Biały czyli czysty
Od jakiegoś już czasu nie muszę w domu walczyć o obecność tenisa w telewizji. Jeszcze rok temu kiedy podpatrywałem forhendy i woleje na jednym z kanałów czułem lekkie niezadowolenie domowników, niekiedy ocierające się nawet o delikatnego focha.

A bo to jakiś ważny serial przepada, a to ceremonia rozdania nagród filmowych, festiwal czy jakieś inne ważne wydarzenie. Ale ku mojemu zadowoleniu, kilka miesięcy temu, coś w tym względzie się zmieniło. I nie wiem czy to zasługa Agnieszki Radwańskiej, która ostatnio gra znakomicie, przysparzając wiele radości polskim kibicom czy może zmęczenie wszechobecną polityką sączącą się niemal z każdego kanału polskiej telewizji. Ważne, że teraz w domu na tenis patrzymy wszyscy i to niezależnie czy pokazywany jest w telewizji publicznej, komercyjnej czy zagranicznej. Oglądamy, kibicujemy i przeżywamy. Ze sporym zdziwieniem odbieram coraz bardziej fachowe komentarze moje żony na temat bekhendu czy taktyki ataku wolejowego. Niekiedy czuć jeszcze w tych ocenach pewną „amatorkę”, ale najważniejsze, że próbuje i coraz bardziej wciąga się w moją ukochaną dyscyplinę sportu. Rozpoczynał się właśnie turniej WTA w amerykańskim Indian Wells, gdzie liczyliśmy na dobry występ Isi (i nie zawiedliśmy się). Na internetowych portalach czy fejsbukowych profilach informacja goni informacje. Ta zagra z tą, ten ma szanse z tym. Typowanie w najlepsze. I nagle w ten marcowy poniedziałek pojawia się po raz pierwszy, potem jeszcze wielokrotnie powielana, informacja – Boska Maria zwołała na 21.00 konferencję prasową. Cóż też ta Szarapowa, chce nam powiedzieć? Wiemy przecież, że w ostatniej chwili wycofała się z turnieju z powodu kontuzji. – Może ta okazała się poważniejsza niż wszyscy myśleli i Marii grozi jakaś poważna operacja – rzuca moja Agnieszka. Idę w naszej domowej dyskusji na temat gwiazd światowego tenisa jeszcze dalej – może ogłosi zakończenie kariery? Aga dodaje jeszcze coś z cyklu tzw. „babskich” tematów – może jest w ciąży? Pokiwałem głową z wrażenia, na to nie wpadłem. I wreszcie pierwszy ko unikat po i niedowierzanie. Ona, ikona tenisa, wzór do naśladowania, mistrzyni sportowego marketingu. Czy to aby na pewno prawda? Niestety tak. Ze wszystkimi idącymi w ślad za tym konsekwencjami. Szarapowa przyłapana na dopingu. Meldonium, bo tak nazywa się świństwo, które brała od kilku lat, miał poprawiać jej wydolność. Dla pokonania Sereny Williams czy naszej Agnieszki Radwańskiej już nie wystarczał sam talent i ciężki trening. Trzeba było posunąć się do oszustwa. To naprawdę słabe. Jak teraz powiedzieć młodym dziewczynkom, trenującym tenis, że ich idol, ich sportowy wzór to zwykła oszustka? Jak trener ma je motywować do ciężkiej pracy na zajęciach, skoro wystarczy łyknąć coś na „M” i gra się po mistrzowsku? Jak wreszcie przekonać „szalonego” tenisowego rodzica, który w swojej jedenastoletniej córce widzi sławę i wielkie pieniądze, że to zgubna droga i do niczego dobrego nie doprowadzi? Dzisiaj to naprawdę trudne. Skoro Masza mogła i udawało jej się to przez lata to dlaczego nie spróbować. Teraz jej dalsza kariera spoczywa w rękach tenisowej federacji. Pewnie dla tenisowego biznesu lepiej, żeby Szarapowa za czas niedługi powróciła na korty. Dla mnie, choćby ze względu na tych wszystkich młodych adeptów tenisa, którzy z gwiazd czerpią swoje wzory zachowania, Maria powinna być zdyskwalifikowana dożywotnio z zakazem pojawiania się przy zawodowym tenisie w jakiejkolwiek roli. Dla dobra mojego, ukochanego białego sportu. Białego czyli czystego.