Czasami człek musi, bo się udusi. Dziś poważniej niż zazwyczaj, bowiem czasy coraz poważniejsze. Czasy powodujące zdumienie, obawę, troskę i odpowiedzialność za słowa i czyny. Mam więc nadzieje, że Czytelnicy wybaczą mi dzisiejszy mój głos w sprawie istotnej, choć niewiele mającej wspólnego z kulturą gastronomiczną i pożywaniem darów bożych. Mam również nadzieję, że i Szefowa Prestiżu na mnie nie nakrzyczy?

Już od najmłodszych lat słyszałem nieustanne NIE. Tego nie wolno, tak nie można, nie rusz, nie jedz, nie dotykaj...Owo NIE, ciągnie się za mną przez całe życie. Oczywiście, że gdy słyszałem NIE, robiłem akurat na odwrót. Zazwyczaj, z premedytacją i wbrew...Mimo upływu lat, mimo siniaków i skaleczeń bez liku, pozostał mi ten odruch do dziś. Oportunizm jest mi równie obcy jak języki z grupy ugrofińskiej. O ile matczyne NIE miało na celu ochronę dziecięcia przed niebezpieczeństwami świata naszego, o tyle NIE, które słyszę u schyłku życia ma zupełnie inne przyczyny. W moim otoczeniu wciąż znajdują się mądrale, które wiedzą o wiele lepiej co dla mnie jest dobre, które wskazują mi jedyną słuszną drogę postępowania. Najczęściej są to osoby, które absolutnie nie mają pojęcia kim jestem i czego pragnę. Ba, najczęściej sami nie mają praktyki, ani doświadczenia w sprawach, w których głos zabierają. Znacie to? Aha, nie jestem więc samotny.

O szczegółach nieludzkiej wobec kobiet ustawy jaką chcą zgotować nam ci, którym wydaje się, że nami rządzą, rozpisywać się nie będę. Wystarczy fakt, że to próba cofnięcia nas w mroczne czasy średniowiecza. O wiele ważniejsze są nieludzkie konsekwencje tego kroku. Konsekwencje powodujące ludzkie dramaty, które z przerażającą pewnością mogą dotknąć każdego z nas.To wciąż echa tego NIE. I niezmiennie argumentowane, że „to dla mojego dobra”. Noż ludzie kochani trzymajta mnie! Napiszę więc, zmuszony okolicznościami, po prostu i szczerze:

Panie pośle, polityku, księże, prezesie, czy kim tam jesteś. Mówiąc mi jak mam żyć, przyjmujesz na siebie sporą odpowiedzialność. Z wszelkimi konsekwencjami takiego życia. Nakazując mi postępowanie wbrew moim przekonaniom i to pod groźbą surowej kary, narażasz się na mój sprzeciw. Jeśli narażasz na takie niebezpieczeństwo moją Kobietę, licz się z moim gniewem. Nie będę ubierał się na czarno. Wolę kolor jaskrawy, byś widział mnie z daleka. I zapamiętaj dobrze to co ci powiem: łapska precz od moich Kobiet!

Piszę te słowa pod koniec września, nie wiem więc jak przebiegnie zapowiadany na początek października „czarny protest”. W mojej opinii solidarność rodaków to przebrzmiała nuta i małą mam w nią wiarę. Chciałbym jednak srodze się rozczarować. Jednak już dziś, bez względu na rozwój sytuacji, pełen obaw i troski mówię: Je suis une femme. Tak, dziś każdy facet choć odrobinę czujący, że jest mężczyzną, powinien głośno powiedzieć: Jestem Kobietą. Polską Kobietą (skoro mogliśmy być redakcją Charlie Hebdo?). I powinien czynnie stanąć w obronie tych, które są dla nas najważniejsze. Panowie, przecież my mamy o wiele więcej do głaskania, niż tylko starego kota...

P.S. Mam ogromną nadzieję, że za miesiąc nie będzie powodu by być poważniejszym niż zazwyczaj, czego Czytelnikom serdecznie życzę.

Prestiż  
Październik 2016