiutująca buntowniczka to Natalia Przybysz. Dwie kobiety, dwa głosy, oba fantastyczne. Najpierw Natalia porwała publiczność Kafe Jerzy, kiedy wraz z zespołem przyjechała do Szczecina promować album „Prąd”. Była członkini Sistars, znana ze swoich soulowych dokonań, dała się poznać jako krwista, charyzmatyczna wokalistka, która dosłownie czuje blues’a. Już na poprzedniej płycie, śpiewając piosenki Janis Joplin, dała przysłowiowego czadu. Teraz jak tytułowy prąd sprzedała słuchaczom kopniaka o nazwie rock’n’roll. I zrobiła to z klasą. Mela Koteluk, która dwa dni później wkroczyła na scenę Lulu Club promując autorskie „Migracje”, nie bez powodu nazywana jest królową dream popu. Bajkowa narracja, emocjonalnie dojrzałe teksty, delikatna stylizacja. Wszystko to porwało publiczność w podróż po falach muzycznej bajki. Sama wokalistka dała się temu ponieść. 

Prestiż  
Grudzień 2014